Nie rozumiałam jego zachowania. Wszystko było w porządku, a on nagle stał się chłodny i cichy.
Zrobiło mi się trochę smutno. Polubiłam go i nawet... Nawet chętnie spędziłabym z nim dzień w innych okolicznościach. Ale najwyraźniej on nie podzielał mojego entuzjazmu.
Opisałam mu drogę do mojego domu, ale to jedyne słowa, które między nami padły.
Zatrzymał się pod wskazanym blokiem i w milczeniu czekał aż wysiądę.
- Dziękuję... Za wszystko.
Pokiwał głową. Rzuciłam mu ostatnie spojrzenie i otworzyłam drzwi. Wysiadłam z samochodu i już miałam zatrzasnąć drzwi, gdy odezwał się.
- Szczęścia... Z Kay'em.
Zatkało mnie.
- Kay? Skąd wiesz o Kay? - spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Wysłał ci wiadomość... A miałem twój telefon... No nieważne. Pojadę już.
- Wysłał? Chyba chciałeś powiedzieć "wysłała".
- Nie rozumiem. - potarł czoło dłonią.
- Cóż, ja też nie.
- Kay nie jest twoim chłopakiem?
- Jest moją przyjaciółką...
- Czekaj, Kay jest dziewczyną? - spojrzał na mnie po raz pierwszy odkąd wsiedliśmy do samochodu.
- Tak? - odparłam nadal zdezorientowana.
I ku mojemu zdumieniu Oliver zaczął się... Śmiać. Gdy jego chichot ucichł, spojrzał na mnie pogodnym wzrokiem.
- Bo tak właściwie to ja... Chciałem zapytać czy, no... Dałabyś mi swój numer, czy coś? - jego policzki nieco się zaróżowiły.Oliver Sykes, obiekt westchnień milonów dziewczyn na całym świecie, pyta mnie o numer teledonu. Nie, to nie może się dziać. To się nie dzieje. Nie dzieje. A skoro nie, to dlaczego właśnie zapisuję kolejne cyfry w jego Iphonie?
- Dzięki. - wymamrotał i uśmiechnął się lekko.
- To... Do zobaczenia? - zapytałam ostrożnie, nie chąc się narzucać.
- Cóż, w Seattle będziemy do końca przyszłego tygodnia... Potem, kto wie gdzie nas wywiozą. Ale spotkamy się jeszcze. Obiecuję.
Pokiwałam głową. Prawie zapomniałam, że był wielką gwiazdą. Że musiał cały czas pracować na swoją sławę.
- Pa. - rzuciłam i zatrzasnęłam drzwi samochodu. Ruszyłam szybkim krokiem do domu, w dłoni trzymając torbę z nową sukienką. Nie wiedziałam, jak wytłumaczę się matce z tego podarunku, ale prawdopodobnie nawet by go nie zauważyła.
W domi panował półmrok. Obeszłam cały dom - to był mój zwyczaj. Najbardziej bałam się, że zastanę gdzieś martwą matkę, albo konającą z przećpania. To nie jest rzecz, którą powinna martwić się córka po powrocie do domu. Ale tak właśnie było.
W kuchni zastałam Alis, siedziała przy stole i popijała herbatę.
- Hej. - powiedziałam i oparłam się o blat na przeciwko niej.
- Gdzie byłaś całą noc? - zapytała zamiast powitania. Nie winiłam jej za taką ostrość. Życie nauczyło ją hardości.
- U kolegi. - zaryzykowałam. - Po tym jak matka wyrzuciła mnie z domu, musiałam się gdzieś podziać. - dodałam na swoją obronę.
- Ciekawy ten kolega. Ma ładny samochód. I jak widać nie płaci gotówką. - spojrzała na torbę w mojej dłoni. Zaczerwieniłam się.
- Co ty sugerujesz?
Rzuciła mi spojrzenie identycznych jak moje, ciemnych oczu. Było twarde, niemal miażdżące.
- Że zamieniasz się w naszą matkę.
- Nie masz prawa tak mówić! Nie puszczam się! - byłam wściekła. Tak wściekła, że przed oczami zaczęły pojawiać mi się mroczki.
- A więc co to za kolega?
Już otwierałam buzię, by wykrzyczeć jej prosto w twarz, że moim nowym "kolegą" stał się Oliver Sykes, gdy usłyszałam czyjeś kroki w korytarzu.
Odruchowo wyszłam z kuchni, by sprawdzić ich źródło.
- Masz tu pieniądze. - gruby, obleśny facet wręczał mojej matce plik banknotów. Matka wyglądała żałośnie, miała nieobecny wzrok i skulone ramiona. Poklepał ją po twarzy.
- Było nieźle złociutka.
Matka zrobiła krok do tyłu. Wtem mężczyzna obrócił się. Na jego spuchniętej twarzy lśnił pot, a jego kacze wargi rozciągnęły się w uśmiechu na mój widok, obnażając przeżarte od tytoniu zęby.
- Jaka śliczna maleńka. Może mógłbym się zająć teraz tobą? - zaśmiał się jak żaba. Przeszły mnie ciarki obrzydenia i przerażenia. Cofnęłam się o kilka kroków.
- Wyjdź. - usłyszałam cichy głos, który po chwili powtórzył głośniej - Wyjdź!
Facet podszedł do matki nadal kulącej się w kącie.
- Co? - wysyczał tuż nad jej głową.
- Wynoś się!
I ku mojemu zaskoczeniu mężczyzna uderzył matkę z otwartej dłoni w twarz.
- Więcej szacunku następnym razem, ty kurwo. - wyszedł i trzasnął na odchodne drzwiami, zostawiając matkę roztrzęsioną w kącie.
- Mamo? - zapytałam ostrożnie.
- Nie nazywaj mnie tak. - powiedziała i zniknęła w pokoju.________________________
Rozdział dziś trochę dłuższy:) jak podoba się Wam opowiadanie do tej pory? Mam nadzieję, że nie przynudzam ;p piszcie, co Wam się podoba, a co można by zmienić. Tym czasem zabieram się za kolejny rozdział :D miłego wieczoru!
CZYTASZ
She is my new drug [[Oli Sykes FF]]
FanfictionEmma jest córką narkomanki i prostytutki - jej życie nie jest kolorowe. Nienawidzi narkotyków, pijaństwa i wszystkiego, co przypomina dramat jej matki. Jak zatem narkotyki sprawiły, że drogi Emmy i Olivera się skrzyżowały? Jeden koncert nieznanego j...