37

924 63 93
                                    

Poprawilam na mojej głowie gruby, kraciasty koc i przetarłam po raz setny powieki.

Dzwoneczek wcześniej wyczarowała ognisko. Nie, nie żartuję. Na środku drewnianej łódki palił się ogień i nic poza tym nie płonęło. Nie wiem jakie cuda odpowiadały za to, ale byłam już zbyt zmęczona, żeby do tego dochodzić.

Miejsce obok mnie zajął Damon, po drugiej stronie Felix, a jeszcze dalej siedział Zack. Teraz Zaginieni Chłopcy niewerbalnie podzielili się na dwie grupy. Wielkich fanów Ceddar, w której był Brendan, Colton i Alex. Druga, to byli wierne mi ziomki, czyli chłopcy siedzący obok mnie. Trzecia grupa to byli ci, co mieli wywalone, czyli oczywiście książę Pan i Ethan.

Miałam żal do Alex'a, że tak po prostu z nikąd zapomniał o mnie. Patrząc jeszcze na to, jak na mnie patrzył, wnioskuję że i on miał coś do mnie. W tamtym momencie przykrywał znudzoną już Ceddar, setnym kocem. Wywróciłam oczami i wróciłam do pieczenia mojej pianki. Oczywiście była już zwęglona. Westchnął i wyrzucił ją na stos zepsutych przeze mnie słodyczy.

Ciągle nabijałam nową, a potem odpływałam gdzieś myślami. Wracajac do niej, nie była już nigdy zdolna do użytku.

Na łódce panowała niezręczna cisza. Ja byłam obrażona na Alexa, a on na mnie i niemal namacalna była napięta antmosfera. Dwie grupy rozmawiały tylko ze sobą, a Peter i Ethan siedzieli po środku z wyciągniętymi prze sobą nogami. Miny mieli bardzo zmieszane i zerkali co jakiś czas to na jedną grupę, to na drugą.

— Może zaśpiewamy? — zapytał Ethan wyciągając z torby fletnię. Podał ją Peterowi z typowo kamienną dla niego miną. Widząc ją, wyprostowałam się od razu. Zupełnie zapomniałam o tym typowym dla bohatera książek instrumencie.

— Pieśń Zaginionych Chłopców? — krzyknęli nagle ożywieni Brendan i Felix. Uśmiechnęli się do siebie, a przynajmniej między nimi atmosfera trochę rozluźniła się.

Nie chciałam kłótni między chłopcami. Zwłaszcza z mojego powodu. Oczywiście, że byłam wściekła na Alex'a o Ceddar. Nie chciałam się jednak przyznać. Wystarczyło wymyślić dobrą zemstę. Wierzyłam, że chłopak nadal zajmuje jakieś miejsce na liście ważnych dla mnie osób. Dlatego też jeszcze nie wydłubałam mu oczu.

Wszyscy wyrazili duże chęci do śpiewania. Tylko ja i Ceddar uśmiechnęliśmy się zmieszane. Tylko płeć i nieznajomość tekstu nas łączyła. Dziewczyna widząc, że zareagowałyśmy tak samo, wyszczerzyła się do mnie. Odpowiedziałam ostrym spojrzeniem i je odwróciłam.

Chłopcy zaczęli klaskać, Peter grać, a z ich ust wydobywała się melodia. Były dwie zwrotki piosenki, w których słychać było już rozluźnione śmiechy chłopców i żarty. Słowa melodii były przesiąknięte magią i opowiadały z grubsza o dzieciństwie, wróżkach i obelgach w stronę Kapitana. I to ostrych obelgach. Wspomniano tam jeszcze istoty takie jak Evreny, Trebtile, czy Solbany, ale nie kojarzyłam ich. Później napewno się dowiem, czego są przedstawicielami.

Nagle Ceddar wstała i spojrzała na wszystkich po kolei;
— Pamiętam was! — pisnęła— Ciebie Alex! Ciebie Brendan! Colton! Max! Ethan! Felix! — zaśmiała się głośno — Ja was wszystkich pamiętam! — I ciebie Peter też! — uśmiechnęła się do niego zalotnie.

— Mnie w pierwszej kolejności — uśmiechnął się arogancko, a dziewczyna zachichotała.

Na jej gest, skrzywiłam się z niesmakiem.

***

Ponieważ na horyzoncie już zapadł zmrok, to wszyscy wokół mnie, pogrążyli się we snie. Jeszcze wieczorem Dzwoneczek wyczarowała fioletową tablicę, przyozdobioną w kwiatki.

Take me to the Neverland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz