3 | Polecimy do Nibylandii (sprawdzone)

2.2K 116 176
                                    

— Ja chcę z szynką! — mały rudzielec wyrwał drugiemu chłopcu agresywnie pizzę.

Dwoje krasnali zaczęło się przepychać i nawzajem okładać pięściami. Nie zamierzałam uczestniczyć w tym durnym sporze o jeden głupi kawałek pizzy. Nie zniżałam się do poziomu mojego rodzeństwa.

— Wendy, oddaj mi swoją! — krzyknął w moją stronę Michael, zabierając moją pizzę.

— Niby z jakiej racji?! — prychnęłam i razem z braćmi zaczęłam walkę. Oni tłukli się o kawałek pizzy, ja również tłukłam się o kawałek pizzy, ale ja w odróżnieniu od nich, chciałam odzyskać własny, a nie ukraść komuś.

— No nie bądź taka!

— Przestańcie się bić! — wrzasnęłam, wyrywając im jedzenie. Odzyskałam co moje, więc nie planowałam brać już udziału w ich żałosnym sporze.

— Zamknij się, Wendy!

Zamachnęłam się i zdzieliłam większego brata po pustym łbie.

— Pożałujesz! — rzucił się na mnie.

— Dzieci, uspokójcie się! — słyszałam z oddali krzyki mojej mamy.

Nie zamierzam się uspokajać. W momencie gdy Michael siedział na Johnie i okładał go małymi pięściami po brzuchu, ten walczył o to, żeby się podnieść. Pociągnął za obrus, a całe jedzenie spadło na ziemię.

Naczynia roztrzaskały się na drobne kawałki, robiąc przy tym straszny hałas. Wystraszyłam się nagłego dźwięku, ale szybko zacisnęłam szczękę i wbiłam wściekłe spojrzenie w braci.

— Super, teraz nikt nie zje — warknął w naszą stronę John — To wasza wina!

— Nie mam ochoty nawet dociekać co zaszło! — mama krzyknęła, machając rękami — Brak mi do was sił. Idę spać, rano ma to być posprzątane. Przeginacie, naprawdę.

Odprowadziłam kobietę wzrokiem do drzwi i zaraz gdy zniknęła z mojego pola widzenia, warknęłam agresywnym tonem
— Jesteście nienormalni?

John założył ręce na piersi.

— Sama jesteś nienormalna — oburzył się Michael.

— Ktoś ci kazał ingerować? — poprawił okulary John.

Miałam ochotę go wyśmiać.

— Sprowokowaliście mnie — na moje słowa, chłopak prychnął.

— Może poprostu posprzątajmy — westchnął cicho najmłodszy z nas.

Wzięłam głęboki wdech i jednogłośnie z Johnem przyznaliśmy Michaelowi rację. Aż dziwne, że dziewięcioletni chłopiec myślał trzeźwiej, niż piętnastolatek i piętnastolatka, która co prawda niedługo będzie miała szesnaście, ale to nie było nieistotne.

Ogarnianie salonu zajęło nam jakieś czterdzieści minut, ponieważ sos trzeba było potraktować cięższymi chemikaliami, a i tak zostały tłuste ślady. Po skończonej pracy musiałam przyznać, że naprawdę nieźle sobie z tym poradziliśmy. Nie należeliśmy do grupy zgranych i szanujących się rodzeństw, ale jak przyszło co do czego, to stawaliśmy za sobą murem. Tak mocno, jak się kochaliśmy, tak mocno się też kłóciliśmy.

Take me to the Neverland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz