53

1.3K 67 10
                                    

Ember

"Moi kochani niewolnicy,

Czeka nas uroczysta kolacja z okazji tego, że mój storczyk został moją żoną. Edgar, Yun, ubierzcie się w opaski na biodra, a Ember niech założy białą suknię, która leży na łóżku. Tylko niech nie ma pod spodem bielizny!

Całuję i do zobaczenia wkrótce,

Wasz Pan"

Trzęsłam się z wściekłości. Spojrzałam na zwiewną, białą sukienkę spoczywającą na łóżku i cała zawartość żołądka podeszła mi do gardła.

- Nie ubiorę tego. Nie dam mu tej satysfakcji. 

Yun podszedł do mnie i chwycił mnie niepewnie za rękę. Edgar zmierzył go wzrokiem, ale nic nie powiedział na ten gest chłopaka. Doceniałam to, że mieliśmy wsparcie Yuna. On również nie chciał być pozostawiony sam sobie, a ja nie miałam serca, aby kazać mu się od nas odsunąć. Oczywiście, że wolałabym spędzić możliwie dużo czasu z Edgarem sam na sam, lecz byłabym potworem, gdybym zostawiła Yuna na łasce Chena Xing Ke. 

- Nie wierzę, że to mówię, ale lepiej będzie, jeśli będziemy mu posłuszni. 

Spojrzałam z niedowierzaniem na Edgara. On sam sięgnął po przepaskę na biodra leżącą obok sukni. Założył ją bez słowa sprzeciwu, choć widziałam na jego twarzy wyraz niesmaku. 

- Edgar ma rację - odparł Yun, choć jego głos drżał ze strachu. - Jesteś żoną Chena. Nie chcę, żeby cię skrzywdził. 

- Tak czy siak mnie skrzywdzi - oznajmiłam, wzruszając ramionami z bezradnością. - Macie rację. Niepotrzebnie się opieram. 

Wyrwałam dłoń z uścisku Yuna. Chwyciłam w dłonie materiał sukienki i założyłam ją na siebie. Była piękna, ale przez to, że nie miałam pod spodem bielizny, czułam się naga. Materiał sukni był przeźroczysty i z łatwością można było zobaczyć moje stojące na baczność sutki. Jakby tego było mało, nawet moje łono było osłonięte zaledwie cieniutkim materiałem. Czułam się jak dziwka, a nie żona Chena. 

- Idziemy? Nie możemy kazać naszemu panu czekać, prawda? 

Wyszłam z pokoju. Na zewnątrz czekało na nas dwóch strażników. Znałam ich bardzo dobrze.

Yubei i Lu Tien spojrzeli na mnie przepraszająco. Mężczyźni, którzy byli moimi towarzyszami w niewoli patrzyli na mnie tak, jakby chcieli mi pomóc. Nie mogli jednak tego uczynić i była to brutalna prawda. 

Lu Tien ruchem głowy wskazał, abyśmy ruszyli za nim. Mężczyzna ubrany był w czarny strój taktyczny, a przez pierś przewieszony miał karabin. Za paskiem jego spodni zobaczyłam pistolet i kilka noży w pochwach. Mogłam spróbować wyrwać broń Lu Tienowi, aby następnie go unieszkodliwić, ale nie miałam sumienia tego zrobić. Mimo, że Lu Tien był pracownikiem Chena, był również moim dobrym kolegą. Może takie określenie człowieka, który pilnował, abym nie uciekła z pałacu nie było na miejscu, jednak miałam do niego szacunek. Prędzej sama wbiłabym sobie nóż w serce niż skrzywdziła kogoś, kto mimo niemoralności sytuacji, wiele razy wyciągnął do mnie pomocną dłoń. 

Było mi niesamowicie przykro. Mimo, że cieszyłam się, iż był tu ze mną Edgar, to jednak wolałabym, aby go tu nie było. Wówczas nie miałabym wyrzutów sumienia, a Chen nie miałby jak mnie szantażować. Zapewne znalazłby sposób, aby mi dogryźć, ale przynajmniej Edgar byłby bezpieczny. 

Mimo, że Edgar nie walczył o wolność, to fakt, iż był tak posłuszny, jasno świadczył o tym, że mnie kochał. Gdyby nie czuł do mnie miłości, nie zgadzałby się na tak upokarzające traktowanie. Nie pozwoliłby, aby Yun mu obciągnął. Sam również nie padłby przed chłopakiem na kolana, gotów possać mu penisa. 

EdgarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz