Ponownie usiadłam na krześle, nie przerywając kontaktu wzrokowego z Oliverem.
Poklepał materac obok siebie, dając mi znak żebym usiadła na łóżku. Tak też zrobiłam. Położył rękę na moim udzie, a ja ostrożnie dotknęłam jego ramienia. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, widząc go obudzonego.- Co? - zapytał, patrząc na mnie podejrzliwie.
-Co "co"?
- Czemu się tak na mnie patrzysz?
Zagryzłam lekko wargę i poczułam jak pieką mnie policzki.
- Nie wiem... Strasznie się cieszę, że jesteś. Po prostu.
Na jego twarz powoli wpłynął uśmiech. Zgarnęłam jego włosy, które opadły mu na czoło. Przymknął oczy gdy to robiłam.
- Chodź tu. - przesunął się na skraj łóżka, robiąc mi miejsce. Obrócił się na bok i objął mnie, gdy także obrócona w jego stronę położyłam się obok. - Ja też się cieszę. To było takie frustrujące - słyszeć cię, odpowiadać ci w myślach, ale tak naprawdę nie móc zrobić nic i nic powiedzieć. Przez chwilę bałem się nawet, że ci się to znudzi, no wiesz, przychodzenie do mnie.
- Nigdy by mi się to nie znudziło. Poza tym, to był chyba najdłuższy czas bez kłótni jaki mieliśmy.
Oliver zaśmiał się cicho.
- Och, naprawdę? Jak my tego dokonaliśmy? - zapytał ironicznie.
- Nie wiem. Ale skoro tylko jedno z nas mogło się odzywać i było w porządku to znaczy, że to ja mam zawsze rację i od dziś to ja rozwiązuję nasze kłótnie. - uniosłam dumnie podbródek.
- Chyba śnisz, skrzacie. - przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Schowałam głowę między jego ramieniem a szyją i objęłam go w pasie. Jak dobrze było znów mieć go przy sobie i czuć jego ciepło.
- Oli?
- Tak?
- Nie wierzysz już w te chore brednie Toma, prawda?
- Nie... Już nie, choć na początku myślałem, że chyba umrę.
- Jest cholernym idiotą.
- Racja. - przytaknął lekko. - A poza tym... To że zespół upadł to też nie prawda? - wyczułam w jego głosie lekki strach.
- Nie, oczywiście, że nie. Wstrzymali się z oficjalnym tworzeniem płyty, ale cały czas piszą muzykę, dogadują się z ludźmi, ustalają trasy, ale bez konkretnych dat. To też powiedział ci Tom?
- Tak. Ja pierdolę, ale z niego zjeb...
- Chyba myślał, że nas poróżni. Ale to akurat jest chyba niemożliwe...
- Tak sądzisz? - odsunął się o kilka centymetrów, by móc na mnie spojrzeć. Dotknął mojej twarzy, delikatnie gładząc kciukiem mój policzek.
- Cóż, jestem tu. Nie zrezygnowałam z ciebie, mimo... Tego wszystkiego. - choć nie powiedziałam wyraźnie o zdradzie, wypadku, kłótniach, rozłąkach, to i tak oboje doskonale wiedzieliśmy, o co chodzi. - Nie wiem już, czy to moja naiwność czy po prostu kocham cię trochę za bardzo, ale chyba nigdy nie potrafiłabym powiedzieć ci, że to koniec. I nie, to nie jest przyzwolenie na robienie głupich rzeczy. - dodałam, unosząc w grożący sposób palec, na co on zachichotał cicho. - Po prostu... No, nie wiem. Nie potrafiłabym i już.
- Wiesz, to jest chyba najlepsza rzecz jaką mogłem usłyszeć w tym momencie. - uśmiechał się i nadal gładził moją twarz. Przybliżył się nieco, tak że prawie stykaliśmy się nosami. Ucałował najpierw moje czoło, potem powieki, policzki i linię szczęki, starannie omijając usta. To było przyjemne, wytęsknione, ale pragnęłam czegoś znacznie więcej. Przesunęłam dłoń na jego szyję i przyciągnęłam go bliżej. Powietrze, które wydychał omiatało moją twarz i było cudownie chłodne na tle gorąca, które panowało w pokoju. Wreszcie nasze usta się spotkały. To był nasz drugi pocałunek od długiego czasu, dlatego oboje włożyliśmy w niego całą tęsknotę, miłość i wszystkie słowa, które zostały niewypowiedziane.
- Dziękuję. - wyszeptał między pocałunkami.
- Za co? - odsunęłam na moment twarz.
- Właśnie za to, że jesteś i nigdzie się nie wybierasz. Nigdy tak się nie czułem.
- To znaczy jak?
Uniósł lekko kącik ust i spojrzał na mnie spod pół przymkniętych powiek.
- Tak stabilnie, bezpiecznie. Nie wiem nawet, jak to nazwać.
- Kochany? - zaproponowałam ostrożnie, a wtedy on przytaknął powoli.
- Tak, chyba właśnie tak. Nigdy nie czułem się tak kochany przez kogoś. I... Dziękuję.
- Nie możesz dziękować mi za miłość, Oli. - zaśmiałam się cicho. - Dziękuje się za to, co daje się z własnej woli, a to nie jest przecież zależne ode mnie. - powiedziałam, przypominając sobie też to, co mówił Tom o miłości do mnie.
- Czyli co, tak naprawdę nie chcesz mnie kochać? - zmarszczył lekko brwi.
- Nie! Nie o to mi chodzi... Po prostu nie prosiłam o to, nie zaplanowałam tego. Ale to i tak najlepsza rzecz, jaka przytrafiła mi się w życiu.
- Dla mnie to też najlepsze, co mi się przytrafiło. - na jego twarz powrócił uśmiech i spokój.
- Ssę jeśli chodzi o wyznawanie uczuć... - powiedziałam, po chwili milczenia.
- Wcale nie. Jeśli już, to ja jestem w tym znacznie gorszy. A poza tym... - uśmiechnął się tajemniczo. - Mogłabyś ssać coś innego... - poruszył sugestywnie brwiami.
- Oliver! - klepnęłam go karcąco w ramię, udając oburzoną, choć nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Okej, okej, przepraszam. - powiedział, jednak bez cienia skruchy. - Ale jakby co pamiętaj - propozycja zawsze aktualna. - mrugnął do mnie i przyciągnął bliżej, składając na moim czole słodki pocałunek.
- Idziesz spać? - zapytałam, kiedy dłuższą chwilę milczał.
- Chyba tak... Jestem zmęczony.
- Może pójdę na drugie łóżko? Nie wyśpisz się ze mną. - zaproponowałam, czując że nawet bardzo ściśnięci mamy mało miejsca.
- Nie, Em, nie wyśpię się bez ciebie. Wiem, że ty mnie obudzisz...
Przytaknęłam lekko, jeszcze bardziej wtulając się w jego ramię.
- Dobranoc, Oli.
- Dobranoc, kocham cię. - wyszeptał, całując mnie w czubek głowy.
Choć było nam gorąco, bolała mnie szyja i zdrętwiał bok, to była moja najlepsza noc o wielu tygodni.
________________________
Witam po małej przerwie, Olemki!
Tęskniłyście? xd Bo ja tak ♥
Mam dobra i złą wiadomość :c
Dobra jest taka, że od dziś do końca wakacji rozdziały będą pojawiały się codziennie, czyli tak jak przez większość czasu. I nie będzie już przerw, chyba, że stanie się coś bardzo, bardo niedobrego.
A zła, że wraz z wakacjami opowiadanie się kończy:( W roku szkolnym nie miałabym dużo czasu na pisanie, a już na pewno nie na regularne. Wszystko musi się kiedyś skończyć:((
CZYTASZ
She is my new drug [[Oli Sykes FF]]
FanfictionEmma jest córką narkomanki i prostytutki - jej życie nie jest kolorowe. Nienawidzi narkotyków, pijaństwa i wszystkiego, co przypomina dramat jej matki. Jak zatem narkotyki sprawiły, że drogi Emmy i Olivera się skrzyżowały? Jeden koncert nieznanego j...