58

1.3K 63 4
                                    

Edgar

Razem z Yunem zostaliśmy wyprowadzeni do ogrodu. Towarzyszył nam Lu Tien, jeden ze strażników, którzy byli przyjaźni Ember. 

Mężczyzna przyniósł nam ubrania i pozwolił się ubrać w altanie. Kiedy z niej wyszliśmy, wręczył nam dwa koce. Zanosiło się na deszcz i porządnie wiało. Miałem dreszcze na całym ciele, co jednak nie było spowodowane tylko pogodą, a również tym, przez co przechodziła moja pani. 

Chen Xing Ke umierał. Wiedział o tym już każdy pracownik pałacu. Mimo, że nie cierpiałem gościa, to nie życzyłem mu śmierci. Byłem jednak zadowolony, że w tych ostatnich chwilach towarzyszyła mu miłość jego życia. Może nie powinienem być taki przychylny co do tej sytuacji, jednak byłem pewien, że Chen tego pragnął. Chciał, aby w jego ostatnich chwilach na ziemi towarzyszyła mu właśnie ona. Jego żona, a moja ukochana. 

Usiedliśmy z Yunem przy basenie. Zająłem miejsce na leżaku, a chłopak usiadł tuż obok mnie. Szukał bliskości, a skoro nikt inny nie mógł jej mu zapewnić, przykleił się do mnie. Nie miałem nic przeciwko temu. Sam chciałem być tu z kimś, a Yun był nieszkodliwy. Polubiłem tego chłopaka i wiedziałem, że gdy już wyjdziemy na wolność, zaopiekuję się nim. 

To był koniec. Koniec życia w niewoli, ale początek prawdziwego, lepszego życia. Ember w końcu miała szansę żyć bez oglądania się za siebie. Nigdy więcej nie będzie musiała się bać. Już zawsze będę przy niej. Razem z Vladem, Laurentem, Domenikiem i Masterem Rose'm będziemy ją chronić po kres naszych dni. Ember już nigdy nie poczuje, że jest sama. Tak szybko, jak uda nam się wrócić bezpiecznie do Rosji, skontaktujemy się z jej rodzicami. Wolałbym nie lecieć z Ember przez Atlantyk, dlatego chciałem zaproponować, aby jej rodzina przyleciała do nas. 

Zabawne było to, że byłem już pewien życia z nią. Chciałem iść przez egzystencję właśnie z nią. Moją ukochaną księżniczką i panią, którą chciałem wielbić aż po kres moich dni.

Na przykładzie Chena dotarło do mnie, że życie było niewiarygodnie krótkie. Człowiek nie wiedział, kiedy będzie mu dane pożegnać ten świat. Większość ludzi żyła z przekonaniem, że będą istnieć wiecznie, a przynajmniej umrą w podeszłym wieku. Jednak choroby i wypadki dotykały wielu. Bogaty, żyjący w pięknym pałacu władca Chin na pewno nie spodziewał się, że umrze, będąc tak młodym. W pewnym sensie było mi go żal. Oczywiście nie powinien porywać Ember, jednak zdołałem mu to wybaczyć. Zakochał się w niej i spędził ostatnie miesiące swojego życia darząc uczuciem kogoś wyjątkowego. 

Yun odchylił się do tyłu na swoim leżaku. Wiatr stopniowo malał. Zrobiło się nawet przyjemnie. Leżeliśmy tutaj otuleni kocami, czekając na przyjście Ember. 

Moje serce szalało za tą kobietą. Byłem w stanie być jej niewolnikiem, jak i panem. Nie miało dla mnie znaczenia, jakie role ostatecznie sobie przydzielimy. Najważniejsze było dla mnie to, abyśmy byli szczęśliwi. Poza tym, nie musieliśmy wyznaczać ról na stałe. Mogliśmy się zamieniać. Skoro nam obojgu przyjemność sprawiały zarówno dominacja jak i uległość, nie widziałem przeszkody, aby połączyć te dwa cudowne aspekty klimatu BDSM.

Nagle podszedł do nas Lu Tien. Strażnik spojrzał na nas przepraszająco. W pierwszej chwili bałem się, że ostatnią czynnością, jaką wykonał Chen, było zabicie Ember, ale słowa mężczyzny mnie uspokoiły.

- Yun, mówiłeś o swoim bracie, prawda? 

Zielonowłosy chłopak się podniósł. Spojrzał na Lu Tiena tak, jakby ten facet był duchem. Chwyciłem Yuna za rękę, bojąc się, że zaraz zemdleje. 

- Tak. Ma na imię Lee. Czy macie o nim jakieś wieści?

- Przykro mi. Nasz pan starał się odzyskać pańskiego brata z niewoli, ale niestety...

EdgarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz