30

1K 68 51
                                    

Na pytanie Ashtona o kolejkę, nikt się nie odezwał. Chyba jasne było, że nikomu nie spieszyło się do bycia pierwszym.

Dziadek spojrzał na nas z uśmiechem i wyczekiwaniem w oczach.
— Dobra, to chodź Peter. Ty jesteś odważny — mężczyzna wystawił zachęcająco rękę w jego stronę.

Chłopak obejrzał się w jego stronę z totalnym zdezorientowaniem na twarzy;
— Co? Czemu ja? — pokazał na siebie rękami.

Wszyscy spojrzeli na niego spojrzeniem politowania. Peter był z nas faktycznie najodważniejszy i najbardziej nadawał się na mięso armatnie.

Westchnął i podszedł do Ashtona, który pociągnął go w stronę kominka.
— Siadaj — wskazał jego wnętrze, a blondyn zmarszczył brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi. — Wchodź do kominka — poprosił spokojnie staruszek.

Zielonooki zrobił to śmiejąc się cicho
— Chcesz mnie spalić?

— Jasne — mruknął Ash — tylko o tym marzę.

Peter przekrzywił głowę i uniósł brew.
— Kto wie. Co mam teraz zrobić? — zapytał stając w kominku, który pomieścił go w całości.

Starzec zrobił w powietrzu jakieś dziwaczne koło rękami i pobiegł po księgę. Alex, który stał obok mnie, oparł się na mnie chamsko, przez co ledwo trzymałam równowagę.

— Weź to — mężczyzna podał mu niebieskie kamyczki, które chłopak wziął od niego i zmarszczył brwi oglądając je z każdej strony.

— Wyglądają bardzo groźnie — powiedział sarkastycznie i jednym ruchem wziął je do ust.

— Nie jedz ich! — krzyknął zdenerwowany staruszek — Wypluj — pogroził mu palcem jak właściciel, nieposłusznego pieska.

Ta sytuacja z boku naprawdę była bardzo zabawna. Chłopak spojrzał na nas już lekko zirytowanym wzrokiem. Dawno zdążyłam się nauczyć, że Peter nie lubi jak się mu mówi co ma robić. Wypluł jednak kamyczki.

— Trzymaj je i wyobraź sobie gdzie chcesz trafić. Ale bardzo bardzo dokładnie — zagroził palcem pare razy, kładąc nacisk na ostatnie słowo — naprawdę bardzo do...

— Zrozumiałem — Peter przewał mu kolejne powtórzenie — A co jak oni pomyślą o innym miejscu? — zapytał wskazując na nas palcem. Miał rację.

Staruszek spojrzał na niego i zamrugał pare razy, ignorując jednak jego pytanie.

— Nacisnę dźwignie i powinieneś się przeteleportować — uśmiechnął się przyjaźnie i stanął obok wcześniej wspomnianej dźwigni — zasady są takie, że powinienem ci powiedzieć o możliwych skutkach ubocznych. Możesz się rozszczepić i na przykład zostawić tu rękę, nogę, lub... — przerwał na chwilę — Głowę.

Chłopiec wytrzeszczył oczy i złapał się za ramię w strachu o jego stratę
— Czekaj co?! — zbulwersował się.

— Spokojnie. To się zdarza bardzo rzadko. — uspokoił go Ashton — ale zdarza.

Obok mnie Alex prychnął cicho i zasłonił usta zanim Peter mógł to zauważyć.

— Do odważnych świat należy — staruszek poklepał zielonookiego po ramieniu — Czyż nie?

Peter uśmiechnął się słabo i wrócił do kominka. Zamknął oczy, wyobraził sobie że znajduje się pod łódką i pokiwał głową pokazując, że jest gotowy. Staruszek zaciągnął dźwignię, a ostatnie co widziałam, to jedno otwarte oko Petera, który uśmiechnął się do nas arogancko.

I zniknął. Po prostu zniknął.
— Ale czad! — krzyknęliśmy równo z Alexem, po czym synchronicznie wybuchnęliśmy śmiechem.

— Ja chcę być następny! — krzyknął pewny siebie Ethan wyrywając się z tłumu.

Take me to the Neverland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz