54

1.3K 65 2
                                    

Ember

Pochyliłam głowę. Włosy zasłoniły mi twarz, jednak i na to Chen miał sposób. Zdjął z nadgarstka gumkę do włosów i związał mi je w kucyk. Tym sposobem moja twarz została odsłonięta, a rodzice mogli patrzeć na mój wymalowany na mojej twarzy.

Nie wierzyłam w to, że zobaczyłam ich po tylu miesiącach. Tęskniłam za nimi każdego dnia. Będąc w Rosji, chciałam do nich zadzwonić, ale bałam się konsekwencji. Teraz, gdy w końcu miałam ich przed sobą, nie byłam w stanie powiedzieć wiele. 

Rozumiałam, po co było to wszystko. Chen chciał pokazać mi, jak wielką władzę roztaczał. Skoro mógł skrzywdzić moich rodziców i brata, mógł zrobić wszystko. 

- Mąż? Kurwa, co to ma znaczyć? 

Wystraszona spojrzałam na tatę. Podniósł się gwałtownie z kanapy, jednak stojący za nim mężczyzna w kominiarce położył dłoń na jego ramieniu. 

- Tato! 

- Kurwa mać, Ember. Co to ma znaczyć? O co w tym wszystkim chodzi?

Bałam się, że tych dwóch mężczyzn nastraszyło rodziców. Miałam nadzieję, że Chen nie każe im zastrzelić mojej rodziny na moich oczach. Tego bym nie przeżyła. 

- Spokojnie, proszę państwa - rzekł Chen, palcami błądząc po mojej szyi. Krępowałam się tym, że rodzice widzieli mnie w takim stroju. Nie powinno być to moje największe zmartwienie w tej chwili, jednak nic nie mogłam poradzić na to, że czułam wstyd. - Pozwoliłem wam skontaktować się z córką. Powinniście być mi wdzięczni.

- Wdzięczni?! - krzyknął ojciec, znów wstając z kanapy. Moja mama krzyknęła, gdy mężczyzna w kominiarce uderzył tatę w tył głowy. Nie stracił przytomności, ale opadł na kanapę i bezradnie spuścił głowę. 

- Wiem, co powiedzieli wam moi ludzie - kontynuował spokojnie Chen. - Sam kazałem im poinformować was o sytuacji Ember. Moja żona jest ze mną bezpieczna. Ma buntowniczy charakterek, ale teraz już widzę po kim.

- Ty sukinsynu...

- Radziłbym panu nie zwracać się do mnie w ten sposób - oznajmił z wyższością mój porywacz. - Porwałem Ember z klubu, w którym bawiła się ze swoją przyjaciółką. Gdybym tamtej nocy jej nie zobaczył, nie zakochałbym się w niej. Musiałem jednak ją mieć. Wiem, że są państwo na mnie źli, ale mam w Chinach niezwykłą pozycję. Jestem księciem, a właściwie królem, skoro umarł mój ojciec. Nie oddam wam Ember, ale chciałem podarować jej prezent poślubny. Mówiła o was niemal każdego dnia. Bardzo za wami tęskni, jednak jak widzę, nie jesteście skłonni państwo do współpracy. Chciałem wam zaproponować, abyście przylecieli do Chin moim samolotem, jednak wam nie ufam. 

- Proszę - wyszeptała mama głosem tak pokornym, że serce rozbiło mi się na pół. - Niech pan nie krzywdzi naszej córeczki. Czego pan od nas chce w zamian? Mamy dać panu pieniądze? Proszę...

- Mamo - rzekł Chen, co wywołało we mnie wściekłość. Nie miał prawa nazywać w ten sposób mojej mamy! - Nie chcę od was pieniędzy. Żadne skarby świata nie byłyby dla mnie zamiennikiem Ember. Kocham ją. Dziś została moją żoną. Chciałem pokazać jej, że jesteście pod moją opieką. Radzę wam być posłusznymi. Jeśli poinformujecie policję o tej rozmowie i wizycie moich drogich kolegów u siebie w domu, będziecie skończeni. Nie tylko wy, ale również wasza córeczka. Nie chciałbym lecieć do Stanów na wasz pogrzeb, dlatego współpracujcie. 

- Czego od nas chcesz?! Nie krzywdź naszej córki!

- Mamo!

- Spokojnie, storczyku - wyszeptał mi do ucha Chen. Jego dotyk na ramionach palił. W tej chwili płonęłam nienawiścią do tego człowieka. Chciałam, aby umarł śmiercią bolesną. Miałam gdzieś powinności moralne. Chen Xing Ke był potworem z krwi i kości. 

EdgarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz