Rozdział 24 - Feud

2.3K 151 1
                                    

Gdy się obudziłam czułam się dziwnie. Byłam podpita. Zobaczyłam moje ubrania na podłodze...Wydaje mi się, że trochę żałowałam tego, że je zdjęłam zeszłego wieczoru. Usiadłam i spojrzałam na Jacka, a później na moje ubrania. Może jednak nie do końca tego żałowałam.

Wstałam z łóżka i sprawdziłam telefon. 12 w południe. Ubrałam się w ciuchy, które pożyczyłam poprzedniego dnia od Avy. Powinnam w końcu przynosić ubrania i inne rzeczy ze sobą.

Usłyszałam jak chłopcy śmieją się i głośno zachowują na dole, więc chwyciłam telefon i zeszłam do nich.

"Cześć Paige, gdzie spałaś?" Nash mrugnął do mnie jakieś pięć razy. Chłopcy spojrzeli na mnie.

"Na górze." Oblałam się rumieńcem.

"Czekałam na ciebie cały poranek." Ava chwyciła moje ramię i pociągnęła mnie w stronę drzwi.

"Co?"

"Chcę wziąć prysznic i zmienić ubrania tak jakby teraz." Zaczęła iść w stronę swojego samochodu.

"Okej..Możesz mnie wcześniej podrzucić do domu?"

"Jasne."

Wsiadłyśmy do samochodu i zaczęłyśmy jechać w stronę mojego domu.

"Dlaczego spałaś na górze z Jackiem?" Nie patrzyła na mnie.

"Uh, wy wszyscy zasnęliście,a on chciał żebym poszła z nim na górę."

"Co tam robiliście?"

Była wściekła? Jack był jej drugim ulubionym chłopakiem, chociaż nie wydaje mi się, żeby to ją obchodziło, w końcu miała Nasha.

"Nic." Spojrzałam przez okno.

"Naprawdę?" Spojrzała na mnie.

"Widział mnie tylko w staniku i majtkach..." Potarłam nawzajem swoje kciuki.

Zaczęła się śmiać. "Paige, ledwo go poznałaś. Miej do siebie trochę szacunku."

"Przepraszam? To moje życie. Jack jest pierwszym chłopkiem z którym robię "te" rzeczy." Wywróciłam oczami.

"W porządku, ale naprawdę uważasz, że to wszystko powinno się tak szybko dziać? To dziwne."

"To, że ty miałaś wcześniej milion chłopaków i wiesz te wszystkie rzeczy które powinno się robić, to nie znaczy, że ja muszę robić to samo. Tylko się całowaliśmy. Ludzie robią więcej niż my na ich pierwszych randkach. Czemu cię to w ogóle obchodzi? Masz Nasha, a może chcesz też Jacka? Zawsze dostajesz tych chłopaków, których chcesz, więc to chyba nie powinno być trudne." Założyłam ramiona na piersi.

"Po prostu nie chcę, żebyś została zraniona." Spojrzała na mnie zatroskana.

"Sama się o siebie zatroszczę. Nie jestem głupia."

"Wiem, że nie jesteś, ale miliony dziewczyn jest w nim zakochanych. Co jeśli w jego pobliżu pojawi się jakaś nowa dziewczyna?"

"Oh, a więc nie jestem wystarczająco dobra, że móc się z nim spotykać? Każda inna dziewczyna może mu tyle zaoferować, racja?"

"Okej, okej, przepraszam. Po prostu nie chcę, żebyś miała złamane serce."

"Pozwól mi się tym zająć, ok?"

"Okej."

"Dzięki za troskę.." Spojrzałam na nią.

"Nie ma problemu..Ale nie chcę, żebyś myślała, że mogę mieć każdego chłopaka. Wszyscy chłopcy cię komplementują, a Cameron wyraźnie coś do ciebie czuje. Masz o wiele większe powodzenie ode mnie."

Zaczęłam się śmiać. "Cokolwiek."

Uśmiechnęła się. Też tak myśli.

Dojechałyśmy pod mój dom 5 minut później.

"Wrócić po ciebie za godzinę?" Zapytała.

"Wiesz o tym, że mam swój własny samochód?" Powiedziałam uśmiechając się.

"Wiem, ale myślałam, że coś jest z nim nie tak. Długo nim nie jeździłaś."

"Powinnam sama poprowadzić."

"Okej, to do zobaczenia u Jacka za godzinę?"

"Tak."

"Okej, to do zobaczenia."

"Do zobaczenia." Pomachałam i weszłam do środka.

"Hej." Mój tato przywitał się ze mną. Mył swoje dłonie w zlewie. Mama siedziała przy ladzie pracując na swoim laptopie.

"Hej."

"Idziesz dzisiaj do pracy?" Zapytała mnie mama.

Był czwartek. Ominęłam wtorek i środę i myślałam też, żeby i dzisiaj nie iść do pracy. Myślę, że trochę zapomniałam o tym, że mam pracę.

"Nie.." Odpowiedziałam.

"Rozumiemy, że byłaś zajęta w ostatnim czasie, ale czy ty chcesz stracić tą pracę? To nie jest do ciebie podobne." Powiedziała moja mama.

"I nie jeździsz swoim samochodem. Przetrwoniłaś pieniądze na gaz?" Zapytał tata.

"Nie? Po prostu zawsze ktoś mnie podwoził. Pojeżdżę jeszcze dzisiaj."

"A jak zapłacisz za gaz skoro chcesz rzucić pracę?" Moja mama skrzyżowała ramiona na piersi.

"Mam odłożone pieniądze na gaz, jakieś 1000 dolarów przeznaczone tylko na to, jest w porządku." Też skrzyżowałam ramiona na piersi.

"Proszę, nie zaczynaj łapać złych przyzwyczajeń." Tato spojrzał na mnie.

"Mój przyjaciel jest w SZPITALU i może nie żyć. Przepraszam za to, że nie chce zbierać zamówień od ludzi i pachnieć pizzą." Weszłam na górę. Spojrzeli tylko na siebie i nic nie powiedzieli.




Be My First - Jack Gilinsky Fanfiction // Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz