38

893 65 65
                                    

Następne dwie godziny spędziłam na polerowaniu mojej broni, obserwowaniu krajobrazu, przechadzaniu się po łódce i przeszkadzaniu chłopakom w spaniu. A to ściągnęłam komuś skarpetkę, a to podwinęłam bluzę, a to położyłam coś na twarzy.

Zawsze lubiłam broić i spokojnie można było mnie okrzyknąć łobuzem.

Siedziałam właśnie na parkiecie i próbowałam za wszelką cenę oczyścić trochę napis na pokładzie, który ostatnio Peter wyrył. W końcu się udało, a moją ciekawość zaspokoił napis „Peter Pan tu był". Niby zwyczajny, ale wydawało mi się, że ma za sobą jakiś ukryty przekaz. Może spodziewał się, że możemy przegrać wojnę i na wszelki wypadek zaznaczył, że był na łódce obecny?

Nie wiem.

To dziwne, że wcześniej bałam się potworów pod łóżkiem i czułam się bezpiecznie w objęciach mamy. Jestem ciekawa co by powiedziała widząc, że ze strachem radziłam sobie teraz trzymając rękę na nożu, czy pistolecie, a bałam się o właśnie życie.

Wydaje mi się, że zostawiłaby to bez komentarza.

— Czemu nie śpisz? — moje nostalgiczne rozmyślania przerwał ten głos, którego tak niesamowicie nienawidziłam. Osoby, przez którą mimo wszystko byłam strasznie zazdrosna.

— Nie twoja sprawa? — odpowiedziałam sarkastycznie. Ceddar zamilkła na chwilę i kiedy już myślałam, że wróciła do spania, to uslyszałam jak wstaje. Wywróciłam oczami i siedziałam w dalszym ciągu do niej tyłem.

— Czemu mnie tak nie lubisz? — zapytała siadając obok mnie.

— Może nie mam obowiązku? — odpowiedziałam.

Dziewczyna westchnęła i dotknęła moich włosów. Momentalnie się wzdrygnęłam i odwróciłam się mierząc ją oburzonym spojrzeniem. Nawet ledwo po wstaniu wyglądała idealnie.

Uśmiechała się do mnie promiennie, po czym wyciągnęła z pasa szczotkę o miedzianej rączce i złotych wstawkach. Bez mojej zgody zaczęła mnie czesać.

— Co ty robisz? — zapytałam pretensyjnie i wstałam by wzmocnić słowa.

— Chcę Ci pomóc. Zrobię ci dwa dobierane warkocze, zgadzasz się? — zapytała wstając razem ze mną. Zmierzyłam ją lodowatym spojrzeniem, ale przydałoby się uczesanie tych kudłów.

Usiadłam na swoje miejsce i pozwoliłam, by ta wredota ogarnęła moje włosy.

Siedziałyśmy w ciszy i nie miałam ochoty zaczynać z nią konwersacji. Muszę przyznać, że wcale tak nie ciągnęła, a nie czułam prawie nic. Nawet przyjemnie było, jak zaplatała mi warkocze.

— Powiesz mi czemu mnie tak nie lubisz? Chciałabym się z tobą chociaż zakolegować. Dogaduję się z każdym, tylko nie z tobą — westchnęła.

— A z Peterem się jakimś cudem dogadujesz? — zakładałam że wcale nie byłam jedyna. Chłopak był miły tylko i wyłącznie dla Zaginionych Chłopców. A nawet nie zawsze.

— Tak, a czemu? Wczoraj pomógł mi znaleźć jakiś koc i śpiewał ze mną piosenkę Zaginionych Chłopców — spojrzałam na nią powoli, nie wierząc własnym uszom — Nawet zaplótł mi co prawda dość krzywego, ale warkocza. Przecież mam z nim kupę wspomnień. Tyle lat się znamy — westchnęła — On mnie umie rozbawić jak nikt inny — zarechotała — I do tego jest bardzo przystojny — zadzwoniło mi w uszach. Co takiego zrobił? To brzmiało jak nieśmieszny żart. Poczułam się nagle wściekła. Sama już nie wiem o co. To znaczyło, że chłopak był niemiły TYLKO I WYŁĄCZNIE dla mnie.

Coś było ze mną nie tak, czy co?!

Zbyłam jednak moje myśli i skarciłam się, żebym nie myślałam o tym. Od kiedy zależy mi na jego sympatii? Jednak jakoś trafiało do mnie to, że mnie jedynej nigdy nie tolerował. Chociaż jakby nie patrzeć, to on był też jedyny nie lubiący mnie. Może to z nim było coś nie tak?

Take me to the Neverland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz