LIV

186 17 2
                                    

Przez te trzy dni już nie wracaliśmy do tematu matki Ashton'a. Dobrze, że mi o tym opowiedział.Jestem wdzięczna, że mi zaufał,ponieważ właśnie na to mu pozwoliłam. Sprawiłam żeby to zrobił. Pewnie tego potrzebował.

- Tak właściwie to nikt nie zwraca na nas uwagi. - zauważa Ash.

- Są zbyt zajęci zabawą sylwestrową, musi być idealnie. To norma. - śmieje się. - Zazwyczaj z Nash'em wychodziliśmy z domu do domku na drzewie Martin'a i Rony... nooo wkradaliśmy się. Siedzieliśmy tam póki rodzice nie zaczęli nas szukać.Raz Nash ukradł jednego szampana i opił się tak, że spadł z drzewa, przez co złamał rękę w trzech miejscach.

- A ty? Nie byłaś pijana? - pyta ze śmiechem.

- Zrobiłam tylko łyka. Szczerze to nigdy nie byłam pijana. Oczywiście piłam, ale dwa piwa czy kieliszki nic nie dawały. Nigdy nie planowałam stracić kontroli nad sobą. Jestem dziwna... już samo imię o tym świadczy. - marszczy swoje czoło, a po chwili wybucha śmiechem.

- A może...- te moje durne pomysły.

- Co takiego? - podchodzę do niego i siadam mu na kolanach.

- Może najwyższy czas by stracić nad sobą kontrole. Opijmy się, a potem kochajmy do nieprzytomności. Co ty na to,Irwin?

- Jeśli tylko chcesz. - chłopak składa pocałunek przy kąciku moich ust.

7:26|| A. IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz