Rozdział 4 - Magcon Boys

5.5K 325 85
                                    

"A czy ty, Paige May Holland bierzesz, zgodnie z prawem, tego pomidora za męża?"

"Tak."

"Paige?"

"Tak, pomidorze?"

"Umm, Paige...? PAIGE. OBUDŹ SIĘ."

"Coo?..Umm, tak, już wstaję."

Przetarłam oczy i ziewnęłam. Moja mama siedziała na brzegu łóżka.

"Pomożesz mi w ogrodzie?"

"Tak, daj mi tylko chwilę żebym sie ubrała i zjadła śniadanie."

Przeciągnęłam sie i spojrzałam na zegarek, który wskazywał dziesiątą. Czy ja naprawdę spałam tak długo śniąc o pomidorach? Zeskoczyłam z łóżka i założyłam szorty i koszulkę.

Po zjedzeniu pomogłam mamie w ogrodzie przy sadzeniu letnich tulipanów. W okolicach 15:25 wróciłam do domu i wzięłam prysznic, aby zmyć z siebie brud, który przysporzyła mi praca na zewnątrz. Wysuszyłam włosy po czym uczesałam je w kok. Nałożyłam trochę maskary, ubrałam sie i wyszłam do pracy.

Gdy dotarłam na miejsce nie było zbyt wielu klientów. Zazwyczaj około 18 mamy wiele rodzin i przyjaciół, którzy organizują u nas spotkania towarzyskie na których zajadają się pizzą. Przebrałam się w firmową koszulkę i czekałam na kolejnych gości.

"Dzień dobry, jak sie państwo mają?" Przywitałam uroczą, starszą parę.

"Po prostu świetnie, dziękuję." Powiedział mężczyzna.

"Będą dziś państwo tylko we dwoje?" Powiedziałam, gdy podawałam im menu.

"Tak."

Zaprowadziłam ich do stolika w rogu przy oknie. Zapisałam ich zamówienie w notesie i podałam je pracownikom w kuchni. Zaczęłam przygotowywać im napoje, gdy usłyszałam grupę chłopców wchodzących do lokalu. Ich twarze wyglądały znajomo.

TO ONI.

omójbożeomójbożeomójboże

Zaniosłam starszej parze ich napoje i spojrzałam na chłopców z daleka.

Jack, Jack, Sam, Matt, Cameron, Taylor, Aaron, Nash, Carter, Shawn, Hayes...

Mój przyjaciel Jason zaprowadził ich do stolika na końcu pomieszczenia i zasygnalizował mi żebym przyszła wziąć ich zamówienie, bo wiedział, że ich lubię. Zaczynało ogarniać mnie zdenerwowanie. Gdy do nich podeszłam zachowywali się głośno, rozmawiali i co chwila wybuchali śmiechem.

"Cześć, jestem Paige i będę waszą kelnerką. Co chcielibyście do picia?" Powiedziałam najspokojniej jak to tylko możliwe.

"WHISKEY!" Krzyknął Matt.

"Myślę, że musisz mieć dwadzieścia jeden lat, żeby to zamówić." Zachichotałam.

"A co jeśli mam dwadzieścia jeden?" Potarł swój podbródek.

"Ahem, pieprzysz." Zakaszlał Cameron.

"W takim razie mogę zobaczyć twój dowód?" Uśmiechnęłam się.

"Masz mnie." Wszyscy chłopcy się zaśmiali.

"Paige, masz może sok pomarańczowy?"

"Tak, mam Cameron."

"Skąd znasz moje imię?" Uśmiechnął się.

"Cóż, widziałam was wcześniej na Vine'ie, a jeśli to cię nie przekonało to na twojej koszulce pisze "Cześć, mam na imię Cameron.""

"Cholera, wciąż się w to ubieram." Chłopcy zaśmiali sie.

"Sok pomarańczowy, prooooszę." Powiedział Cameron.

"Dla mnie też." Powiedział Matt.

"Mountain Dew." Powiedzieli jednocześnie Jack&Jack. Zachichotałam i zauważyłam, ze oczy Jacka G skierowane są na mnie. Czułam jak się rumienię.

Wzięłam resztę zamówień chłopców i przekazałam je do kuchni.

"Hej, Paige!" Cameron zawołał mnie ze stolika przy którym siedzieli, a ja podeszłam do nich.

"Tak?"

"Wiec powiedziałaś, ze widziałaś nas na Vine'ie, tak?

"Tak, widziałam." Uśmiechnęłam sie.

"Więc kto jest twoim ulubieńcem?"

"To ja? Wiem, że to ja." Powiedział Nash.

"To prawdopodobnie ja, proszę cię, spójrz na moją twarz." Powiedział Matt.

"To z pewnością ja i Jack, chłopaki." Zaśmiał się Jack G.

"Wszyscy PRZESTAŃCIE." Cameron krzyknął. Wszyscy umilkli.

"Wszyscy wiedzą, że to ja." Powiedział, a wszyscy się zaśmiali. Stolik chłopców wydawał się być wypełniony śmiechem.

"Cóż...Lubię wasz wszystkich. Nie mogę wybrać jednego."

"Tak mówią ludzie, którzy coś ukrywają." Cameron skrzyżował ramiona i mrugnął do mnie.

"Niczego nie ukrywam!" Zaczęłam się śmiać. Czułam ciepło rozchodzące się po moich policzkach.

"Rumieni się!" Powiedział Taylor. Wszyscy zaczęli mówić "awwww".

Zaczęłam się śmiać i potrząsnęłam głową.

"Zaraz wrócę." Powiedziałam uśmiechając się. Poszłam do kuchni, gdzie natknęłam sie na Jasona.

"Więc chłopcy z Magcon, co? Wydajesz sie. być z nimi w niezłych stosunkach." Stwierdził Jason.

"Są zabawni." Powiedziałam patrząc się w ziemię.

"Jack Gilinsky patrzy się na ciebie."

"Tak, robi to?" Uśmiechnęłam się, wciąż wpatrując sie w podłogę.

"Czy ktoś tu ma crusha?" Wyszczerzył zęby w uśmiechu.

Oboje się roześmialiśmy. Wyszłam zza rogu, aby udać sie do łazienki i sprawdzić jak wyglądam, ale wpadłam na kogoś przez co upuścił swój telefon.

"Oh, mój błąd." Podniosłam telefon i podałam go...Jackowi Gilinsky'iemu.

"Przepraszam, nie patrzyłem, gdzie idę." Uśmiechnął się i dotknął mojego ramienia.

"Tak poza tym, jesteś bardzo ładna." Powiedział.

"Oh, um, dzięki. Ty też, to znaczy, nie jesteś ładny, znaczy jesteś, um, jesteś atrakcyjny." Utkwiłam wzrok w podłodze. Zaczął się śmiać.

"Może mógłbym wziąć twój numer zanim wyjdę?"

"Oh, tak, pewnie. Złapię cię, zanim skończycie jeść." Uśmiechnęłam sie do niego.

"Słodko." Ponownie dotknął mojego ramienia i wyminął mnie idąc do stolika, gdzie siedzieli jego przyjaciele.

Myślę, że właśnie się upokorzyłam.




Be My First - Jack Gilinsky Fanfiction // Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz