32

1.6K 65 5
                                    

Edgar 

- Jestem, kurwa, taki szczęśliwy.

Laurent położył się na plecach. Skrzyżował ręce i umieścił je za głową. Słońce ogrzewało jego seksowną twarz, a ja patrzyłem na niego z boku, siedząc na piasku.

- Cieszę się waszym szczęściem. Elaine musi być szczęśliwa, że będziecie mieli dziecko. 

- Kurwa, bardzo się cieszy.

Zaśmiałem się. Laurent już wcześniej przeklinał, ale najwyraźniej stres związany z przyjściem na świat jego potomka wzmógł w nim chęć do przeklinania. Na szczęście Elaine to nie przeszkadzało. Odkąd pamiętam lubiła niegrzecznych chłopców, a Randall był spełnieniem jej najskrytszych marzeń. Żyła swoją fantazją już od kilku miesięcy, a ja cholernie się cieszyłem, że jej się udało. 

Spojrzałem na zachodzące słońce. Myślałem, że ten wieczór spędzę sam na sam z Ember, ale nie byłem zły, że Elaine i Laurent nas odwiedzili. Cieszyłem się, że tutaj byli. Oprócz nich, jedyną bliską mi osobą był Vlad. Tylko na nich liczyłem. Tylko im ufałem. Tylko na nich polegałem. 

Miałem tendencję do tego, że wiecznie coś sobie wyrzucałem. Uważałem siebie za niewystarczającego. Porównywałem siebie do osób takich jak Laurent, Vlad czy Archibald. Po nocach rzucałem się w łóżku, zastanawiając się nad tym, jaki sens miało moje życie.

Kiedy patrzyłem na to, jak wszyscy, na których mi zależy, układają sobie życie, cieszyłem się. Byłem wdzięczny za to, że im się udało. Nic nie mogłem poradzić jednak na dojmujące uczucie, że robiłem coś nie tak. Uważałem, że skoro mi się nie udawało, byłem niewystarczający. Nie zasługiwałem na miłość. Nie zasługiwałem na poznanie mojej pani. To wszystko było przytłaczające i wyniszczało mnie od środka.

Ember pojawiła się w moim życiu w momencie, w którym czułem, że niebawem przekroczę linię, zza której nie było powrotu. Całe dnie spędzałem w laboratorium i pracowni, odcinając się od rzeczywistości. Vlad był moją niańką, a jedyną atrakcją były połączenia wideo od Elaine, które otrzymywałem od czasu do czasu.

Siedząc nad jeziorem z Laurentem dotarło do mnie, jak wiele bym stracił, gdybym się poddał. 

- Ember to naprawdę twoja pani? 

Zarumieniłem się na wspomnienie o niej. 

- Tak. Teoretycznie jest to jej tydzień próbny w klubie. Zostałem jej uległym na próbę, ale zakochałem się w niej. 

Laurent się zaśmiał, chwytając się teatralnie za brzuch. 

- Stary, trafiła cię strzała amora. To dobrze. Zasłużyłeś na to.

- Nie będziesz się ze mnie nabijał? Nie zapytasz, jak się czuję, gdy całuję stopy mojej pani? Gdy czekam, aż wsadzi mi sztucznego penisa w tyłek? 

- Nie chciałem być niegrzeczny, ale jeśli chcesz mi o tym opowiedzieć, wal śmiało. Może przekonam Elaine do ostrzejszych zabaw w łóżku. Oczywiście dopiero, gdy urodzi synka, a ja nie będę musiał martwić się, że ją zranię. 

Laurent był sadystą. Takie przynajmniej miałem o nim zdanie, gdy go poznałem. 

Randall na swój sposób próbował naprawić ten świat. Popełniał przestępstwa, o którym ludziom nie śniło się w najmroczniejszych koszmarach. Kazał swoim ofiarom kopać dla siebie groby, po czym grzebał je żywcem. Podpalał ciała nieszczęśników, obcinał im kończyny, a facetom niejednokrotnie wpychał kutasy do ust. 

Kiedy dostałem zlecenie, aby znaleźć dla Laurenta kobietę idealną, podjąłem się tego. Miałem dostać za zadanie mnóstwo kasy. Byłem wówczas łasy na pieniądze, dlatego zgodziłem się, co szybko okazało się ogromnym błędem. 

EdgarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz