- I co? Polubili mnie? - pyta kiedy następnego dnia wsiadamy do wagonu.
- No jeśli lubić znaczy dla ciebie 'stary super z niej laska', to tak. - uśmiecham się do dziewczyny.
Podróż mija nam szybko na rozmowie.
Wysiadamy na stacji w Waszyngtonie. Idziemy szybkim tempem, kiedy Nike potyka się o kamień i upada przeklinając pod nosem. Podnosi się. Idzie dalej trochę utykając, śmieję się z niej, po czym biorę ją na ręce.
- Oj, Nike ty mała cioto.
- Przestań. - śmieje się. - Zaraz mi przejdzie. Możesz mnie postawić. Poza tym na pewno jestem ciężka.
- Nie będę zaprzeczać, słoniu.
- Ha ha bardzo śmieszne.
- No co? Jesteś słoniem i tyle.
- A może lubię Ash. Może to mój zawód. A teraz bardzo ładnie cię proszę żebyś odstawił mnie na ziemię. - robię to o co prosi. Z moich ust wydobywa się głośny śmiech. Ona popycha mnie dość mocno, następnie dołącza do mnie.Lubię kiedy razem się śmiejemy, lubię kiedy ona się śmieje.
CZYTASZ
7:26|| A. Irwin
Fanfiction» Historia dwójki ludzi,którzy pięć dni w tygodniu spotykali się na stacji o 7:26 i wsiadali do tego samego wagonu dla palących. Kiedy w wagonie zostają ostatnie dwa wolne miejsca naprzeciw siebie wszystko się zmienia. Z dnia na dzień fundują sobie...