Rozdział dwudziesty piąty

540 68 16
                                    

- Smakuje ci? - zapytała Alis kiedy siedzieliśmy przy stole w kuchni nad dużą blachą puszystej pizzy. To był mój już trzeci kawałek. Szpitalne jedzenie nijak miało się do tego, co zaserwował nam Tom. Przede wszystkim pizza miała w sobie sól. I przyprawy. I w ogóle miała jakikolwiek smak.
- Jest pyszna. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Okropnie schudłaś przez ostatni czas... - zaczęła Alis, ale przerwałam jej spojrzeniem pod tytułem "jeśli-chcesz-mieć-miły-rodzinny-obiad-nie-zaczynaj-tego-tematu".
W ciszy dokończyliśmy posiłek. Tom zerkał na mnie, Alis na Toma, potem on na nią, a ona na mnie. Ja nie patrzyłam na nikogo, skupiłam się na kawałku salami, który spiekł się lekko na krawędziach. Pomyślałam, że wegetariańska dusza Olivera nie poparłaby tego.
- Em? - zapytał Tom, gdy już siedzieliśmy przy stole, każdy przed pustym talerzem. - Możemy pogadać?
Spojrzałam na niego zaciekawiona. Miał kamienny wyraz twarzy, ale widocznie się denerwował. Pokiwałam głową i wstałam od stołu, zbierając wszystkie talerze.
- Zostaw, ja pozmywam. - Alis przejęła ode mnie naczynia.
Ruszyłam więc za Tomem do mojego pokoju. Zamknął za mną drzwi, jakby nie chciał, by ktokolwiek nas słyszał. Już zaczynałam się bać tej rozmowy.
- Słuchaj, Em. To co się wydarzyło... To moja wina. Nie powinienem był mówić tego przy nim, powinienem najpierw sam z tobą pogadać...
- I myślisz, że to by coś zmieniło? - spojrzałam na niego gniewnie. - Nic by się nie zmieniło, Tom. Nie byłabym z tobą. Poza tym... To nie twoja wina. To nasza wina, jego też. Nikt nie zawinił sam w stu procentach.
- Ale to ja wyznałem, że cię kocham przy nim! -podniósł głos. - To przeze mnie wyszedł, rozumiesz? Gdyby nie moja głupota...
- Kochasz mnie? - przerwałam mu w środku zdania.
- Ja... No... Tak mi się wydaje. Tak, chyba cię kocham.
- Tom, nie możesz...
- Okej, kurwa, wiem! Wiem, że nie mogę, ale nie mam na to wpływu, rozumiesz? Nie powiedziałem sobie "zakochaj się w Emmie". To się po prostu stało! - przeczesał dłonią włosy. Siedziałam na łóżku i patrzyłam, jak nerwowo przechadza się po pokoju. - Chciałbym przestać, naprawdę. Wtedy by tak nie bolało. To, co zobaczyłem w dniu wypadku... Myślałem, że coś sobie zrobię. Emma, on cię zdradził. Zdradził! To nie był pocałunek, jak nasz. To był seks!
- Przestań, proszę. - poczułam, jak w gardle rośnie mi gula. Wiedziałam, że jeszcze chwila i rozpłaczę się na dobre.
- Nie mogę, Em! Nie mogę patrzeć, jak się przy nim wykańczasz. Jesteś u niego cały czas, ledwo jesz, nie wychodzisz na powietrze. On z tego nie wyjdzie, Em. Jeśli miałby się obudzić, zrobiłby to dawno temu. A ty siedzisz i marnujesz przy nim czas zamiast żyć!
- Zamknij się! - krzyknęłam, nie wytrzymując już napięcia. - Jak możesz tak mówić, to twój brat! To dopiero miesiąc, tylko miesiąc! Obudzi się, jestem tego pewn. Jesteś dupkiem skoro myślisz, że tego nie zrobi.
- Nie, Em. - stanął tuż przede mną, patrząc na mnie smutno. - Jestem realistą. Ty też powinnaś zacząć. Jeśli nie, dalej marnuj swoje życie na gadanie z żywym trupem. Nic by mnie to nie obchodziło gdyby nie to, że... Sama wiesz.

Wstałam. Łzy ciekły mi po twarzy i szyi, skapując na moją bluzkę, plamiąc ją ciemnymi kropkami. Ostatnio za często miałam mokre koszulki od łez. Byłam wykończona - tą rozmową, sytuacją z Oliverem, a przede wszystkim samą sobą. Nie mogłam zrobić nic, absolutnie nic, żeby pomóc swojej miłości. Tom o tym doskonale wiedział. Do tego wszystkiego chciał wmówić mi, że to co robię, jest marnowaniem życia. Miałam ochotę przez to wszystko krzyczeć i walić pięściami we wszystko, co popadnie, a szczególnie w Toma. Mimo to powiedziałam spokojnie:
- Skoro mnie kochasz, Tom, to powiedz mi, czy nie zrobiłbyś dla mnie tego samego? Gdybym miała teraz wypadek...
- Nie mów tak. - przerwał mi.
- Gdybym teoretycznie miała wypadek... - kontynuowałam, nie zwracając uwagi na jego skwaszoną minę. - ...nie leżałbyś przy mnie w szpitalu? Nadal uważałbyś, że to bez sensu? Powiem ci, co jest bez sensu. - zrobiłam krok w jego stronę, a on odwrócił wzrok, jakby bojąc się napotkać mój. - Bez sensu jest to, co mówisz. To twój brat, Tom. Ja jestem tylko... Dziewczyną. Gdybym odeszła, zostałby ci tylko on. A ty jak skończony idiota mówisz o tym, że nigdy się nie wybudzi. Jak możesz? - załamał mi się głos i ukryłam twarz w dłoniach, tłumiąc szloch.
- Em... - wyszeptał i przygarnął mnie do siebie. Nie protestowałam - to było właśnie to, czego potrzebowałam. Ciepło i inicjatywa drugiego człowieka. Przez cały ten czas to ja byłam dla Olivera, a nie Oliver dla mnie. To było męczące, ale nie zamierzałam się poddać. Zbyt go kochałam. - Nie chodzi o to, że go nie kocham, ale to jest inna miłość. Jego bym nie pocałował, nie spałbym z nim, nie chciałbym go dotykać. To wszystko jest takie chore...
- Musisz coś zrozumieć, Tom. To nie pieprzone zawody, musimy się wspierać, inaczej wszyscy źle skończymy. Po prostu... Trzymajmy się razem, tak? - odsunęłm się o krok, by na niego spojrzeć. Pokiwał głową i odwrócił wzrok.
- To będzie ciężkie jak cholera. - wymamrotał.
- Co takiego?
- Widzieć cię przy nim. Z nim. W ogóle was razem.
- Przecież nie każę ci tego oglądać, nie jestem sadystką. Po prostu musi mieć nas dwoje, kiedy już się obudzi.
- Jeśli... - poprawił mnie, na co ja rzuciłam mu gniewne spojrzenie. - Dobra, okej, przepraszam... - uniósł ręce w uspokajającym geście. - Pojdziemy teraz do niego?
Uśmiechnęłam się przez łzy, słysząc tę propocyzję, której bym się nie spodziewała.
- Jasne.
- Widzisz? Staram się. - na jego twarz wpłynął cwaniacki uśmieszek, na który przewróciłam oczami.
- Ugh, wszystko zepsułeś, kiedu to powiedziałeś.
Odsunęłam się od niego jeszcze dalej, ocierając z oczu łzy, a on zachichotał. Dobrze było móc znów słyszeć jego śmiech.

- Alis, dobrze się czujesz? - zapytałam, gdy siedzieliśmy już w aucie. Wyglądała, jakby miała zaraz zwymiotować - była szara, miała podkrążone oczy i ściągnięte brwi.
- Nie... Słabo mi...
Tom spojrzał na nią we wstecznym lusterku.
- Jak dobrze, że jedziemy do szpitala. - zażartował lekko.
Od razu, gdy zaprakowaliśmy, Tom wziął Alis pod rękę i powoli szli do wejścia, a ja wręcz przebiegłam parking, prosząc ich tylko żeby przyszli do Olivera, kiedy już zbada ją lekarz. Byłam pewna, że to nic takiego, każdy ma gorsze dni, dlatego wpadając do pokoju Olivera prawie o niej zapomniałam.
Słońce zaczynało już zachodzić, pozostawiając na niebie różowo-pomarańczowe smugi, rzucając na pokój przyjemne światło. Niewiele zmieniło się od dwóch godzin - nadal leżał spokojnie - ale mimo to cieszyłam się, widząc go ponownie.

***
Oliver
Kiedy tak długo jej nie słyszałem, myślałem, że już w ogóle nie wróci. Ale wróciła. Nie musiałem jej widzieć, żeby wiedzieć że wyglądała wspaniale, jak zawsze. Jej obecność była jedyną rzeczą, na którą zwracałem uwagę w całym tym gównie. Codziennie robili mi masaże i różne dziwne ćwiczenia, żeby nie zanikły mi mięśnie. Co dwa dni zabierali mnie pod prysznic i myli. Jedzenie dostawałem przez specjalną rurkę. Tak dawno nie czułem żadnego smaku w ustach... A najbardziej chyba tęskniłem za smakiem Emmy. Chciałbym już wstać, wziąć ją w ramiona i powiedzieć, jak bardzo jestem jej wdzięczny za to wszystko, co dla mnie robi. Chciałbym już przerwać jej oczekiwanie. Ale śpiączka to dziwny stan, z którego ciężko się wydostać. Pozostaje tylko myślenie, ciało jest jakby zupełnie oddzielnie, nie liczy się. Paradoksalnie Emma mogła mieć tylko moje ciało, podczas gdy ja tkwiłem zamknięty w czterech ścianach swojego umysłu. Nie wiem kto był w gorszej sytuacji.

Emma odkąd przyszła, siedziała przy mnie, trzymając mnie za rękę. Mówiła do mnie, bardzo dużo mówiła, ale nie miałem jej dość ani na chwilę. To była moja jedyna rozrywka. Po kilkunastu minutach, w pokoju pojawił się ktoś jeszcze.
- I? - zapytała Emma.
- Powiesz jej? - to był męski głos, głos należący do Toma.
- Usiądźmy. - tu rozpoznałem Alis.
- Co powiedział lekarz?
- Em... To dość... Skomplikowane, ja... Podejrzewałam to, ale nie chciałam w to wierzyć. To stało się na jednej z służbowych imprez, ale nie przypuszczałam, że... Że... - załamał się jej głos.
- Że? - zapytała, wyraźnie zmartwiona Emma.
- Że ja... Boże, zabezpieczaliśmy się. Przynajmniej tak sądzę...
- Alis, co ty chcesz mi powiedzieć? - Emma wstała, puszczając moją rękę.
Po chwili ciszy usłyszałem drżący głos Alis:
- Jestem w ciąży, Em.

O żesz kurwa mać....

She is my new drug [[Oli Sykes FF]]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz