Rozdział szósty

971 110 9
                                    

- Wow. - wymsknęło mi się, gdy weszliśmy do pokoju hotelowego. Był większy niż moje mieszkanie. Dobór kolorów nie był tak szlachetny jak w holach - wszystko w tym pokoju było biało-kremowe. Piękne.
Panele z jasnego drewna stukały pod moim płaskim obcasem.
Czułam się tam zupełnie obco jak i całkiem spokojnie. W tak wspaniałym pomieszczeniu nie można być spiętym.
Po chwili zamówiliśmy pizzę (wegetariańską, bo jak się dowiedziałam Oliver był wegetarianem). Usiedliśmy na kanapie, a chłopak nastawił w telewizji jakiś film akcji. Wszystko to było tak absurdalne, że miałam ochotę się śmiać. A gdy Oliver wrócił z łazienki bez koszulki i z mokrymi włosami, nie mogłam się powstrzymać.

Siedzę na kanapie w pokoju hotelowym gwiazdy metalu. Nigdy mi się to nawet nie śniło, a tymczasem siedzę tu i patrzę na jednego z bardziej pożądanych wokalistów. Szaleństwo.
- Co cię tak bawi? - wyglądał na zdezorientowanego. Przeczesał ręką opadające na oczy włosy. Był cały w tatuażach, dosłownie. Pomyślałam, że nie starczyłoby mi życia na odkrycie i zapamiętanie wszystkich elementów obrazów na jego ciele.
- Nic. - skłamałam.
- A jednak coś cię rozbawiło. - usiadł koło mnie i wbił we mnie wzrok swoich zielonych oczu.

Nie, nie, one nie są wcale do końca zielone. Są lekko piwne i nieco złote. Wielkie, smutne. Piękne.

- Nieważne.
- Ważne. - naciskał.
- Oglądam. - zbyłam go i wbiłam wzrok w telewizor.
- Wcale nie.
Nie odpowiedziałam. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, gdy nagle się odezwał.
- Mogę o coś zapytać?
- Mhm.
- Dlaczego płakałaś?
Spojrzałam na niego jak na idiotę. Skąd mógł wiedzieć? A co ważniejsze - po co mu to wiedzieć?
- Ja... Mam problemy. - powiedziałam ogólnikowo. Nie chciałam się przed nim otwierać, przecież go nie znałam.
- Okej. - na całe szczęście nie drążył.
- Dlaczego mnie ze sobą zabrałeś? - skoro już graliśmy w pytania, musiałam wykorzystać swoją kolejkę.
- Bo... Sam nie wiem. Nie chciałem żebyś chodziła sama w nocy, To nie była bezpieczna okolica.
- No dobra, ale dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczego to zrobiłeś? Nie musiałeś, to nic nowego, że ludzie chodzą po nocy. - nie ustępowałam.
- Ty też mi pomogłaś. - wymamrotał, ledwo słyszalnie.
- Niby kiedy?
- Pierwszy raz od miesięcy byłem trzeźwy na koncercie.
Zszokował mnie. Gwiazdy od zawsze ćpają, żeby poradzić sobie z natłokiem sławy. To nic nowego. Ale każdy koncert grać pod wpływem? To nienormalne.
- Och. - tylko tyle byłam w stanie wykrztusić. Oparł łokcie na kolanach, a jego ciemne włosy zupełnie przysłoniły mu twarz. Był bardzo szczupły. W chwili kiedy na mnie nie patrzył, studiowałam jego tatuaże na ramionach.
- Czemu się gapisz? - wymruczał, nagle rozbawiony.
- Ja wcale nie...
- No przecież widzę. Lubisz tatuaże? - spojrzał na mnie spod półprzymkniętych powiek. Miał bardzo długie rzęsy, a tuż pod prawym okiem wytatuowane trzy kropki, układające się w trójkąt.
- Nie. Ale są całkiem fascynujące.
- Więc je lubisz.
- Nie lubię! - zaoponowałam.

Bo nie lubię, prawda?

Zawsze było to dla mnie swego rodzaju okaleczenie. Ale tatuaże Olivera były... Całkiem ok.
- To dlaczego się tak gapisz?
- Bo mogę. - odparłam wymijająco.
- Chcesz iść się umyć? - zapytał po chwili milczenia.
- Nie mam się w co ubrać. - zauważyłam.
- Pewnie ostatnia laska zostawiła jakąś bieliznę, a koszulkę mogę... - przerwał, widząc moją zdegustowaną minę. Wyszczerzył się i prychnął.
- Żartuję, Em. No już nie krzyw się tak. Wybierz sobie koszulkę z tamtej szuflady. - powiedział i wskazał białą komodę obok łóżka. To dziwne, ale spodobało mi się określenie "Em". Nikt nigdy tak do mnie nie mówił.
Podeszłam do niej i wyjęłam najdłuższą, jaką znalazłam.
- Masz jakieś spodenki? - zapytałam, w nadzieji, że nie będę musiała spać w swoich dzisiejszych majtkach.
- Nie mam nic przeciwko, żebyś spała bez. To ponoć zdrowe. - obrócił się w moim kierunku z uśmieszkiem na ustach. Mimowolnie i na moje usta wpłynął uśmiech, ale udając oburzoną, rzuciłam w niego trzymaną w ręku koszulką.
- Są w szufladzie niżej.

Wraz ze swoją nietypową piżamką ruszyłam do toalety. Była wielka! I mimo tak nowoczesnego prysznica, szklanej umywalki i marmurowych blatów, czegoś jej brakowało - a mianowicie zamka w drzwiach. Stwierdziłam, że nie ma co robić z tego powodu dramy - chyba Oliver nie był aż tak bezczelny.
Zaczęłam się rozbierać i gdy stałam już naga obok prysznica, czekając na ciepłą wodę, usłyszałam za sobą otwierane drzwi.
- Kurwa, sorry! - wyszedł nim zdążyłam się obrócić, nim zdążyłam zrobić cokolwiek.
- Ty idioto! - krzyknęłam na tyle głośno, by mnie usłyszał. Odpowiedział mi tylko cichu chichot.
- Niezły tyłek! - krzyknął.
- Niezły debil! - odpyskowałam.
I mimo że naprawdę chciałam być zła za ten brak poszanowania mojej prywatności, uśmiechnęłam się pod nosem.

She is my new drug [[Oli Sykes FF]]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz