Rozdział trzeci

1K 114 6
                                    

Mimo wszelkich uprzedzeń do wokalisty i gitarzysty, zespół grał niesamowotą muzykę. Był pełen... Depresji.
Zespół, który grał przed nimi także wiele krzyczał i grał mocno, wściekle. Ale to właśnie ta wściekłość mi się nie podobała.
BMTH grali inaczej, mocno ale i z przejmującym smutkiem. Widziałam oczy Olivera z bliska. Były takie smutne, nieco udręczone. A ich muzyka dokładnie to oddawała.
Może gdybym nie wiedziała, że są cholernymi ćpunami, może nawet uwierzyłabym w ich muzykę.
W pewnym momencie Oliver spojrzał dokładnie na mnie. Uśmiechnął się lekko pod nosem, a wokół mnie dziewczyny wybuchnęły piskiem.
A więc to są te słynne fangirls?
Mi wcale nie chciało się piszczeć.
Pierdolony ćpun.
Po koncercie nadal krążyła we mnie niesamowita energia. To było cudowne uczucie.
Była godzina 1:23, gdy w końcu postanowiłam wrócić do domu. Pijana panującą atmosferą, powolnym krokiem zmierzałam w stronę mieszkania.
Dziś kończę osiemnaście lat. Upragniona dorosłość. Niezależność. Tak to sobie zawsze wyobrażałam - jako początek czegoś wspaniałego.
Na pewno nie chciałam skończyć jak matka.
Czasem zastanawiałam się, czy kiedykolwiek mnie kochała? A im dłużej o tym myślałam tym bardziej upewniałam się w przekonaniu, że nie. Miłość matczyna powinna być silniejsza niż używki.
Niestety, nie była.
Drzwi do domu były otwarte. To niewielkie mieszkanko może i nie przypominało burdelu, jakim zrobiła go matka, ale nie było też niesamowicie piękne. Ot, przecietne mieszkanie w przecietnym blokowisku.
Zajrzalam do salonu. Matka spała na kanapie, włosy i ręce miała rozrzucone. To zabawne, jak niewinnie wyglądała, śpiąc.
Miała 40 lat, a jej twarz przypominała raczej twarz 50latki.
Z kieszeni jej dresów wystawał mały woreczek. Cała się spięłam. Zwykle chowała przede mną narkotyki i inne używki jak najlepiej, zawsze nosiła je przy sobie. Wiedziała, że jeśli je znajdę nie będę miała oporów przed wyrzuceniem ich.
To była moja szansa.
Zbliżyłam się do niej powoli, cicho. Prawdopodobnie i tak była tak naćpana, że nie zauważyłaby strzelaniny odgrywającej się obok niej.
Delikatnie wysunęłam woreczek z kieszeni. Był pełen małych tableteczek.
Zabrałam go i szybko wyszłam do kuchni.
Usiadłam przy stole i przyjrzałam się im. Nie przychodził mi do głowy żaden pomysł, co do rodzaju tego narkotyku.
Pewnie jakiś pieprzony psychotrop.
Siedziałam jeszcze przez chwilę rozmyślając, gdy usłyszałam skrzypienie kanapy. Szybko zerwałam się z krzesła i podeszłam do zlewu, wysypując zawartość woreczka do spłwu. Tabletki nie chciały wypaść i gdy matka weszła do kuchni, jeszcze kilka zostało w woreczku.
- Co ty robisz? - usłyszałam za sobą zachrypnięty głos.
- Nie pozwolę ci się zaćpać. - powiedziałam ledwo słyszalnie.
- Coś ty do kurwy zrobiła?
- Wyrzuciłam je! Wyrzuciłam! - krzyknęłam z satysfakcją, ale w oczach stanęły mi łzy.
- Tabletki? Wyrzuciłaś tabletki?
- Tak!
Matka zamknęła oczy, a jej ręce zaczęły trząść się z wściekłości.
- Ty idiotko! Ty kurwa debilko! To były moje leki!
Zaskoczyła mnie, ale nauczyłam się, żeby nigdy nie ufać narkomanom.
- Leki? Ta, ciekawe od kiedy lekarze przepisują leki ćpunom!
- Były od znajomej, na moją wątrobę! Nie załatwi mi ich po raz drugi! Dlaczego to zrobiłaś?
- Nie wiedziałam... - nagle wzięły mnie absurdalne wyrzuty sumienia. - Nigdy nie mówiłaś, że coś ci się dzieje z wątrobą.
- Po co ci było to wiedzieć! Nie wkurwiaj mnie już dziś, nie mogę na ciebie patrzeć. Wyjdź stąd!
- Mamo...
- Nie nazywaj mnie tak! Wypierdalaj z domu!
Stałam zszokowana. Wcześniej już wypędzała mnie z domu, ale nie w taki sposób.
- Jeśli miałaś problem to czemu nic nie mówiłaś? Alis zabrałaby cię do lekarza... - zaczęłam, ale jej wzrok sprawił, że nie mogłam dalej nic powiedzieć.
Była trzeźwa. Była naprawdę trzeźwa. Widziałam to w jej oczach. Nie zamglonych, o normalnych źrenicach, żywych. I wściekłych.
- Wynoś się.
I tak było od zawsze. Żadna pomoc nie była dla niej zadowalająca, nigdy jej nie chciała.
Nie obchodziło jej, że była druga w nocy, a ona wyganiała swoje dziecko na ulicę, mimo że była trzeźwa. To bolało, cholernie bolało. Ale nic nie mogłam na to poradzić.
Weszłam samotnie między czarną noc.

She is my new drug [[Oli Sykes FF]]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz