XLVIV

188 17 0
                                    

Gdy wracam do pokoju,który zajmujemy słyszę jak woła mnie brat dziewczyny.

- Jak tam życie?

- Świetnie,a twoje?

- Nie najgorzej. Musimy.Musimy kiedyś wyskoczyć na piwo,co?Poznamy się,bo w końcu muszę znać swojego szwagra.

- Spoko.-Nash dziwnie na mnie patrzy i po raz kolejny mam wrażenie,że mnie uderzy.Pewnie boi się o Nike,jednak z jej opowieści nie spodziewałbym się,że czymkolwiek będzie się przejmował.

- A tak na serio to myślisz,że tak po prostu możesz ją naprawdę kochać po iluś tam dniach?

- Dokładnie to cztery miesiące.

- No,właśnie... Wybacz kolego,nie ufam takim jak ty. Lepiej żeby przez ciebie nie płakała.

- Nie martw się. Lubię stałe związki,w przeciwieństwie do innych.

- Czy to miało mnie obrazić?

- Tak. - w tym samym czasie łapiemy się za koszulki. Nash,jednak szybko mnie puszcza i zaczyna się śmiać.

- Dobry żart,stary.Chyba mogę cię polubić.Co nie oznacza,że możesz zranić moją siostrę. Co to,to nie. - uderza mnie w ramię na odchodne,a ja śmieję się pod nosem.

7:26|| A. IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz