Gdy dotarliśmy do mojego domu pobiegłam do środka, aby zmienić ubrania. Nie miałam pojęcia co będziemy robić, więc założyłam sportowe spodenki i bluzę z kapturem. Kogo obchodzi jak wyglądam. Nie widziałam nigdzie w pobliżu moich rodziców, więc zadzwoniłam do mamy.
„Tak?" Odebrała
„Hej, gdzie jesteś?"
„Jesteśmy u Amandy i Bryana. Zostaniemy u nich na obiad. Wszystko u ciebie w porządku?"
„Tak, cały czas jestem z chłopcami...Przyjechałam do domu żeby tylko się przebrać."
„W porządku, zadzwoń jeśli będziesz mnie potrzebować."
„Okej."
„Okej, kocham cię, pa."
„Pa."
Pobiegłam na górę do frontowych drzwi i podeszłam do jeepa. Zapukałam w szybę samochodu, więc Jack J obniżył okno.
„Co się dzieje?" Powiedział.
„Moich rodziców nie ma w domu, więc jeśli chcecie to możemy tutaj zostać."
Wszyscy przystali na mój pomysł i jeden po drugim wysiedli z samochodu po czym weszli do domu.
„A więc...Masz jedzenie, tak?.." Matt spojrzał na mnie,gdy weszliśmy do kuchni.
Zaśmiałam się, podeszłam do szafki i otworzyłam przed nim mój zapas śmieciowego jedzenia. Wydał jakiś dziwny, wysoki pisk i sięgnął po ciasteczka.
„Na dole jest kino i jest tam wystarczająco dużo leżaków dla wszystkich." Oznajmiłam. Wszyscy zaczęli się podnosić i schodzić na dół w czasie, gdy Matt wciąż starał się pomieścić jak najwięcej jedzenia w swoich ramionach. Zaśmiałam się, gdy zobaczyłam jak próbował znieść wszystko an dół.
„Znaczy, będzie okej jeśli to wezmę?" Powiedział przytrzymując podbródkiem paczkę serowych chrupek.
Zachichotałam. „Bierz na co tylko masz ochotę."
Podeszłam do zlewu i podniosłam kaktusa z parapetu, aby go podlać. Nagle poczułam czyjeś ramiona wokół moich bioder. Odwróciłam się myśląc, że to Cam, ale przed moimi oczami zobaczyłam Jacka.
Czy to źle, że chciałabym żeby to był Cam?
„Jezu. Przestraszyłeś mnie." Odwróciłam się z powrotem kontynuując podlewanie roślinki.
„Czego się obawiałaś?" Oparł swój łokieć na kuchennej ladzie i podbródek na dłoni wpatrując się we mnie.
„Niczego...Po prostu łatwo mnie przestraszyć." Uśmiechnęłam się. Nie chciałam się do niego uśmiechać, nie teraz, ale te szczenięce oczka, którymi na mnie patrzył sprawiły, że moja twarz rozjaśniła się czy tego chciałam czy nie.
„Czy to pająki nie są tym czego obawiasz się najbardziej?"
Odłożyłam kaktusa z powrotem na parapet.
„Dlaczego miałabym ci powiedzieć? Pewnie wtedy włożyłbyś mi ich tonę do łóżka."
„Ja?" Wyglądał na zszokowanego.
„Nie, on." Wskazałam za plecami Jacka, a on spojrzał się w tamtym kierunku.
„Jesteś taki głupi." Zaśmiałam się. „Tak, ty. Nabierasz mnie cały czas."
„To nieprawda! Może powinienem skoro tak mówisz."
„Nie rób tego." Jęknęłam.
„Nie zrobię tego." Uśmiechnął się.
„I dobrze, bo i tak jestem o niebo lepsza w nabieraniu ludzi niż ty." Zaśmiałam się.
„Czy próbujesz wywołać przez to wojnę, Paige?" Uśmiechnął się złośliwie i chwycił moje dłonie w swoje i złączył nasze palce. Jego twarz znajdowała się centymetry od mojej.
„No dalej." Powiedziałam.
Pochylił się, aby mnie pocałować. Zamknęłam oczy.
„HA!" Podskoczyłam słysząc jego głośny głos. Odsunął się zanim nasze usta miały szanse się połączyć.
„Myślałaś, że mam zamiar cię pocałować."
„Co to miało znaczyć?" Zaśmiałam się.
„Że jestem dobry w nabieraniu ludzi?"
„Jeśli to jest wszystko na co cię stać to, to nie są nawet zawody..." Założyłam ręce na piersi.
„Jesteś taka słodka." Powiedział.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam się normalnie. Czułam się szczęśliwa. Patrzenie na niego stojącego w mojej kuchni, uśmiechającego się do mnie, sprawiło, że czułam jakby nic na świecie nie mogło mnie zranić. Jego uśmiech był wszystkim czego chciałam. On był wszystkim czego potrzebowałam. Nawet jeśli czasami nie mogłam w to uwierzyć.
„Mogę cię o coś zapytać?" Powiedział.
CZYTASZ
Be My First - Jack Gilinsky Fanfiction // Tłumaczenie PL
FanficPewne rzeczy dzieją się z określonych powodów. Książka została napisana przez jackswizard.