38

1.4K 70 6
                                    

Ember

Biegłam przez las, uciekając jak najdalej od domku nad jeziorem.

Popełniłam największy błąd mojego życia, który jednak miał uratować najważniejsze dla mnie osoby.

Kiedy Edgar i Laurent wyszli z piwnicy, udało mi się uwolnić z kajdanek. Ubrałam się w sukienkę, która znajdowała się na fotelu. Po cichu wyszłam z pokoju i rozejrzawszy się dookoła, udało mi się wyjść niezauważoną. Moich mężczyzn tutaj nie było, więc ja ze łzami spływającymi jak potoki po moich policzkach, wyszłam z domku tylnym wyjściem. Zauważyłam je już wcześniej, więc nie miałam z tym większego problemu.

- Przepraszam was. Naprawdę tego nie chciałam.

Załkałam, więc zakryłam sobie usta dłonią, aby nikt nie usłyszał mojego żałosnego płaczu. Upewniając się, że nikt mnie nie zobaczył, zaczęłam biec przez zarośla.

Moje stopy były nagie, więc gałązki i nierówny teren raniły moją skórę. Nie miałam jednak takiego luksusu, aby zapewnić sobie buty. Dobrze, że założyłam choć sukienkę, choć żałowałam, że pod spodem nic nie miałam.

Moje serce chciało tutaj zostać. Wiedziałam, że nigdy w życiu nie zobaczę już Edgara, Laurenta, Mastera Rose'a Vlada, Domenica i moich koleżanek z klubu. To był koniec tej pięknej idylli. Miałam świadomość, że spędziłam z nimi kilka cudownych i beztroskich dni, ale to nie miało prawa się ciągnąć. Jeśli chciałam ochronić tych ludzi oraz moją rodzinę, musiałam zachować się w sposób tchórzliwy. Uciekłam więc z domku nad jeziorem, choć wiedziałam, że moja samolubna decyzja złamie Edgarowi serce.

Byłam coraz dalej od domu. Moje serce łamało się wciąż na nowo, jednak nie miałam wyboru. Nie mogłam wrócić. Nie miałam prawa świadomie narażać mężczyznę, którego kochałam najbardziej na świecie, na szkodę.

Czułam, że przebiegłam już kilka kilometrów. Wszystko mnie bolało, ale biegłam dalej. Nie dość, że moje nogi płonęły żywym ogniem, to jeszcze bolały mnie pośladki, które zlał mi Laurent Randall.

Wiedziałam, że będę tęskniła za tym bólem. BDSM, które praktykowali na mnie Edgar, Master Rose, a także Laurent, miało odejść w zapomnienie. Piękne, choć niezwykle smutne zapomnienie.

Nagle usłyszałam za sobą jakiś niezrozumiały dźwięk. Rozejrzałam się, ale przez gęstwinę drzew nie byłam w stanie nic zauważyć. Czułam, że ktoś mnie śledził, choć naiwnie wierzyłam w to, że bezpiecznie...

No właśnie. Gdzie miałam bezpiecznie dotrzeć?

Nie miałam już swojego miejsca na świecie. Mój dom rodzinny był na innym kontynencie, a ja nie wiedziałam nawet, w jakim konkretnie miejscu w Rosji się znajdowałam. Nie miałam przy sobie pieniędzy ani żadnych dokumentów, więc nie było szans, abym wróciła tam, gdzie znajdowało się moje serce.

Umarłam, choć wciąż byłam żywa. Jakie to było śmieszne i nieracjonalne, ale prawdziwe.

Nie miałam już siły, aby dalej biec. Oparłam się dłonią o drzewo i pochyliłam, biorąc głębokie wdechy. Było mi coraz trudniej i choć starałam się odbiec tak daleko od domku, jak to możliwe, to wiedziałam, że dalej nie pociągnę.

W głębi serca chciałam, aby to Edgar mnie odnalazł. Pragnęłam, aby zatargał mnie za włosy do domu, zlał tyłek pejczem i wybił wszelkie głupoty z głowy. Niestety nie było to możliwe. Przeczuwałam, że mój diabeł już po mnie zmierzał i był gotów boleśnie ukarać mnie za niesubordynację, jaką mu okazałam. Miał to być największy błąd mojego życia, ale skoro ta decyzja miała zapewnić to, że ludzie, na których mi zależy, będą bezpieczni, musiałam się jej podjąć.

EdgarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz