15

2K 63 8
                                    

Edgar

Ember wyglądała bosko, jednak na jej twarzy widać było ślady płaczu. Gwałtownie poderwałem się z łóżka, tym razem niechcący odsłaniając swojego penisa. Moja pani znajdowała się jednak w swoim świecie i w ogóle nie zwróciła na to uwagi.

- Pani? 

- Widziałam, że był u ciebie Master Rose. Chciał czegoś? 

Jej głos był ochrypnięty. Cholera, dlaczego ona płakała? Czy dlatego wyszła? Nie chciała, abym patrzył na jej łzy? 

- Pani...

- Nic mi się nie dzieje, jeśli o to ci chodzi - wyznała, machając ręką, jakby jej stan zdrowia nie był ważny. - Rozmawiałam z Cherrie. Powiedziała mi, że dziś wieczorem czeka nas uroczysta kolacja, która będzie swoistym powitaniem dla mnie. Mam nadzieję, że będziesz tam ze mną, Edgar.

Skinąłem głową, marszcząc brwi.

- Oczywiście, że tam będę. Posłuchaj, pani. Wiem, że nie powinienem cię o to prosić, ale może chciałabyś mi coś o sobie opowiedzieć? Zdradziłem ci moje najmroczniejsze sekrety, a o tobie nie wiem prawie nic. Jeśli nie chcesz się tym ze mną dzielić, zrozumiem to, ale uznałem, że może dzięki temu uda nam się umocnić łączącą nas więź. 

Ember otworzyła szeroko oczy. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. Uznałem, że niepotrzebnie wspominałem o tym, że mogłem z nią porozmawiać o niej samej, ale bolało mnie to, że coś ją dręczyło. Jako uległy, miałem obowiązek troszczyć się o moją panią. Nie miało znaczenia dla mnie to, że znaliśmy się kilka godzin. Połączyła nas wyjątkowa więź. 

- Może innym razem, dobrze? Dziś jestem trochę zmęczona. Pozwól, że pójdę się odświeżyć, żeby przygotować się na kolację. Daję ci wolną rękę. Możesz wyjść z pokoju. Spotkajmy się tutaj o osiemnastej, zgoda?

Byłem skonsternowany. Nie rozumiałem, co działo się z Ember, ale nie pozostało mi nic innego, jak jej posłuchać. 

Kiedy wyszła, dotarło do mnie, że poczułem się tak, jakbym nie miał celu. Bałem się, że zbyt szybko się od niej uzależniłem. Powinienem mieć dystans do swojej roli uległego, ale przez to, że miałem duszę romantyka, czasami nie zachowywałem się racjonalnie.

Musiałem wziąć głęboki oddech i pozwolić sprawom toczyć się ich rytmem. Nakazałem swojemu sercu nie wysyłać niepotrzebnych sygnałów do mózgu. To było z mojej strony nieprofesjonalne, aby zakochiwać się w mojej pierwszej dominie, ale taki już byłem. Dlatego właśnie zawsze wycofywałem się z proponowanych mi przez członków klubu praktyk BDSM. Nie chciałem, aby moje głupie, naiwne serce się w kimś zakochało. 

Bałem się zranienia. Nie chciałem zakochiwać się w osobie, która kopnęłaby mnie w tyłek, a wówczas zostałbym sam jak palec. Wielu facetów zmieniało kobiety jak rękawiczki, ale ja taki nie byłem. Pragnąłem miłości aż po grób. Takiej, która codziennie powalałaby mnie na kolana. 

Wstałem z łóżka i powłóczyłem się do łazienki. Przemyłem twarz zimną wodą, po czym założyłem bokserki, spodenki i koszulkę. Spojrzałem na swoje lustrzane odbicie, próbując się uśmiechnąć, ale wychodził mi tylko jakiś krzywy grymas. Uznałem, że udawanie uczuć nie było dobrym pomysłem. Poddałem się więc i wyszedłem z pokoju, snując się po korytarzach klubu jak duch. 

Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Czułem się tak, jakby moje istnienie nie miało sensu.

Żyłem tylko dla wynalazków. Spędzałem w laboratorium długie godziny, nie wychodząc stamtąd aż do późnej nocy. Vlad czasami opieprzał mnie za to, że poświęcałem się pracy tak potężnie, ale to było dla mnie jedyne sensowne wyjście. W ten sposób nie rozmyślałem o tym, jak mogłoby wyglądać moje życie, gdybym znalazł kobietę, która mogłaby mnie pokochać. 

EdgarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz