Widząc martwe ciało chłopaka, nie myśląc wiele, zaczęłam się drzeć. Darłam się tak głośno, że niektóre stalaktyty zaczęły drżeć. Byłam przerażona. To było ohydne. Obleśne. Straszne. Okropne!
Ceddar z kąta ryczała razem ze mną, a Alex niemal się rozbeczał i zaczął walić histerycznie pięściami w drzwi.
Smok najwyraźniej nie był zadowolony z naszego strachu, bo zarył głośno i rozwarł japę tak bardzo, że opluł nas z góry na dół, a cała ziemia się zatrzęsła.
Straciłam równowagę i wyrżnęłam kością ogonową o kamulce. Mruknęłam coś niezrozumiale i zaczęłam masować obolały tyłek.
Ale krasnoludy muszą mieć satysfakcję. Pewnie myślą, że już nie żyjemy.
— Tak, czy inaczej taki był plan — zaśmiał się gorzko Peter, ale nie brzmiał przekonująco.
To była prawda. Naszym planem było rzucenie Damona w najważniejszym momencie do paszczy smoka. Nie spodziewaliśmy się chyba jednak takiego rozmiaru potwora, agresji i żądzy krwi. Nie przygotowaliśmy się jednak na tak nagły zwrot wydarzeń i niespodziewane pobycie się wroga.
— Super. Mamy mu podziękować? — warknęłam do chłopaka, ale machnął na mnie ręka nie odwracając się, na co wywróciłam oczami.
— Wracajmy do domu! — wrzasnął Alex, przytulony do jakiegoś kamienia w rogu, zwracając tym samym na siebie uwagę smoka. Bestia dmuchnęła na niego wściekła i tupiąc tak mocno, że ziemia się trzęsła, zaczęła się do niego kierować. Blondyn zaczął piszczeć tak głośno, że już nie miałam pojęcia które z nich jest głośniejsze, a moje bębenki zmieniały się w krwawą masę.
— Co robimy?! — wydarłam się do Petera.
Chłopak zagryzł policzek od środka i po chwili namysłu wyjął z pasa długi sztylet.
— To co zawsze — westchnął — Walczymy.Wyjęłam z pasa rewolwer i nie myśląc wiele przeładowałam, po czym wycelowałam go centralnie w głowę smoka. Nawet nie pomyślałam o tym, jakie wyrzuty sumienia miałabym zabijając go. Nie byłam stanie zabić muchy, a co dopiero tak wielkiego stworzenia.
Jednak najwyraźniej nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, a pociski odbiły się od skóry niczym zwyczajne kamyczki.
Po pierwsze od kiedy ja umiem strzelać z rewolweru?
— Jezus — szepnęłam, gdy żółte przeszywające oczy smoka skierowały się w moją stronę, a ociekające krwią kryły wysunęły jeszcze bardziej, już wcześniej.
— Jaki plan?! — krzyknęłam panicznie, przerażona wyglądem potwora.
— Musimy odwrocić jej uwagę od Alexa! — krzyknął Peter z rutynową irytacją w głosie.
Na jego słowa reszta od razu się rzuciła w obronie chłopaka, który najwyraźniej naprawdę sobie nie radził. Skulił się w rogu jaskini i schował głowę w kolanach. Całkowicie blady Brendan wyjął nóż z pasa i ruszył agresywnie na smoka, pokonując tym samym wszystkie jego strachy na rzecz przyjaciela.
Nie zdążył jednak nawet dobiec, bo smok odepchnął go z taką siłą, że przeleciał przez pół jaskini i przywalił głową w kamień. Za każdym uderzeniem chłopców, serce na chwilę mi stawało, ale szczerze cieszyło mnie, że nie dostał kopniaka, bo tego mógłby nie przeżyć.
Ethan zaplanował inny atak, a z mojego punktu widzenia widziałam, że polegał na skradania się bardzo cicho od tyłu do Valice ze sztyletem w ręce.
Tak naprawdę, to nie mam pojęcia na co nam te matalowe narzędzia potrzebne, skoro skóry potwora nie przebiły nawet pociski rewolweru. Scyzoryki niewiele zdziałają.
![](https://img.wattpad.com/cover/204325469-288-k802212.jpg)
CZYTASZ
Take me to the Neverland
Fantasy„Bo...wszystkie dzieci dorastają. Tylko...jedno nie." „Skakaliśmy i śmialiśmy się. Bose stopy odbijały się od kamiennej drogi, tworząc wakacyjną muzykę dla uszu. Odgłosy szczęścia łączyły się w całościowy rytm, który niósł się nocną ulicą. Wydawał...