20

2.1K 64 12
                                    

Chen Xing Ke

kilka tygodni wcześniej

Patrzyłem na Ember. Na mojego pięknego storczyka. Klęczała przede mną naga. Ręce miała skute skórzanymi kajdankami za plecami. Pochylała pokornie głowę, czekając na moje rozkazy.

Miałem ją już od dwóch tygodni. Zdążyłem poznać jej zachowania i ostry charakterek. Próbowała nade mną dominować, ale jej próby za każdym razem kończyły się karami. 

Nienawidziłem sprawiać jej bólu. Ember była piękna i delikatna. Kochałem się nią opiekować. Cieszyła mnie świadomość, że dziewczyna wiedziała, iż może liczyć tylko na mnie. Kwestią czasu było to, że się we mnie zakocha. Obdarzałem ją czułością, ale sprawiałem również, że przeze mnie płakała. Starałem się to równoważyć, aby nie oszalała. 

Moja słodka niewolnica drżała. Bała się tego, co ją dzisiaj czeka. To było zrozumiałe. Wczoraj dała niezły popis. Próbowała walczyć z moimi strażnikami, a jednemu splunęła w twarz, co było niewiarygodną obrazą w moim świecie. Zamierzałem ją za to ukarać, jednak nie chciałem jej skrzywdzić. Zależało mi na tym, aby Ember zrozumiała, iż gdy będzie postępować dobrze, nie będzie musiała się mnie bać. 

- Podpełznij do mnie na kolanach, storczyku.

Ember z wciąż spuszczoną głową do mnie podeszła. Gdy znalazła się blisko, wystawiłem przed siebie stopę. 

- Liż ją. 

- Panie...

Kurwa, uwielbiałem to. Gdy Ember nazywała mnie panem, królem albo władcą, czułem się wspaniale. Nim właśnie dla niej byłem. Szkoda, że nie okazywała mi takiego szacunku przez cały czas, a wyłącznie wtedy, gdy czekała ją kara. 

- Nie będę się powtarzał, bo kara będzie bardziej bolesna. Liż moją stopę.

Po jej policzkach spłynęły łzy. Ember wystawiła język i musnęła nim spód mojej stopy. Połaskotało, ale było mi przyjemnie. 

Wcale nie musiało tak być. Nie musiała przede mną klęczeć i lizać moich stóp. Mogła siedzieć mi na kolanach, gdzie szeptałbym jej czułe słówka do ucha. Szkoda, że tego nie chciała. Wolała wybrać drogę wojowniczki. Próbowała uciec już po raz enty, ale nie miało jej się to udać. 

Moja niewolnica lizała mnie z niechęcią, ale widać było, że przykładała się do zadania. Nie musiałem nawet jej rozkazywać, aby possała moje palce. Zrobiła to z własnej woli.

- Teraz druga noga. 

Przyssała się do mojej lewej stopy o wiele chętniej niż do prawej. Ssała moją piętę i palce, co jakiś czas przesuwając językiem po wierzchu i spodzie. Uśmiechałem się, podpierając podbródek dłonią. Wyglądała rozkosznie. Była moja. Moja mała, słodka niewolnica. 

- Pięknie, kochanie. Teraz czeka cię słodka nagroda.

Podwinąłem szatę. Dziś ubrałem czarną. Miał to być swoisty żart. Za każdym razem, gdy karałem Ember, ubierałem czarną szatę. Na co dzień wolałem nosić kolorowe rzeczy, ale aby poczuć się jak mroczny pan i władca, pomagałem sobie odpowiednim kolorem ubrania. 

Zdjąwszy bokserki i odrzuciwszy je na bok, pokazałem Ember mojego naznaczonego żyłkami kutasa. Unosił się i był gotów do znalezienia się w jednej z mokrych dziurek mojej niewolnicy. 

Położyłem dłoń na tyle głowy mojego storczyka i przyciągnąłem ją do siebie. Kiedy jej twarz była już centymetry od mojego fiuta, Ember się szarpnęła. 

Chwyciłem ją za włosy. Owinąłem je sobie wokół dłoni i odchyliłem głowę dziewczyny w tył. Spojrzała na mnie załzawionymi oczami. 

- Panie, błagam...

EdgarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz