Rozdział 45 - Departure

1.6K 123 4
                                    

Jack wszedł do pokoju.

Wypuściłam Avę z uścisku.

"O czym rozmawialiście?" Zapytałam.

"Chcieli wiedzieć o kilku rzeczach, np. co się stanie, gdy coś pójdzie nie tak i te sprawy."

"Nie pytali się o coś dziwnego?"

"Nah, tylko typowe, rodzicielskie pytania." Wzruszył ramionami.

Westchnęłam. Staliśmy na środku mojego pokoju patrząc się na siebie. Uśmiechnęłam się do Avy.

"Dzwoń do mnie każdego dnia." Powiedziała.

Przytuliłam ją jeszcze raz. "Będę." Powiedziałam starając się powstrzymać łzy. Ktoś widząc mnie mógłby pomyśleć, że wyjeżdżam na dwa lata.

"Masz wszystko?" Zapytał Jack.

"Tak, jeszcze tylko szybko się przebiorę."

Weszłam do łazienki i ubrałam czarny tank top z zielonym kardiganem, rurki i czarne tenisówki. Nie zawracałam sobie głowy makijażem, a włosy związałam w kok. Wyszłam z pomieszczenia i chwyciłam walizkę. Jack zabrał drugą.

Wszyscy weszliśmy po schodach do kuchni, gdzie byli moi rodzice.

"Jesteście gotowi?" Zapytała moja mama.

"Yep." Przytaknęłam.

Przez następne kilka minut moi rodzice mówili mi o zasadach, których powinnam przestrzegać 1. Dzwonić do nich każdego wieczora 2. Dbać o siebie 3. Nie szaleć za bardzo.

"Jack, zamierzasz zostawić swój samochód na parkingu?" Zapytał mój tato.

"Oh, spotkam się na miejscu z rodzicami, więc mój ojciec przyprowadzi go do domu."

"W porządku, bawcie się dobrze, ufam ci. Nie róbcie niczego głupiego!" Uśmiechnęła się moja mama.

Pożegnaliśmy się.Po raz ostatni uściskałam Avę.

"Każdego dnia." Przypomniała mi.

"Będę do ciebie dzwonić! Przestań się martwić." Uśmiechnęłam się.

Udaliśmy się w stronę jeepa. Jack schował moje walizki do bagażnika.

"Baw się dobrze." Powiedziała moja mama. Wsiadłam do samochodu i opuściłam szybę.

"Będę." Powiedziałam z uśmiechem na ustach.

"Kochamy cię." Powiedział mój tato. Jack zajął miejsce za kierownicą.

"Też was kocham."

"Opiekuj się nią." Powiedział do mojego chłopaka.

"Oczywiście." Przytaknął Jack.

"Pa." Ava zrobiła smutną minkę.

"Pa." Odpowiedziałam jej.

"Cześć." Powiedzieli moi rodzice.

"Do zobaczenia." Odpowiedzieliśmy z Jackiem.

Wyjeżdżaliśmy z parkingu machając do nich.

"Podwieziemy jeszcze Sama, Nate'a i Jacka. Czekają w moim domu."

Zabraliśmy chłopaków i jechaliśmy za rodzicami Jacka na lotnisko. Gdy dojechaliśmy na miejsce pożegnaliśmy się z nimi na parkingu.

W drodze na lotnisko można było poczuć podekscytowanie, które nas ogarniało.

Przed wejściem na pokład samolotu odwiedziliśmy mały sklep. Byłam w stanowym sklepie Nebraski, który miał bluzy z kapturem, piżamy, koszulki i inne rzeczy z podobiznami chłopców.

Dziewczyna z aparatem ortodontycznym i długimi, rudymi włosami podeszła do nas. "Hej Jack, mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?" Zapytała.

"Jasne, że tak kochanie." Objął ją ramieniem i uśmiechnął się do zdjęcia.

"Dziękuję ci bardzo." Przytuliła go.

"Nie ma problemu." Uśmiechnął się.

"Sammy! Możemy zrobić sobie razem zdjęcie?" Zapytała.

"Pewnie." Wziął od niej telefon i zrobił zdjęcie ich dwójki.

"Dzięki, to dużo dla mnie znaczy." Przytuliła go. Przeszła obok Jacka J i Nate'a zupełnie ich ignorując.

"W porządku." Jack J przygryzł wargę.

"Zawsze tak jest?" Zapytałam.

"Nah, nie zawsze, ale czasami się zdarza." Powiedział Jack J.

"Pft, to przytrafia mi się cały czas." Zaśmiał się Nate.

Wzięliśmy trochę jedzenia i innych rzeczy, które zabraliśmy ze sobą do samolotu. Kupiłam czerwoną bluzę z kapturem z napisem "Nebraska". Kilka minut później weszliśmy na pokład samolotu zajmując miejsca w pierwszej klasie. Rozmawialiśmy o tym co będziemy chcieli robić na trasie i jak niesamowita ona będzie.

Piętnaście minut później samolot wystartował.




Be My First - Jack Gilinsky Fanfiction // Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz