Czuję motylki w brzuchu na myśl o tym, że powitam nowy rok u boku swojego chłopaka.Zbiegam po schodach, aby powiadomić o tym mamę lub tatę. W kuchni zostaje niestety tylko swojego kuzyna, Martin'a.
- Wesołych. - mówię radośnie.
- Wzajemnie.- ziewa, a ja nalewam sobie herbaty z cytryną i dodaję miodu nucąc pod nosem świąteczną balladę.
- Co ty taka zadowolona? - gwałtownie się do niego odwracam.
- Mój chłopak przyjeżdża na sylwestra, dzięki że pytasz. - posyłam nu fałszywy uśmiech.
- Przykro mi, ale tak się składa, że to moja dziewczyna przyjeżdża i to ja chciałem z nią zostać sam na sam.Planowałem to już od dawna. Także masz pecha. - chciałbyś Martin.
- Przecież możemy sie jakoś dogadać.Poza tym nie tylko ty nie chcesz spędzić kolejnego sylwestra z samą rodzinką.
- Nie ma takiej opcji, ogarnij. - mówi tym swoim rozpieszczonym głosem.
- Chociaż raz odpuść, co? - zawsze ze mną rywalizuje i wygrywa, ale nie teraz. Koniec bycia w cieniu w naszej chorej rodzinie.
- Dla ciebie? - śmieje się jak dupek, którym zawsze był. -Nie zamierzam. Nigdy.- wstaje z krzesła i idzie w kierunku korytarza.
- Pieprz się, Martin! - krzyczę na tyle głośno, aby usłyszał.Co za wredny, rozpuszczny ciul.
CZYTASZ
7:26|| A. Irwin
Fanfiction» Historia dwójki ludzi,którzy pięć dni w tygodniu spotykali się na stacji o 7:26 i wsiadali do tego samego wagonu dla palących. Kiedy w wagonie zostają ostatnie dwa wolne miejsca naprzeciw siebie wszystko się zmienia. Z dnia na dzień fundują sobie...