Przed wejściem na oddział udaję się do kiosku, aby kupić tacie coś do picia.
Przez kilka minut czekam na kasjerkę.Następnie ruszam do taty. Będąc już blisko dostaję wiadomość od Sandry. Jakieś dwa tygodnie temu poznaliśmy się po naszym koncercie.Michael dał jej mój numer i cały czas pyta o spotkanie. Mam wrażenie, iż nigdy się nie odczepi. Wystukuję jakąś tanią wymówkę. Wchodzę na salę i widzę dziewczynę w zielonym fartuchu, rozmawia z moim ojcem.
- Hej tato. Położę tutaj tylko wody i już nie prze...- dziewczyna odwraca się w moją stronę. Po chwili dociera do mnie, że to naprawdę ona, to Nike.Wody wyślizgują mi się z rąk.
- Nike? - przez chwilę patrzy na mnie swoimi zielonymi oczyma.
- Ja przepraszam...- podnosi się z krzesła i wybiega. Biegnę za nią. Niestety jest szybsza. W dodatku wchodzi do pokoju lekarskiego. Jasna cholera. Rozumiem. Była w szoku pewnie tak samo jak ja, ale dlaczego przede mną uciekła.Tak długo jej nie widziałem. Nie słyszałem jak się śmieję...Ale tym razem nie odpuszczę...Odzyskam ją choćby nie wiem co.
CZYTASZ
7:26|| A. Irwin
Fanfiction» Historia dwójki ludzi,którzy pięć dni w tygodniu spotykali się na stacji o 7:26 i wsiadali do tego samego wagonu dla palących. Kiedy w wagonie zostają ostatnie dwa wolne miejsca naprzeciw siebie wszystko się zmienia. Z dnia na dzień fundują sobie...