Ember
Miałam na sobie skórzany stanik i lateksową spódniczkę, pod którą nie miałam majtek. W dłoni dzierżyłam pejcz ze skórzanymi końcówkami. Na blacie szafki rozłożyłam wszystko, czego chciałam użyć na moim mężu.
Bałam się. Nie chodziło o to, że obawiałam się, iż nie będę w stanie się zahamować. Znałam zasady bezpieczeństwa BDSM i stosowałam się do nich. Mimo wszystko, nie chciałam dawać Chenowi możliwości użycia hasła bezpieczeństwa. Może byłam zła, ale on nigdy nie dawał mi takiej możliwości. Miałam robić wszystko to, czego chciał. To on był panem mojego życia, a ja jego niewolnicą. Dziś role miały się zamienić. Chen miał się stać nie moim uległym, a moim niewolnikiem.
Obawiałam się natomiast tego, że posunę się zbyt daleko, przynajmniej według strażników Chena. Oznajmił bowiem, że jego pracownicy będą przyglądać się naszej sesji. Powinno mnie to krępować, ale skoro miałam możliwość odpłacenia się Chenowi za to, jak mnie zniszczył, musiałam skorzystać z okazji.
Nie byłam sadystką. Nie znosiłam sprawiać ludziom bólu poza BDSM. Byłam osobą ugodową i starającą się, aby ludzie żyli w pokoju. Jednak Chen przekroczył dzisiaj granicę. Wpierw zmusił mnie do ślubu, a później nawiązał połączenie wideo z moją rodziną.
Bałam się, że coś im się stanie. Skoro Chen wysłał do Stanów swoich ludzi, których widziałam na ekranie laptopa, musiało to oznaczać, że moi rodzice i brat byli zastraszeni. Domyślałam się, że teraz, gdy wiedzieli, że byłam cała i zdrowa, znów nabrali ochoty, aby mnie szukać. Miałam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie. Nie zniosłabym, gdyby stała im się krzywda, i to z mojej winy.
Wyprostowałam się, kiedy drzwi prowadzące do sali zabaw się otworzyły. Stanął w nich Chen Xing Ke.
Na jego widok miałam mieszane uczucia. Mimo, że Chen był moim porywaczem i katem, byłam do niego w pewien sposób przywiązana. Każda ofiara porwania w pewnym sensie czuła się przykuta do swojego kata. Ręka, która karała, potrafiła również głaskać. Chen miał w sobie wiele sprzeczności i choć dałabym wszystko, aby od niego uciec, to nie dało się zaprzeczyć temu, że coś do niego czułam.
- Rozbierz się.
Moje polecenie sprawiło, że mężczyzna uśmiechnął się lekko. Myślał, że to będzie zabawa. Może naoglądał się filmów pornograficznych z dominującymi kobietami. Nie wiedział jeszcze, że to, co planowałam z nim zrobić, nie miało mieć nic wspólnego z tym przyjaznym podnieconym mężczyznom światem.
Chen zdjął szatę. Odłożył ją starannie na oparcie krzesła. Spojrzał na mnie z miłością, którą miałam ochotę wyrzucić przez okno. Cóż, gdyby jeszcze było tu okno.
- Na kolana. Ręce do tyłu.
Mój porywacz nic nie mówił. Posłusznie uklęknął przede mną i skrzyżował ręce za plecami. Obeszłam go dookoła, niczym swoją ofiarę, i założyłam mu na nadgarstki skórzane kajdanki. Podeszłam do blatu szafki i wzięłam z niej czarną obrożę z kółeczkiem z przodu, do którego można było doczepić prowizoryczną smycz.
- Od teraz jesteś moim niewolnikiem - oznajmiłam surowo, ciesząc się z tego, że w końcu miałam nad nim władzę. - Spełnisz każdy mój rozkaz, bo od tego jesteś. Jeśli zechcę zadać ci ból, przyjmiesz go z rozkoszą.
- Tak, moja pani.
Założyłam mu obrożę i dopasowałam. Nie chciałam, aby była zapięta zbyt ciasno, gdyż wówczas zabawa skończyłaby się szybciej, gdyby Chen zemdlał z braku tlenu. To było moje pięć minut i zamierzałam wykorzystać je w pełni.
CZYTASZ
Edgar
ActionEdgar, podopieczny Vlada Perringtona, od lat szuka miłości swojego życia. Pragnie oddać się pod panowanie kobiety. Silne pragnienie, które nie jest zaspokojone, utrudnia mu życie. Ember, amerykanka porwana przez bezwzględnego chińskiego władcę, ma n...