Oliver
Rozmawialiśmy jeszcze przez 15min. Umówiliśmy się o 11:00 pod jej blokiem - troche mnie martwiło, że mieliśmy dość ograniczony czas, bo o 15:00 zaczynała swój drugi dzień pracy. Ale lepsze to niż nic.
Niejasne było dla mnie to, że jako osiemnastolatka powinna uczyć się do tej całej matury albo chociaż poimprezować jak normalna osiemnastka, a nie pracować. A może to było normalne dla dzieciaków z tamtych stron?
Siedziałem z chłopakami w studiu, gdy dochodziła 10:30.
- Kurwa, siedzimy tu od 3 godzin i co? Gówno. Nic nie mamy. - Lee przeczesał przydługie włosy i opadł zrezygnowany na kanapę.
- Dobra, weź zluzuj. Mam coś na poprawę humoru. - Jordan wyjął z tylnej kieszeni jeansów pudełko papierosów. Było pełne skrętów z zielskiem.
- Oli, masz ochotę? - zapytał, wyciągając w moim kierunku skręta.
- Pytanie retoryczne. - zaśmiał się Matt.
Ta część mnie, która gustowała w odurzaczach, sięgnęłaby po skręta w jednej sekundzie. Druga, uruchomiona przez Matta, która chce pokazać wszystkim, że mylą się co do mnie, stanowczo mi zabraniała.
- Nie, w sumie muszę już jechać. - powiedziałem i podniosłem się z krzesła zanim chęć zapalenia zupełnie mnie opanowała.
- Niby gdzie? Dopiero zaczęlimy! - zaoponował Lee.
- Ja... No... - nie wiedziałem, czy powinienem im wyznać prawdę.
- Co, spodobała ci się ta mała? Od kiedy umawiasz się z fankami? - Jordan wyszczerzył zęby.
- Skąd wiesz? - zdziwiłem się. Nikomu o niej nie mówiłem.
- Przecież słyszałem jak wczoraj gadaliście. Stary, wkopujesz się niepotrzebnie w jakiś szajs.
- Chrzanisz, Jordan. Po prostu się z nią umówiłem i już. Nie oświadczam się...
- Jordan ma na myśli, żebyś był ostrożny. Fanki mają czasem nie pokolei w głowie. - dodał Matt.
- No, potrafią być... Kreatywne. - zgodził się Lee.
- A jeśli to wszystko to jakiś wkręt? - zapytał Jordan.
- Chłopaki, kurwa luz. Dam sobie radę. - uspokoiłem ich.
- Dobra, idź jak musisz. Tylko uważaj. - po raz kolejny ostrzegł Matt. Wzrok wszystkich był skierowany wprost na mnie.
- I zabezpieczaj się! - krzyknął Lee, gdy wychodziłem. Nie mogłem się nie uśmiechnąć na tę uwagę.
Kochałem ich jak rodzinę i tak też się zachowywali. Choć czasem ciut przeginali.Dobrze zapamiętałem drogę do domu Emmy. Tuż przed jedynastą stawiłem się pod jej blokiem. Po chwili szła już w moim kierunku z uśmiechem na twarzy. Otworzyła drzwi samochodu i opadła lekko na siedzenie.
- Hej, świętoszku. - uśmiechnąłem się do niej półgębkiem. Nie miała na sobie sukienki, tylko jasne jeansy i bordową bluzkę na ramiączkach. Wyglądała uroczo.
- Nie nazywaj mnie tak. - udała obrażoną. - To dokąd mnie zabierasz?
- Niespodzianka. - rzuciłem jej tajemniczy uśmiech i odpaliłem samochód. - Najpierw trochę się przejedziemy.
Po 20min powolnego lawirowania między samochodami na miejskich drogach, w końcu wyjechaliśmy na otwartą szosę.
Emma wbrew mojemu wcześniejszemu przekonaniu, okazała się straszną gadułą. Jednocześnie rozmowa z nią sprawiała mi dużą przyjemność. Po raz pierwszy od wielu tygodni śmiałem się aż do utraty oddechu.
- Gotowa? - zapytałem, gdy przejechaliśmy kilka metrów szosą.
- Ale na co?
Uśmiechnąłem się na widok jej niczego nieświadomej twarzy. Nie odpowiedziałem tylko wcisnąłem pedał gazu. Moje audi zawarczało przyjemnie. Obrazy rozmazywały się za oknami, a pęd wciskał nas w siedzenie. Na chwilę oderwałem wzrok od drogi i spojrzałem na Emmę - zamknęła oczy, ale nie wyglądała na przerażoną. Jej usta ułożyły się w delikatny uśmiech. Mimowolnie i ja się uśmiechnąłem. Otworzyłem okno po jej stronie, a jej usta rozciągnęły się jeszcze szerzej. Zamrugała i wyciągnęła dłoń przez szybę. Jej włosy były tak pięknie rozwiane przez szalejący wewnątrz wiatr. Skóra wydawała się lśnić w południowym słońcu i Emma wydała mi się w tamtej chwili tak majestatyczna, że...
- Oliver, uważaj!! - krzyknęła, nagle poruszona. Oderwałem od niej wzrok i to, co zobaczyłem, zmroziło mi krew w żyłach. Moje ręce zareagowały szybciej niż mój zdrętwiały umysł. Gwałtownie szarpnąłem kierownicę i o milimetry minąłem się z wielką ciężarówką. Nawet nie zauważyłem, kiedy drogi tak się zwężyły.
Znacznie zwolniłem i jechałem marną osiemdziesiątką, pozwalając nam się otrząsnąć.
Emma położyła dłoń na klatce piersiowej i oddychała szybko.
- Idioto, mogłeś nas zabić! - krzyknęła, gdy uchwyciła mój wzrok.
- Ja przepraszam, ja... Nigdy mi się to nie zdarzyło. - sam byłem w ciężkim szoku.
- Brałeś coś przed przyjazdem po mnie?I znów temat dragów! Nie jestem pierdolonym narkomanem!
Zacisnąłem dłonie na kierownicy.
- Nie. - odparłem krótko. - A szkoda, bo lepiej bym znosił twoje narzekania. - wypaliłem, niewiele myśląc. Cóż, myślenie to coś, co przydałoby mi się w tamtej chwili. Nic jednak nie mogłem poradzić na to, że we mnie jak i w niej, wzmianka o narkotykach, budziła najgorsze emocje - u niej ze wstrętu, u mnie z pożądania.
- Moje, przepraszam bardzo, co? - zapytała wkurzona. - Prawie nas zabiłeś!
- To nie moja wina! - zaprotestowałem głupio.
- Narkotyki totalnie przeżarły ci mózg... - odwróciła się do okna, a ja z trudem powstrzymałem się od kąśliwej uwagi.
Mimo wszystko jej stwierdzenie zabolało.
![](https://img.wattpad.com/cover/76658063-288-k106157.jpg)
CZYTASZ
She is my new drug [[Oli Sykes FF]]
FanficEmma jest córką narkomanki i prostytutki - jej życie nie jest kolorowe. Nienawidzi narkotyków, pijaństwa i wszystkiego, co przypomina dramat jej matki. Jak zatem narkotyki sprawiły, że drogi Emmy i Olivera się skrzyżowały? Jeden koncert nieznanego j...