Przyciągnęłam go mocniej do siebie. Chłopcy podeszli do nas. Spojrzałam na Sammiego zza ramienia Jacka, którymi mnie otaczał. Uwolniłam się z jego uścisku i poszłam do Sammiego, aby owinąć wokół niego swoje ramiona. Przytuliłam się też z Natem. Jack J był ostatnim, którego uściskałam i zdecydowanie najlepszym. Nigdy wcześniej nie miałam z nim tak bliskiej relacji.
Otarłam twarz. Wszyscy spojrzeli na mnie po czym na siebie. Ich twarze wyrażały szok.
"Jak dużo wiesz?" Zapytał Sammy. Mogę powiedzieć, że chciał być ostrożny w słowach.
"Moja mama zadzwoniła do mnie, gdy byłam w łazience na lotnisku, gdzie czekaliśmy na kierowcę. Nic jej nie odpowiedziałam tylko upuściłam telefon i zaczęłam płakać. Później wszedł Jack i zapytał się co się stało, więc mu powiedziałam-."
"Chwila, wiedziałaś o tym zanim tutaj dotarliśmy i powiedziałaś Jackowi?" Jack wskazał na nas.
"Słuchaj, nie chciała żebym ci cokolwiek mówił...Nie wiedziałem na-" Zaczął Jack J.
"Woah, czekaj. Dlaczego do cholery mi tego nie powiedziałaś Paige?" Powiedział Jack. Chwilę później wyglądał jakby żałował swoich słów.
Nie chciałam zachowywać się jak dziecko, ale moje oczy ponownie napełniły się łzami.
"Przepraszam." Podszedł do mnie i złączył nasze dłonie.
"Powiedz, dlaczego nie chciałaś żebym się dowiedział? Wiesz, że nie musisz niczego przede mną ukrywać."
"Nie chciałam zrujnować wam trasy, albo sprawić, że czulibyście się źle przeze mnie, albo coś takiego." Unikałam nawiązania z nim kontaktu wzrokowego.
"Woah, Paige, niczego nam nie rujnujesz, jest okay. Możesz z nami rozmawiać o wszystkim." Powiedział Sammy.
"Tak, przecież nie będziemy na ciebie źli, albo - po prostu- troszczymy się o ciebie. Wszystko będzie dobrze." Powiedział Nate.
"Ja-" Zaczął Jack, ale przerwała mu kobieta wchodząca do łazienki. Spojrzała na nas.
"Oh, cześć, czy powinnam-" To była kobieta, która nas tu przywiozła.
"Nie, właśnie mieliśmy wychodzić." Powiedział Jack wychodząc. Po chwili wszyscy poszliśmy jego śladem.
"Wszystko w porządku?" Dotknęła mojego ramienia.
"Moja najlepsza przyjaciółka właśnie zmarła...Chłopcy starają się mnie pocieszyć." Odpowiedziałam.
"Oh...Bardzo mi przykro...Jesteś szczęściarą, że masz tych chłopców."
"Wiem." Uśmiechnęłam się. Odpowiedziała mi tym samym, gdy wychodziłam z pomieszczenia razem z Jackiem. Chłopak objął mnie ramieniem.
"Potrzebujesz czegoś kochanie?" Zapytał.
"Uh, kawy? Może czegoś co mnie obudzi." Podeszliśmy do maszyny z kawą.
"Mrożona waniliowa kawa?" Uśmiechnął się do mnie.
"Tak dobrze mnie znasz." Zachichotałam w czasie, gdy napełniał mój kubek.
Podeszliśmy do stoiska ze słodyczami. Chłopak chwycił dwie małe paczki gummy peach rings.
"Wiem, że je chcesz i będziesz musiała się ze mną podzielić." Uśmiechnął się. Zachichotałam, bo naprawdę chciałam te słodycze. Tym razem nie czułam się źle, gdy się śmiałam.
Wziął dla nas dwie butelki wody i podszedł do kasy, gdzie zapłacił. Reszta chłopców także kupiła swoje rzeczy i razem skierowaliśmy się w stronę samochodu w którym po chwili zajęliśmy swoje miejsca. Kobieta, która była naszym kierowcą wzięła łyk sody i spojrzała na mnie.
"Dobrze sobie radzisz skarbie?"
"Tak, wszystko jest dobrze."
"Jesteśmy gotowi?" Zapytała wszystkich.
"Gotowi." Odpowiedzieliśmy chórem.
Przygryzłam wargę, a w moich oczach pojawiły się łzy. Znowu.
"Przepraszam chłopcy, płaczę za dużo." Wytarłam oczy.
"Paige, w porządku, rozumiemy cię." Powiedział Jack J.
Jack przysunął się bliżej mnie i objął mnie ramieniem. Położyłam głowę na jego ramieniu.
"Kocham cię." Powiedział.
"Też cię kocham." Odpowiedziałam.
"Awwww." Sammy droczył się z nami przez co się uśmiechnęłam.
Przez jakąś minutę panowała cisza.
"Chłopcy, przepraszam, że psuję wam całą atmosferę." Za każdym razem, gdy się odzywałam krztusiłam się.
"Nie psujesz. Jesteśmy tu dla ciebie." Powiedział Jack J.
CZYTASZ
Be My First - Jack Gilinsky Fanfiction // Tłumaczenie PL
Fiksi PenggemarPewne rzeczy dzieją się z określonych powodów. Książka została napisana przez jackswizard.