Rozdział szesnasty

569 75 11
                                    

Oliver
Rano nie przygniótł mnie ani kac, ani uczucie wyczerpania po narkotyku. Przygniótł mnie ból w klatce piersiowej i to nie do końca fizyczny.
Ta tłusta szmata nadal leżała w moim łóżku, a jej ohydnie różowa sukienka na podłodze obok. Emma nigdy nie ubrałaby takiej brzydkiej sukienki. Emma miała ciało bogini, nie to, co ta dziwka. Emma powiedziałaby mi teraz, że mnie kocha.
Emma nigdy by mnie nie zdradziła.
Wstałem, nie mogąc już wytrzymać tak blisko ucieleśnienia mojego największego błędu w życiu.
Przeszedłem się po pokoju, starając się uporządkować myśli. Wspomnienia z tamtej nocy były rozmazane, ledwo je rozpoznawałem. Tabletki, wódka, różowa sukienka... A potem obudziłem się przy nagiej dziewczynie.
Nie żeby była to dla mnie nowość.
Nowością było natmiast to, że dawniej po imprezach i jednonocnych przygodach nie czułem niczego. Dziewczyna wychodziła i oboje byliśmy spokojni. A teraz poczucie winy niemal dosłownie wgniatało mnie w ziemię. Jak mogłem być taki głupi, taki nieostrożny? Czułem się, jak kupa nic nie wartego gówna.
Ktoś zapukał do drzwi. Moje ciało przeszedł dreszcz przerażenia. Od razu pomyślałem, że to Emma, że o wszystkim już wie i przyszła żeby mi powiedzieć, że z nami koniec.
Poczułem wielką ulgę, gdy okazało się, że to tylko Jordan.
- Kurwa, Oliver, masz jakąś aspirynę? Chce mi się rzygać z każdym krokiem. - powiedział bez przywitania. Rzeczywiście, wyglądał słabo i zamiast szukać dla niego aspiryny wolałbym dać mu w mordę za to, że dopuścił do mojej zdrady. Choć tak naprawdę wiedziałem, że to tylko moja wina.
- Ta, poczekaj. - odwróciłem się i podszedłem do łazienki po apteczkę, którą zorganizowała Emma. W końcu znalazłem małe pudełeczko i wyszedłem, zastając Jordana stojącego obok łóżka.
- Co to, kurwa, jest? - miał bardzo rozszerzone oczy i wpatrywał się wprost w dziewczynę. - Co ty, kurwa, zrobiłeś?
Wydawał się być przerażony. Przełknąłem gulę rosnącą w moim gardle.
- Jebałeś się z nią?
- A jak myślisz? - zacisnąłem pięści w przypływie wściekłości.
- Ja pierdooolę... - złapał się za głowę. - Kiedy Emma się dowie...
- Nie dowie się. - przerwałem mu.
- Jak to? Wyruchałeś jakąś laskę i nie zamierzasz jej o tym powiedzieć? A co jeśli ona zrobiłaby coś takiego?
Zastanowiłem się chwilę nad jego słowami.
- Nie wiem, kurwa, Jordan ja nie wiem, co mam robić...
- Po pierwsze weź ją obudź, bo jak chłopaki to zobaczą... - potrząsnął głową, jakby odganiając ponure wizje. - A potem pomyśl nad tym, jak przekonasz Emmę, żeby nie odcinała ci penisa. - patrzył na mnie w całkowitym skupieniu, najwyraźniej otrzeźwiony tą sytuacją.
- A jak mi nie wybaczy? - zapytałem cicho, nie mogąc znieść tej myśli.
- Daj spokój, wybaczy ci. - powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Tak robią zakochani, nie? - przewrócił oczami. - Może być bardziej zła za dragi niż za sam seks.
Spojrzałem na niego przerażony, bo właśnie uświadomiłem sobie, że nie dość, że ją zdradziłem, byłem pod wpływem narkotyków. Jezu, czy mogło być gorzej? Może lepiej było od razu się zabić.
Podszedłem do dziewczyny i potrząsnąłem jej ramie.
- Hej. Wstawaj.
Otworzyła powoli oczy. Musiała ostatniej nocy albo wypić więcej niż ja, albo o wiele więcej wziąć. Byłem ciekaw, czy ona też kogoś zdradziła. Czy złamała komuś serce, ale ten ktoś jeszcze o tym nie wiedział.
Spojrzała na mnie, a potem na swoje nagie ciało i szybko zgarnęła kołdrę zasłaniając się. Podałem jej sukienkę, a ona naciągnęła ją na siebie niezdarnie.
Bez słowa po prostu wybiegła z pokoju.
Tak, zdecydowanie ukąsiło ją sumienie.
No to jest nas dwóch, pomyślałem.
- Jakaś psychiczna. - skwitował Jordan. - Ale nawet ładna.
- Zamknij się i nie mów już o niej, okej? Masz tą aspirynę i idź już. - rzuciłem mu pudełeczko, które złapał w locie.
Kiedy wyszedł, usiadłem na fotelu i zacząłem analizować wczorajczą noc, a zaraz potem ewentualny przebieg syutacji, kiedy już powiem Emmie o tym, co się stało.
Oparłem głowę na rękach.
Chciało mi się krzyczeć z frustracji, z wściekłości na siebie. Gdyby Em tu była, gdyby jak zawsze mnie pilnowała, nic z tego by się nie wydarzyło.
I wtedy mój telefon zawibrował.

"Śpisz? Mogę zadzwonić?"

To była ona. Postanowiłem nie odpisywać, wtedy pomyśli, że śpię. Po kilku minutach przyszła kolejna wiadomość.

"Muszę Ci coś powiedzieć, zadzwoń jak się obudzisz. kocham Cię"

Zagryzłem wargę tak mocno, że poczułem smak krwi na języku. Rzuciłem telefon przed siebie, jakby to miało pomóc w czymkolwiek. Uderzył z hukiem o przeciwległą ścianę.
Nie, to nie ona musiała mi coś powiedzieć. To ja musiałem jej powiedzieć, jakim byłem pierdolonym skurwielem.
Postanowiłem, że zrobię to jak wróci. Gdybym porozmawiał z nią przez telefon, nie mógłbym jej przytulić, powiedzieć jak bardzo ją kocham i przepraszać na kolanach i nie pozwoliłbym jej wyobraźni za bardzo pracować.
Wziąłem głęboki oddech, który zabolał. Musiałem ponieść karę i
wiedziałem, że najlepszą będzie oglądanie płaczu Emmy. Zasługiwałem na to, żeby rozpadało mi się serce, patrząc na jej ból.
Wziąłem bardzo długi prysznic, najpierw bardzo gorącą, potem lodowatą wodą.
Kiedy skończyłem, zadzwoniłem po sprzątaczkę, żeby zmieniła pościel na łóżku. Ostatnią rzeczą, na jaką miałem ochotę, było spanie w tym samym łóżku, w którym wyznawałem sobie miłość z Emmą i posuwałem inną dziewczynę, której imienia nawet nie znałem.

Musiałem rzucić się w wir pracy, inaczej to uczucie beznadziejności by mnie wykończyło. Zacząłem pisać, pisać i pisać i pisać. Być może stworzyłem w ten sposób kilka nowych przebojów.
Przelałem wszystko na papier i nie przestawałem do póki nie przyszli po mnie chłopaki. A potem na nagraniach dałem z siebie wszystko. Ludzie mnie chwalili, mówili "Jakież to było emocjonalne, brawo!"
Gdyby tylko wiedzieli...
Nie zadzwoniłem do Emmy cały dzień, ignorowałem jej połączenia. Wiedziałem, że serce pękło by mi na pół, gdybym usłyszał jej głos i zapewne wszystko bym jej powiedział, a ja ani nie byłem gotowy, ani to nie był dobry moment.

I w całym tym zatraceniu się we wściekłości i rozpaczy, nie wziąłem pod uwagę tylko jednego - że dziewczyny w hotelowych barach też mają dostęp do internetu i świata i że nierzadko może być tam któraś z moich fanek. Nie przyszło mi nawet przez myśl, że zabrałem jedną z nich do swojego pokoju, aż do następnego dnia.

She is my new drug [[Oli Sykes FF]]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz