55

901 64 419
                                    

Peter P.O.V.

Cały zesztywniałem. Co ona odwala?

Walczymy ze smokiem! W ogóle nie umiałem pojąć tej absurdalnej sytuacji.

BLEEEEEEEEE!

LEDWO POWSTRZYMAŁEM ODRUCH WYMIOTNY!

Co ona sobie w ogóle wyobraża?!

Oplotła się wokół mnie niczym jakiś wąż i wyglądało to serio niepokojąco. Tak naprawdę nie miałem pojęcia co zrobić. Ściskać jej z pewnością nie będę, a sama zacisnęła mi się tak na pasie, że trochę mnie zemdliło. Ponadto przecież miałem broń na brzuchu. Nie miałem pojęcia jakim cudem żaden nóż jej nie wydłubał oka.

Nie zasługiwała na chociażby słowo. Nie znosiłem jej. Do tego stopnia, że w tamtym momencie czułem niewyobrażalną złość. Ogromną wściekłość przez jej zachowanie.

Poklepałem ją więc ziomalsko po plecach mając nadzieję, że to wystarczy. Ja muszę walczyć, a ona się przytula. No bez jaj.

Dobra, teraz puszczaj.

— Dobrze się czujesz? — syknąłem zmieszany. Rozejrzałem się wstydząc się dziewczynki i tego, co odwala — Sandy nie rób siary — Felix i wielu chłopców się na nas gapiło mimo sytuacji. Ona mnie upokarzała — walczymy ze smokiem. Ogarnij się — syknąłem i łapiąc jej nadgarstki za plecami, powoli je od siebie odwiązałem i oddałem właścicielce.

Byłem wściekły. Wściekły o to, że wydaje jej się że może mnie dotknąć. Byłem wściekły, bo to nie był idealny moment na wszczynanie kłótni, a miałem na nią ochotę. Byłem wściekły zaistniałą sytuacją, a zwyczajna złość powstała z obrzydzenia. Ta laska była nie do ogarnięcia.

Zebrało jej się na uczucia.

Pffff

Pf

Pśś

Czy ja wyglądam na człowieka?! Co to ma być w ogóle? Co ona sobie wyobraża?! Byłem po prostu niesamowicie wściekły. Sam nie mam pojęcia co mnie aż tak rozwścieczyło, ale czułem, jak oczy przybierają ciemniejszy kolor, a z palców powoli zaczynają trzaskać zielone iskry.

— Nie rób tego więcej — syknąłem i nie myśląc wcale, odbiegłem od niej.

Spojrzałem na Dzwoneczka. Była zupełnie bezbronna, a ciało miała kompletnie sine. Uśmiechnąłem się smutno i podszedłem do niej. Była zimna, a włosy przestały jej lśnić. Ponadto nie roztaczała już wokół siebie tych złotych pyłków, a jej światło przestało razić w oczy, co wielokrotnie kazałem jej zakrywać, bo wypala mi tęczówki. Teraz jednak mi tego brakowało. Trzeba było działać. Nigdy nie pozwoliłbym jej skrzywdzić, a teraz była zupełnie bezbronna.

Kucnąłem przed blondynką i odsłoniłem jej z twarzy kilka kosmyków włosów. Wzdrygnęła się lekko i delikatnie obróciła na prawy bok.

Nagle obok mnie spadł ogromny głaz, który cudem nie rozwalił mi łba.

Przekląłem w myślach i westchnąłem. Ciężka sytuacja. Nie miałem pojęcia co jej jest i szczerze miałem nadzieję, że nie zalicza się do ważnych dolegliwości i ją z tego wyciągnę. Była osobą, która znała mnie najlepiej. Była ze mną od zawsze. Dosłownie od moment narodzin.

Bo każde dziecko ma swoja wróżkę. Dosłownie każde, ale nie wszystkie w nią wierza i zdają sobie z niej sprawę. Bardzo łatwo ją skrzywdzić, a nawet zabić. Wystarczy wypowiedzieć zakazane słowa o braku wiary w nie, a od razu padną trupem.

Take me to the Neverland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz