*wlaczcie muze na moj znak*
Wendy P.O.V.
Kobieta bardzo przy kości nałożyła mi na twarz białą masę tłumacząc, że to „bielidło". Nie ufałam jednak kosmetykom XVIII i ponadto makijaż tych czasów w żadnym stopniu nie wpisywał się w mój gust.
Obrzydliwa maż złożona z talku, tłuszczu i toksycznych substancji ohydnie rozlała się na mojej twarzy. Niemal mnie cofnęło.
— Przypudrujemy cię! — zagdakała Mary, na co uśmiechnęłam się sztucznie. Wiedziałam, że mój finalny wygląd będzie tragiczny.
Tym bardziej, że wiem z czego złożony jest ten biały proszek. Zmielona mąka ryżowa, zbożowa lub talk na twarzy, nie brzmiał zbytnio zachęcająco.
— Jeszcze puder perłowy — pomacała mnie brudnym pewnie pędzlem po policzkach. Substancja przypominała dzisiejszy rozświetlacz.
Już bez komentarzy dołożyła prymitywną wersję różu, pomalowała moje usta jedynie na środku tworząc ohydny i sztuczny dzióbek. Na koniec dorysowała czarnego pieprzyka po prawej stronie ust, co nie wyglądało naprawdę atrakcyjnie.
— Gotowa! Wyglądasz cudownie! Idealnie na żonę księcia Williama! — wrzasnęła podekscytowana, co mnie się nie udzieliło.
Podeszłam do lustra powoli. W odbiciu zobaczyłam siebie we wczorajszej sukience i grymasem na twarzy. Za mną stała Ceddar oparta o ścianę. Zakryła dolną część twarzy ręką patrząc na mnie przerażona.
Wyglądałam ohydnie. Biała twarz jak u trupa wybijała się na pierwszy plan. Na policzkach miałam różowe okręgi, a nad ustami niegustowny pieprzyk. Makijaż warg również nie należał do ładnych. Na głowie miałam zwinięte w przypłaszczone koki warkocze, co wyglądało gorzej, niż cokolwiek. Przypomniałam szczura.
— Cudownie — jęknęłam bez przekonania. Ceddar za mną odeszła, bo nie mogła już tego słuchać.
— Mówiłam! — podekscytowana Mary opuściła pokój w podskokach.
Odczekałyśmy chwilę, aż oddali się nieznacznie od mojej sypialni. Wtedy spojrzałam na Ceddar z politowaniem, a ona wybuchnęła śmiechem.
Mary wydawała się spoko babką, ale makijaże XVIII były absurdalnie...no brzydkie. Brzydkie po prostu. Nie mówiąc już o obrzydliwej fryzurze, którą zrobiła mi babka przez Mary.
— Weź. Trzeba coś z tym zrobić — podeszła do mnie wzdychając. Sama wciąż chodziła w bieliźnie i marudziła, że nie zdążymy i ona nie dojdzie, mimo że to dwa piętra drogi stąd.
Kiwnęłam z przekonaniem głową. Na początek dziewczyna szarpnął mnie za rękę w stronę łazienki. Tam pewnie zanurzyła mi głowę w wodzie z umywalki. Cała tragedia na mojej twarzy spłynęła do odpływu. Uśmiechnęłam się widząc moją skórę. Znowu byłam piękna.
Zielone oczy wyglądały super, a piegi koło nosa na opalonej karnacji o niebo lepiej, niż trupia biel. Jakkolwiek nie gustowne w ich mniemaniu by to nie było, zamierzałam tak iść.
Ceddar zaczęła uklepywać i pryskać mi włosy tak gorącą woda, że niemal się oparzyłam.
— Powinnaś umówić się z Brendanem — powiedziałam zupełnie znikąd. Jakoś natchnęło mnie.
— Czemu tak sądzisz? — spytała. Była jednak bardzo oderwana od rzeczywistości. Skupiona na powolnym układaniu moich włosów nie za bardzo rozumiała co do niej mówię.
— Wrócimy do tego później.
***
— Oderwę ci ten ohydny stelarz od sukni. Będziesz wyglądać wieśniacko w ich oczach, ale w naszych i super — zatrzymała się z nożycami w zębach.
CZYTASZ
Take me to the Neverland
Fantasy„Bo...wszystkie dzieci dorastają. Tylko...jedno nie." „Skakaliśmy i śmialiśmy się. Bose stopy odbijały się od kamiennej drogi, tworząc wakacyjną muzykę dla uszu. Odgłosy szczęścia łączyły się w całościowy rytm, który niósł się nocną ulicą. Wydawał...