103 | karczma

543 54 152
                                    

No nie!

Natychmiast podbiegłam do najbliższego pirata i mocno się go złapałam.

Jack przycisnął mnie do siebie, ale pod wpływem pyłu wróżek, sam zaczął się unosić w powietrze.

— Myśl jakieś złe myśli — powtarzał w kółko — myśl, myśl!!! Mordowane króliczki ee... — zaczął wymyślać, a ja zaciskać oczy, wyobrażając sobie opisywane obrazy — ...samotne babcie, konfidenci e...czego ty jeszcze nie lubisz...

— To nic nie daje! — krzyknęłam, ale w tym momencie poczułam rękę na pasie, która poderwała mnie ze sobą w powietrze — ZOSTAW MNIE!!! — wrzeszczałam.

— Puszczaj ją!!! — ryczał za mną Jack.

— PRZYGOTUJCIE NATYCHMIAST ARMATY!! — wydał rozkaz Fallor. To był genialny pomysł, więc nieco mi ulżyło. Wciąż jednak z każdą sekundą się oddalałam!

Patrzyłam na oddalających się piratów, którzy ułożyli się w grupkę i panicznie do mnie wrzeszczeli. Reszta rzuciła się do armat.

Chcą mnie zabrać od rodziny!!!

Natychmiast wyszarpałam sztylet z pasa. Moim porywaczem okazał się być Colton, więc natychmiast rozcięłam jego rękę sztyletem. Chłopak syknął, ale automatycznie mnie puścił.

Zanim zdążył poprawić uchwyt, ja zaczęłam już spadać.

Zaczęłam wrzeszczeć, bo paniczne motyle w brzuchu wcale nie należały do przyjemnych.

Nagle zobaczyłam coś w wodzie. Wielki czarny cień przemknął pod statkiem, a natychmiast na oceanie zapanowały fale.

Serce mi stanęło na moment.

W tej całej panice nawet nie zauważyłam, że zatrzymałam się w powietrzu. Otworzyłam usta w szoku, ale teraz nie było czasu na cieszenie się z nabycia umiejętności latania.

— Wendy do góry!! — słyszałam nad sobą.

— Co się dzieje?!? — krzyczałam. Nic nie rozumiałam, ale woda zaczynała falować, a piraci panikować. Ich statek niebezpiecznie się chwiał, a pod nim wciąż widać było wielki cień.

— DO GÓRY!!! — krzyknął ktoś, ale ja nie wiedziałam jak! Próbowałam kopać nogami tak, żeby wznieść się wyżej, jednak było to na nic. Panika zaczęła ściskać moje gardło.

Cień znikał. Stawał się coraz mniejszy, ale czułam, że to cisza przed burzą.

Usłyszałam świst, a jakiś chłopiec złapał mnie i w tempie natychmiastowym pognał do góry. Ja jednak patrzyłam w dół.

I nagle jeden wielki huk. Jeden wielki hałas, mój wrzask i krzyki piratów.

Dokładnie pod statkiem, z wody wyskoczył ogromny potwór. Kolos osiągający sto metrów, wyskoczył spod tafli i swoją paszczą objął cały statek. Jego ciało pokryte było łuskami i ociekało wodą. Potworne czarne i puste oczy patrzyły we wszystkie możliwe strony, a przez grzbiet biegła wielka pręga, z której strumieniami lała się woda.

Serce mi stanęło. Jego paszcza zamknęła się dosłownie kilka metrów pod moją nogą, więc panicznie ją cofnęłam.

Łzy napłynęły mi do oczu widząc, jak moja rodzina zostaje połknięta, a następnie z ogromnym hukiem wędruje z potworem na dno ocean. Natychmiast na oceanie zaczęły szaleć przeogromne fale.

Zrobiło mi się słabo, więc zaczęłam opadać.

Nabierałam histerycznie powietrza. Ręce mi się trzęsły, a głos się łamał.

Take me to the Neverland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz