Peter P.O.V.
— Sądzę, że stosownym pomysłem będzie zorganizowanie treningu! — rozłożyłem ramiona zadowolony. Niezadowolona reakcja Zaginionych Chłopców tylko utwierdzała mnie w tym, że należy organizować więcej treningów.
Na ich szczęście, ten planuje inny i na zupełnie innych zasadach. Mianowicie muszą podszkolić swoje umiejętności pływania, bo są one DOŚĆ kluczowe w walce z wodnym smokiem.
— Ashlynn — powiedziałem spokojnie, łapiąc dziewczynę za ramię. Odwróciła się do mnie, uśmiechając szeroko. Kto lepiej uczy pływania niż syreny? Mogłem ją teoretycznie poprosić, żeby zawołała koleżanki, ale z kilku powód był to zły pomysł. Między innymi, nie można było ufać „nieoswojonym" syrenom. Nie są to z natury dobre istoty. Ich negatywna osobowość mi wisi, ale przeszkadza ich nieobliczalność. Muszę panować nad sytuacją.
Fioletowe tęczówki wbiły się w moje oczy, a ja zacisnąłem usta, żeby nie wpaść na żaden głupi pomysł. Nie planuje całować nikogo po ostatniej aferze z Sandy. Nie potrzebuje więcej problemów, niejasności i co najważniejsze - uczuć.
— Słuchaj, chcę żeby chłopcy podszkolili się w pływaniu. Możesz się tym zająć? — jednak wszelkie chęci całowania Ashlynn mi odeszły w sekundę. Czasem za bardzo przypominam nastolatka.
— Jasne, ogarnę to — uśmiechnęła się życzliwie.
Kiwnąłem głową i odszedłem.
Zmierzyłem otoczenie spojrzeniem, upewniając się że wszyscy ćwiczą.
Oczywiście ćwiczyli wszyscy oprócz jednej osoby. No i oprócz Alexa, ale nauczyłem się już nie reagować, ani nie pokładać żadnych nadziei w tym leniwym i niemal psychotyczne pozytywnym chłopaku.
Wendy P.O.V.
— Sandy — usłyszałam ironiczny głos, a zara potem zobaczyłam uśmiech w tym samym tonie — Dlaczego nie raczysz sobie poćwiczyć?
Otworzyłam usta, chcąc odpowiedzieć na tysiące sposobów, ale ostatecznie zacisnęłam z powrotem wargi i przymierzyłam się do rozpoczęciu treningu. Uzgodniłam wcześniej ze sobą, że bezpieczniej dla mnie i zdecydowanie wygodniej dla wszystkich, będzie przystanie na rozkazy pana „mam pręta w dupie".
Instynktownie podrapałam się po ramieniu, które teraz dawało mi się wyjątkowo we znaki.
Peter zmarszczył brwi, ale udawałam, że tego nie widzę. Zacisnęłam zęby, powstrzymując chęć przejechania paznokciami po ręce. Chcąc nie chcąc, podrapanie się po swędzącym miejscu, nakręca tylko błędne koło, więc oczy mi łzawiły od chęci potarcia tego cholernego barku.
— Pokaż mi swoją rękę.
— Spierdalaj.
Zielonooki podwinął mój rękaw. Westchnęłam, masując wolną dłonią moje zatoki. Zerknęłam jednak na swędzące miejsce. Super. Czarna dziura się powiększyła. Może zacznę tam wrzucać śmieci? Bardzo ekologiczne byłoby nie zapełnianie śmietników, tylko prosta likwidacja odpadów.
— Długo to masz? — Peter zmarszczył brwi i przyglądał się mojemu ramieniu.
— Tak. Gniję przez twoją obecność.
CZYTASZ
Take me to the Neverland
Fantasy„Bo...wszystkie dzieci dorastają. Tylko...jedno nie." „Skakaliśmy i śmialiśmy się. Bose stopy odbijały się od kamiennej drogi, tworząc wakacyjną muzykę dla uszu. Odgłosy szczęścia łączyły się w całościowy rytm, który niósł się nocną ulicą. Wydawał...