34

967 71 80
                                    

Wendy P.O.V.

Znowu to się stało. Już nie panowałam nad sobą. Piraci złapali nas ponownie, a ja straciłam już jakąkolwiek chęć do walki.

W każdej chwili mogłam kogoś zabić. Krzywdziłam wszystkich na każdym kroku. Tak było, jest i zawsze będzie. Nabrałam powietrza przez nos, a przede mną stanął zszokowany Hook.

Patrzył na mnie ze swoim wytrzeszczem i ociekającymi wodą włosami.
— Waleczna — szepnął — A jaka ładniutka — złapał nagle moje policzki swoimi palcami, a ja z wielkim trudem powstrzymałam się od naplucia mu w twarz.

Przełknęłam ślinę i wyprostowałam się pokazując mu, że się go nie boję.

— Weźcie ich do naszego... — zawahał się na chwilę i przekrzywił głowę odwracając się ode mnie — Tajemnego miejsca dla takich, jak oni.

Piraci pchnęli mnie w stronę już naprawionej deski. Nie ufałam im i bałam się, że mnie tam wrzucą. A ciężko jest pływać z zawiązanymi rękami.

Po co w sumie mieliby mnie zabijać?

No właśnie. Uspokój się

Alex podszedł do mnie i gapiąc się ponad nas na pokład, wyszeptał;
— Wendy...ja oślepłem, czy tam jest Ceddar?

Spojrzałam na niską dziewczynę w pirackim stroju o brązowych włosach i białych pasemkach. Wyglądała na osobę w moim wieku, lub niewiele młodszą.

Co siostra Alexa tam robiła? Przecież podobno zginęła. Chłopak mi mówił, że zginęła z rąk Hooka. Jakim cudem trup wygląda jak człowiek i chodzi po pokładzie statku oprawcy?

Wytrzeszczyłam oczy i nie zdążyłam już nic powiedzieć, bo zostałam przeprowadzona przez deskę. Syknęłam stając na kostce i zacisnęłam usta. Naprawdę bardzo mnie bolała.

Weszliśmy na pokład, a tam ustawili nas obok siebie opartych o jakąś drewnianą ścianę. Rozejrzałam się po chłopcach. Wszyscy wyglądali na przestraszonych, albo conajmniej zaniepokojonych. Tylko Peter oaza spokoju podśmiewywał się co jakiś czas i patrzył wymownie w niebo.

Podeszła do nas jakaś wysoka piratka o kręconych włosach i gorsecie zaciśniętym na brzuchu tak mocno, że biust dosłownie wyskakiwał z sukienki. Przystawiła sztylet do szyi Brendana, którego wzrok spoczął poniżej twarzy.

Pacnęłam go dyskretnie w brzuch, a on uśmiechnął się zawstydzony. Piratka zacisnęła zęby i warknęła
— Pod pokład.

Kapitan stał za nią i uniósł ręce do nieba.
— Lydia nie rządzisz tutaj! To mój statek! — kobieta coś mu odpowiedziała, ale paru piratów odwiązało nas i bez zbędnego gadania, popchnęło schodami w dół. Starałam się oszczędzać kostkę, ale kuleć też nie mogłam, bo od razu domyśliliby się że coś jest nie tak — ...Ale ja mam gdzieś co ty w tym swoim zasranym Nowym Yorku robiłaś... — rozmowę Hooka przerwał nam huk zamykanej klapy od wejścia.

Ciekawiło mnie, kim była kobieta i co tutaj robiła. Nie wiem jednak czy się kiedykolwiek tego dowiem. A przynamniej ciężko będzie.

Przed nami rozpościerały się krótkie schodki, a przed nimi niewielkie pomieszczenie z metalowymi okręgami na zapięcie rąk. Śmierdziało ru stęchlizną i byłam pewna, że ktoś tu ostatnio umarł. Podłoga była mokra i modliłam się, żeby to nie była krew.

Take me to the Neverland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz