XLV

193 14 2
                                    

Od razu wchodzę do salonu słysząc jak woła mnie mój ojciec. Wcześniej rozmawiał godzinę,może dłużej z moją rodzicielką.

- Czy mógłbyś wytłumaczyć jej od razu,że nie chcemy mieć z nią nic wspólnego? Bo jak widać nie dociera. - tata gwałtownie zasuwa krzesło,po czym wychodzi. Kobieta w karmelowych włosach patrzy na mnie ze załzawionymi oczami. Niechętnie siadam naprzeciwko niej.

- Ashton,błagam wybaczcie mi. Dobrze wiecie,że byłam chora. Widziałam w tobie kogoś całkiem innego,nie byłam świadoma tego co robię...- po jej bladych policzkach spływają łzy,które nie specjalnie na mnie działają. - Starałam się być normalną matką. - powstrzymuję się od śmiechu.

- Normalną matką,mówisz?Która normalna matka podaje swojemu synowi narkotyki,która normalna matka wykorzystuje swoje dziecko seksualnie,która normalna matka zamyka syna w pokoju na dwadzieścia cztery godziny bez jedzenia i picia tylko dlatego,że nie zrobił jej dobrze...?

- Cicho! Proszę cię,Ashton...- mówi przez płacz.

- Nie pamiętasz jak prawie zabiłem się przez kogoś takiego jak ty? Ledwo patrzę na siebie w lustrze,bo brzydzę się sobą,ale przede wszystkim tobą...mamusiu. Nawet gdybym chciał nie będę umiał ci wybaczyć. Wystarczy,że na ciebie spojrzę...nie mam już siły tego kontynuować i ty chyba także. Jedź już lepiej - jestem zbyt miękki by powiedzieć wszystko co czuję,ale dobrze,że choć w połowie to wykonałem.

- Pamiętaj...

- Pamiętam,syn, matka nic tego nie zmieni,a teraz żegnam. - muszę czym prędzej się stąd wynosić . Muszę uciec i poczuć,iż wszystko jest dobrze w ramionach Nike.

Ash... :'//

7:26|| A. IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz