127 | akcja

447 44 88
                                    

Magiczna libacja była już konkretnie rozkręcona.

Leżałam obok Ceddar na trawie i śmiałyśmy się z byle czego. W ręce wciąż ściskałam nektar wróżek, a dziewczyna była nim cała umazana. Złoty płyn wyciekał z jej ust i kapał z palców. Miałam wrażenie, że wręcz pływa w jej błękitnych oczach. 

— Wiesz, nigdy wcześniej nie miałam przyjaciółki — bąknęła, popijając solidnego łyka.

Nie miałam absolutnie zielonego pojęcia od kiedy byłyśmy przyjaciółkami, ale z jakiegoś powodu mi to nie przeszkadzało.

— Tak? — wciąż wpatrywałam się w niebo, które mieniło się wszystkimi kolorami różu.

— Tak. Z chłopakami ciężko się zaprzyjaźnić blisko. Zawsze brakowało mi jakiejś dziewczyny — słuchałam jej na tyle uważnie, na ile umiałam — Cieszę się że jesteś, więc strasznie przeraza mnie świadomość, że będziesz musiała odejść.

Nie odpowiedziałam jej. Posłałam jej jedynie smutny uśmiech i ścisnęłam pokrzepiająco dłoń.
— Jake się znalazłaś w Nibylandii? — zadałam od tak dawna męczące mnie pytanie. Insteresowala mnie ich przeszłość. Jak doszło do ich porwania? Czy było jak ze mną? Peter też ich wytargał za szmaty przez okno? Czym ich przekupił albo zmusił?

Wtedy mi się przypomniało, jak kiedyś rozmawiałam o tym z Alexem. Chłopak nie pamiętał nic ze swojego życia przed Nibylandią. Wszyscy Zaginieni Chłopcy mieli wymazane te wspomnienia z głów. Czy było to dla ich bezpieczeństwa? Może mieli traumatyczne przeszłości?

— Nie pamiętam, ale wiem jak — wypaliła Ceddar, odwracając się na brzuch. Zrobiłam od razu to samo, zainteresowana jej odpowiedzią.

— To znaczy?

— Kiedyś poszłam do wróżki na innej wyspie. Ona mi opowiedziała w zamian za... — urwała. Zmarszczyłam brwi — ...za coś.

Za co?!? Cholera za co?!? Już otwierałam usta, ale mnie uprzedziła.

— Ale to bardzo smutna i w gruncie rzeczy straszna sprawa. Nie chce psuć nastroju — wzruszyła ramionami.

— Nie zepsujesz. Zaraz coś wymyślimy do zabawy — zwróciłam ku niej głowę. Chłopcy wokół nas kompletnie nie pasowali do nadchodzącej rozmowy. Skakali w kółko, gonili się w berka, dwóch siedziało na ławce i śpiewało na całe gardła.

— Gdy byłam bardzo mała, mój ojciec bił matkę — po jednym zdaniu już wiedziałam, że szykuje się cięższa opowieść, niż się spodziewałam — Pewnego dnia pobił ją tak, że nawet nie wiedział czy jeszcze żyje. Ja jednak sprawdziłam — mrużyła oczy, próbując skupić się na wypowiadanych słowach. Wzięła jeszcze łyka — Alexa akurat nie było w domu, wiec nie był świadkiem tego, gdy dowiedziałam się, że nasza matka nie żyje.

— Kurwa — sklęłam pod nosem.

— Wzięłam wiec nóż — wydęła usta — i zadźgałam ojca tak wściekle, że obryzgałam wszystkie ściany krwią.

Ja pierdole.

Innych słów nie mogłam znaleźć.

— Siedziałam w kuchni przez dwa dni obok ciał moich rodziców. Nie wiedziałam co mam zrobić. Alex wrócił trzeciego dnia i natychmiast nas stamtąd wyrwał — zerknęłam na roześmianego chłopaka. Teraz pił nektar wróżek i śpiewał ballady, stojąc na ławce — Przez dłuższy czas byliśmy bezdomni, aż w końcu znalazł nas Peter.

Zapadła cisza.

— Dobrze się stało. Tam nic mnie nie czekało. Tutaj jestem szczęśliwa i nie mogłam sobie wyobrazić lepszego losu — uśmiechnęła się do mnie — Czasem żałuję, że kiedykolwiek poznałam własną przeszłość. Rozumiem też czemu Peter ją nam wymazał.

Take me to the Neverland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz