61

1.5K 69 2
                                    

Ember

- Tak bardzo się o ciebie martwiłyśmy!

Cherrie, Roma, Vinnie oraz Alessandra powitały mnie w klubie z otwartymi ramionami. Kobiety roniły łzy, a ja ściskałam je, choć uważałam, że nie zasługiwałam na takie powitanie. Znałam je zaledwie kilka dni, ale jakby nie patrzeć, w tym czasie stały się dla mnie częścią rodziny.

Vlad zapewnił, że zrobi nam miejsce na pierwszym piętrze, abyśmy mogli się tu dzisiaj przespać. Na razie nie wiedzieliśmy, gdzie znajdziemy się wraz z Edgarem w najbliższej przyszłości, jednak ta wizja wcale nie sprawiała, że byłam zestresowana. Wiedziałam, że tak długo, jak otaczać mnie będą ci wspaniali ludzie, wszystko będzie w porządku.

Patrzyłam na to, jak moje przyjaciółki-dominy podchodzą do Yuna. Chłopak od wylotu z Chin był niezwykle smutny. Większość lotu spędziłam z Edgarem w sypialni, bawiąc się z nim do upadłego. Nie uprawiałam z nim seksu, co jednak nie znaczyło, że nie mieliśmy innych zabaw. Byliśmy bardzo pomysłowi i podobało mi się to, jak się zabawialiśmy.

Yun patrzył dużymi oczami na dominy, nie wiedząc, gdzie podziać wzrok. Był zachwycony i choć twierdził, że lubił mężczyzn, to obecność pięknych kobiet w kusych strojach na pewno na niego podziałała. Myślałam, że zestresowany Yun ucieknie od domin, gdzie pieprz rośnie, jednak on wtulił się w pierś Alessandry, co sprawiło, że wszystkie kobiety wydusiły z siebie dźwięki pełne aprobaty.

Obejrzałam się na towarzyszących nam mężczyzn. Jako, że Vlad poszedł na górę, aby sprawdzić, czy sypialnia była dla nas odpowiednio przygotowana, pozostali tutaj Archibald, Domenic oraz Laurent.

- Czy moja Elaine jest tu z wami?

Jak na zawołanie, ciężarna ukochana Laurenta Randalla zbiegła ze schodów. Miała na sobie zwiewną sukienkę w kolorze różowym, w której wyglądała jak księżniczka. Byłam pewna, że ich dziecko miało być piękne. Oczami wyobraźni zobaczyłam siebie w ciąży, noszącą pod sercem dziecko Edgara.

- Tak się o ciebie martwiłam, mój panie!

Elaine zarzuciła ręce na szyję Laurenta, a ten podniósł ją delikatnie i obrócił wokół własnej osi. Z gardła Elaine wydarł się chichot pełen radości.

- Już jestem przy tobie, dziecinko. Twój pan wrócił do domu cały i zdrowy.

- Ember, uratowali cię. Tak się o ciebie bałam. Wszyscy w klubie drżeli ze strachu.

- Już jestem - zapewniłam, przytulając dziewczynę.

Po radosnym powitaniu poszłam do kuchni. Edgar podążył za mną. Zachowywał się jak mój cień. Może w innym wypadku miałabym do niego o to pretensje, ale nie teraz. Cieszyłam się, że był przy mnie, gotów pocieszać mnie, gdy miałam się załamać. Wiedziałam, że prędzej czy później rozpłaczę się z nadmiaru emocji, jednak chciałam zrobić to w zaciszu pokoju. Gdzieś, gdzie nie musiałam udawać, jaka szczęśliwa byłam.

Może zachowywałam się jak niewdzięcznica, jednak śmierć Chena mocno mnie zraniła. Mimo, że się cieszyłam, że byłam wolna, to miałam wyrzuty sumienia, że nie pomogłam mojemu oprawcy.

Podeszłam do lodówki. Wyjęłam z niej butelkę wody. Odkręciłam ją i wypiłam wszystko za jednym razem. Byłam spragniona i głodna, choć na samą myśl o jedzeniu robiło mi się niedobrze. Zachowywałam się jak hipokrytka.

- Jeśli chcesz, żebym sobie poszedł, powiedz mi o tym.

Odwróciłam się do Edgara. Mój ukochany stał kilka kroków za mną. Miał smutną minę, choć kilka godzin temu śmialiśmy się do upadłego, gdy pieściliśmy swoje ciała w samolocie. Na tyłeczku Edgara lądowały klapsy, które nie były jednak zbyt bolesne. Kochałam mojego zranionego chłopca i chciałam przelać na niego całą miłość, jaką w sobie nosiłam. Nie mogłam się doczekać, aby przedstawić go rodzicom, choć na samą myśl o tym, że musiałam spowiadać się ze swojej historii z Chenem Xing Ke, dostawałam dreszczy.

EdgarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz