37

1.6K 75 3
                                    

Edgar

- Co, do chuja?

Odsunąłem się od Ember jak poparzony prądem. Spojrzałem pytająco na Laurenta, który wyglądał na równie zszokowanego, jak ja.

Moja ukochana płakała tak mocno, jak nigdy wcześniej. Bałem się, że zaraz coś jej się stanie, ale nie potrafiłem się ruszyć. Stałem obok niej jak słup soli, próbując zrozumieć to, co mi powiedziała. 

To wszystko było jakimś cholernym, pieprzonym żartem. Ember, w której zakochałem się bez pamięci, okłamywała mnie. Wiedziała, że zostanie znowu porwana. Miała spędzić na wolności zaledwie tydzień, aby potem wrócić do swojego oprawcy w Chinach. Miała świadomość tego, że oddaję jej swoje serce, a ona postanowiła je bezlitośnie zmiażdżyć.

Kręciłem z niedowierzaniem głową. Patrzyłem na Laurenta, nie chcąc spojrzeć na Ember. To, że byłem na nią wściekły, było niedopowiedzeniem roku. Czułem się wykorzystany i podeptany. Teraz, gdy wreszcie odnalazłem szczęście, zostało mi ono odebrane. I zrobiła to kobieta, którą kochałem. 

- Edgar, proszę...

- Czy gdybyśmy nie wyciągnęli z ciebie prawdy, okłamywałabyś mnie do samego końca?

- Błagam, wysłuchaj mnie! Nie chciałam tego!

- Nie chciałaś? - spytałem, czując łzy napływające mi do oczu. - Nie chciałaś się mną zabawić? Nie życzyłaś sobie zrobić ze mnie pośmiewisko? Masz pojęcie, jak się czuję? 

- Edgar, kochanie!

Skrzywiłem się z niesmakiem. 

Może Ember mnie kochała. Może naprawdę się we mnie zakochała, ale w tej chwili gniew zaślepiał mi wszystko, co najważniejsze. Wiedziałem, że zrobię dla Ember wszystko, aby nie została uprowadzona, ale nagle wszelkie kawałki układanki stały się dla mnie jednością. Pojąłem, skąd wynikało jej dziwne zachowanie. Zrozumiałem, dlaczego Ember wzbraniała się przed całkowitą uległością wobec mnie. Tu chodziło tylko o zabawę, a nie o pieprzone średniowieczne niewolnictwo, ale ona i tak nie była w stanie mi się poddać.

Laurent odsunął się od Ember. Podszedł do mnie i położył dłoń na moim ramieniu.

- Masz prawo być zły - rzekł tak cicho, żeby leżąca niedaleko dziewczyna nas nie usłyszała. - Dowiedziałeś się czegoś, co złamało ci pieprzone serce. Rozumiem cię. Proszę jednak, żebyś przynajmniej postarał się zachować spokój. Dla niej to też jest trudne. Musimy jej pomóc, Edgar. Twoja uległa nas potrzebuje. 

Prychnąłem. Nie powinienem tak się zachowywać. Wiedziałem o tym doskonale, ale co mogłem poradzić na to, że poczułem się zraniony? Byłem tylko człowiekiem. Miałem uczucia. Miałem prawo być wściekły. 

- Muszę stąd wyjść. 

- Pójdę z tobą. 

- Ember nie może zostać sama - zaprotestowałem, choć chciałem, aby Laurent był teraz ze mną. 

- Nic jej się nie stanie. Jest bezpieczna. Wyjdziemy na korytarz i pogadamy, dobrze?

Skinąłem głową. Zanim jednak wyszliśmy z lochów, powoli podszedłem do Ember. Ukucnąłem przy niej. Położyłem dłoń na jej głowie i pogłaskałem ją. Spojrzałem w lśniące od łez oczy mojej ukochanej dziewczynki. Błagała mnie nie tylko o pomoc w walce z porywaczem, ale również o to, abym jej wybaczył. 

- Edgar, naprawdę cię kocham - wychrypiała głosem zmęczonym od płaczu i krzyku. - Zachowałam się podle. Masz pełne prawo mnie nienawidzić. Zrozumiem, jeśli postanowisz zakończyć naszą relację. Zdaję sobie sprawę z tego, że wciągnęłam was wszystkich w bagno. Jestem zwykłą egoistką. Myślałam tylko o sobie, chcąc zaznać tygodnia spędzonego na wolności, ale nie powinnam zgadzać się na propozycję Chena. Byłam w takim amoku, że nie przypuszczałam, iż moje serce się w tobie zakocha. Dlatego zgodzę się z każdą twoją decyzją, Edgar. Powiedziałam ci prawdę. Reszta należy do ciebie.

EdgarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz