Rozdział 53 - In N Out

1.6K 118 11
                                    


"Sammy!" Pisnęłam, gdy zaczął łaskotać mnie po bokach. Razem z całą grupą byliśmy na parkingu przed In N Out spędzając czas śmiejąc się i wygłupiając.

Jack spojrzał na Sammiego z gromami w oczach co w ogóle mi nie przeszkadzało. Lubiłam ten zazdrosny wyraz na jego twarzy...To sprawiało, że czułam się ponadprzeciętnie.

"Chodźmy ZJEŚĆ!" Krzyknął Jack.

Wszyscy się zgodziliśmy i weszliśmy do środka.

"Patrzcie na to." Powiedział Jack J podchodząc do kontuaru.

"Hej, co możemy ci podać?" Zapytał mężczyzna.

"Hej, czy mogę dostać baby daquan?" Zapytał.

"Co?"

"Baby daquan?"

"Powiedziałeś baby daquan?" Upewnił się.

"Tak. Nie macie tego?" Nie wiem jak, ale Jack J zachował poważny wyraz twarzy przez całą rozmowę. Razem z pozostałymi chłopakami próbowałam powstrzymać się od śmiechu.

"Um...przepraszam? Nie mamy baby daquans? Czy to jedzenie?"

"W porządku, nieważne. Wezmę podwójny zestaw i czekoladowego szejka...Uh, a wy co zamawiacie?" Spojrzał na nas próbując się nie roześmiać. Podeszliśmy do lady i złożyliśmy swoje zamówienia.

Zajęliśmy dwa boksy. Gdy tylko przyniesiono nam jedzenie zaczęła się impreza. Myślę, że po jakiś pięciu minutach odkąd tam przyszliśmy byliśmy blisko wyrzucenia nas z lokalu. Od czasu do czasu chłopcy spoglądali na mnie upewniając się, że nie jestem wyłączona z rozmowy...i nie byłam. Byłam szczęśliwa.

"Paige, zobacz." Spojrzałam na Jacka w czasie, gdy brałam gryza swojego hamburgera. Chłopak nagrywał mnie na snapchata.

"Stop!" Powiedziałam z pełnymi ustami.

"Co to było?" Zaśmiał się.

Roześmiałam się i rzuciłam w niego frytką na co on rzucił we mnie kolejną.

Sammy rzucił w moim kierunku jedną frytkę, która wylądowała na moim t shircie.

"Sam!" Zdjęłam ją z mojej koszulki i odrzuciłam ją w jego stronę. Uderzyła go w twarz.

"Oh, mogę ją zatrzymać?" Przytrzymał ją w górze.

"O mój boże." Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się.

"Hej, chcecie może trochę ciasteczek fortuny?" Jeden z pracowników trzymał w rękach duże pudło.

Jack spojrzał na mnie.

"Dlaczego masz przy sobie ciasteczka fortuny?"

"Są z chińskiej restauracji na przeciwko. Zabieram je do domu." Spojrzał na nas.

"Uh, pewnie." Rzucił nam jedno pudełko.

Wszyscy podziękowali oprócz mnie i Jacka. Mieliśmy dosyć tej całej fortuny. Zmarszczyłam brwi patrząc na ciasteczka. Kocham ciasteczka fortuny...ale nie byłam pewna czy chce je otworzyć.

"ŚMIERĆ! ŚMIERĆ!" W mojej głowie ponownie rozbrzmiały słowa wróżbiarki.

"Paige?" Zapytał Jack.

"Huh?" Spojrzałam na niego.

"Chcesz otworzyć swoje?" Zapytał. Wszyscy chłopcy spoglądali na mnie nieznacznie, więc starałam się wyjść z tej niekomfortowej sytuacji.

"Oh, tak! Po prostu się zamyśliłam." Uśmiechnęłam się i otworzyliśmy nasze ciasteczka.

"Osiągniesz wielki sukces." Przeczytał Kenny i uśmiechnął się.

"Talent i kreatywność są twoje. Wykorzystaj je." Przeczytał Jack J.

"Nadchodzący rok przyniesie ci wiele szczęścia." Jack uśmiechnął się do mnie.

"Wkrótce osiągniesz to o czym zawsze marzyłeś." Przeczytał Nate.

"Urodziny są jak przyjaciele. Im więcej ich masz tym lepiej." Przeczytał Jack i zaśmiał się.

"Najbardziej oczywiste rozwiązanie nie zawsze jest najlepsze." Przeczytał Sammy i wzruszył ramionami.

"To twój czas, aby odkrywać nowe zainteresowania." Przeczytał Cody i wyglądał na zmieszanego.

"Co mówi twoje ciasteczko?" Zapytał Jack.

Dobrze wiedziałam co mówi moje, ale na poczekaniu wymyśliłam inną odpowiedź.

"Uh, niedługo nadejdą dobre wieści." Udawałam, że czytam.

Nikt się niczego nie domyślił. Po chwili wszyscy wrócili do rozmowy.

Chcecie wiedzieć co mówiło moja wróżba?

"Ona powraca."


*************

Co myślicie o tym rozdziale? Zaczyna się dziać...Myślicie, że Ava żyje czy to tylko jakiś głupi żart?

Przepraszam, że nie dodałam go wczoraj tak jak mówiłam, ale umieram z powodu choroby i po prostu nie miałam siły tego zrobić.

Do następnego rozdziału!






Be My First - Jack Gilinsky Fanfiction // Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz