12 | Prawdziwy arsenał młodego mordercy ✅

1.4K 88 103
                                    

Dotarliśmy w końcu do domku. Była to duża budowla zrobiona z ciemnego drewna. Peter przeczesał włosy i wyminął mnie, lekko szturchając z bara. Posłałam mu wrogie spojrzenie i ruszyłam za nim. Brunet z rozmachem otworzył drzwi, wpuszczając mnie jako drugą.

Moim oczom ukazał się spory pokój ze ścianami wypełnionymi po sufit różnorodną bronią. Pośrodku stało podwójne ciemne łóżko i pare innych mebli. Chłopak śmiało wszedł do środka i podszedł do jednej z półek.

— Prawdziwy arsenał dla młodego mordercy — podsumowałam, siadając na łóżku.

Zielonooki uśmiechnął się pod nosem i zdjął kilka pistoletów z półek.
— Idź się przebrać.

Już chciałam pytać o to, w co miałam się przebrać, ale wymacałam obok siebie starannie poskładaną stertę ubrań.

Zmarszczyłam brwi, ale po krótkiej wymianie zdań z moim alter ego, zdecydowałam się posłuchać Petera. Podniosłam rzeczy i podeszłam do chłopaka. Ten czując, że stoję obok niego, wymownie uniósł brwi zmieniając magazynek.

— Gdzie? — przekręciłam głowę, wpatrując się w plecy Petera. Przez czarną koszulkę mogłam zobaczyć jego bardzo widoczne mięśnie, a to cholernie mnie rozpraszało.

Burknął coś i wskazał głową za siebie. Spojrzałam tam, ale nie zauważyłam niczego, za czym mogłabym się schować.

Przymknęłam oczy.

— Bardzo zabawne — warknęłam, gdy dotarł do mnie jego pomysł. Miałam się przebierać za nim.

— No nie wiem, ja się nie śmieje — mruknął, nie odwracając się nawet w moją stronę.

A pieprzyć go.

Spojrzałam na ciuchy, trzymane przeze mnie w rękach. Dostałam czarną sportową bieliznę, którą swoją drogą nie miałam pojęcia skąd wytrzasnął. Krótkie, bardzo poszarpane spodenki jeansowe, czarną koszulkę z jakimiś agresywnymi wzorami w stylu czaszek czy szarpanych napisów. Czarne buty do połowy łydki ze sznurowadłami i ciemną bluzę z kapturem i kieszenią z przodu. Na widok stroju, pokiwałam głową z uznaniem. Fajny ficik. Poważnie. Nawet nie chciałam pytać Petera skąd go wyciągnął, bo pewnie i tak nie uzyskałabym odpowiedzi, a jedynie ironiczny uśmieszek i wredny komentarz odnośnie pilnowania własnych spraw.

— Nie podglądaj mnie tylko — ostrzegłam go.

— Jakbym nie miał nic lepszego do roboty — odpowiedział, głośno przeładowując magazynek w wielkim rewolwerze.

Ubrałam wszystko na siebie i powiem szczerze, że wyglądałam bardzo dobrze. Niby zwykle ubrania, ale w takich czułam się najlepiej. Nie byłam jednak pewna po jaką cholerę mi takie buty, ale nie dało się ukryć, że były fantastyczne. Na jednej ze ścian wisiało lustro, w którym widziałam, że koszulka miała idealnej długości rękawki, spodenki pasowały do mojego ciała i te niesamowite buty.

Z uśmiechem na twarzy odwróciłam się, patrząc na chłopaka opartego o ścianę i wpatrującego się w swoje buty z nieobecnym wzrokiem. Wyczuwając, mój wzrok, spojrzał na mnie i uniósł jedną brew. 

— Spoko — ocenił profesjonalnym okiem i odwrócił wzrok — W końcu nie będziesz biegać półnaga.

Prychnęłam, rzucając dzisiejsze ciuchy i moją bieliznę na łóżko.
— Co z tym? — podrapałam się po ramieniu, nie czując już takiego skrępowania.

Chłopak przejechał językiem po wewnętrznej stronie policzka i wzruszył ramionami, odwracając się do mnie tyłem.
— Chodź tu i zdejmij koszulkę — nakazał.

Take me to the Neverland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz