Rozdział osiemnasty

589 80 14
                                    

Odsunęłam się gwałtownie, oddychając szybko.
- Nie. Tom, tak nie można. - spuściłam głowę, nie potrafiąc spojrzeć mu w oczy.
- Dlaczego? On nie myślał o tym, co można, kiedy cię zdradzał. - powiedział z wyrzutem.
- Wiem, masz rację. Ale nie mogę, to nie w porządku. Teraz nie jestem wcale lepsza od niego. - uniosłam na chwilę wzrok, od razu napotykając jego spojrzenie. - Czy możemy po prostu udawać, że to się nie stało?
Przez chwilę tylko patrzył na mnie w milczeniu, a potem odpowiedział cicho: - Tak. Chyba tak.
- Obiecaj, że to nic między nami nie zmieni. - położyłam mu rękę na kolanie. Wydawało mi się, że lekko wzdrygnął się pod wpływem mojego dotyku.
- Nie wiem, czy mogę. To nie jest dla mnie takie łatwe jak dla ciebie. - odwrócił głowę.
- Dla mnie to też nie jest łatwe. - zapewniłam.
- Ta... Czyżby? - prychnął. Jego twarz wykrzywił grymas złości. - Wrócisz do Bostonu i znów dasz się nabrać na jego wielkie słowa. A on zrobi to po raz kolejny. To nie jest typ kochanego chłopaka, który po pracy przychodzi i daje swojej dziewczynie kwiaty. On jest gówniarzem, który bawi się w poważny związek, ale najchętniej co wieczór upijałby się do nieprzytomości. Ćpa, kiedy tylko schodzisz z zasięgu wzroku. Nie mógł być trzeźwy, kiedy cię zdradzał. Jeszcze tego nie zauważyłaś? Nie potrafi dać sobie spokoju, nie zna umiaru. Taki jest Oliver, ale ty najwidoczniej kochasz kogoś innego. - wstał, ale nim zdążył zrobić krok w kierunku drzwi, chwyciłam go za nadgarstek.
Spojrzał na mnie z góry rozzłoszczonym wzrokiem.
- On się zmienił, Tom. Wcale już taki nie jest. - powiedziałam cicho, przełykając gulę w gardle.
Znów prychnął, jakby rozbawiły go moje słowa.
- Jasne, najlepszy tego dowód masz w tamtej gazecie. Rzeczywiście, bardzo się zmienił. Zupełnie inny człowiek! - wykrzyknął głosem, ociekającym sarkazmem. Szarpnął ręką, wyswobodzając się z mojego uścisku i wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami.
Czułam się tak przytłoczona, jak nigdy w życiu. Problemy spadały na mnie jeden, po drugim, tak jak nagle kończą się na raz wszystkie kosmetyki. Z tą różnicą, że rozwiązania problemów nie mogłam kupić.
Śmierć matki, zdrada Olivera, teraz jeszcze kłótnia z Tom'em. Musiałam to jakoś uporządkować, inaczej pewnie bym zwariowała.
Postanowiłam zacząć od tego, co jest najbliżej i co mogłam zrobić najszybciej. Wyszłam z pokoju, odnaleźć Toma.

***
Oliver
- Kurwa, kurwa, kurwa! Kurwa! Ja pierdole, kurwa mać! - krzyczałem, uderzając pięścią w szafę. Kostki piekły i zdarły się boleśnie, ale nie obchodziło mnie to.
Emma się dowiedziała. To nie miało tak wyglądać - to ja chciałem jej to powiedzieć. Nawet nie wyobrażałem sobie, jak bardzo ją skrzywdzę, póki nie dostałem tego smsa. Skończyła ze mną. W ostatnim wersie napisała, że nie chce mnie znać. Ale to nie mogło się tak skończyć, nie pozwoliłbym na to. Cholera, musiało być jakieś wyjście! Musiałem ją przekonać, zawalczyć... Zrobić bilboard z napisem "EMMA WYBACZ MI". Kurwa, cokolwiek.

I wtedy na to wpadłem. Byłem jednocześnie zajebiście szczęśliwy, że o tym pomyślałem i zły, że nie zrobiłem tego wcześniej.
Dopadłem walizkę, wrzucając do niej wszystko, co by mi się przydało.
Jebać płytę, jebać zespół, jebać Boston. To nie z nimi chcę spędzić całe życie.
Zapiąłem torbę i wybiegłem z pokoju.
- A ty dokąd?! - zawołał ktoś za mną. Gdy się odwróciłem, zobaczyłem kilka metrów za mną zdezorientowanego Matta.
- Lecę do niej, Matt. Ona wie. Muszę z nią porozmawiać.

Matt potrząsnął głową w niedowierzeniu.
- A co z nagraniami? Z koncertami? Nie możesz tego zrobić, wszystko zawalisz. Nagle już nie jesteśmy ważni? O co ci, kurwa, chodzi?
- Emma też jest ważna, wiesz? Zrobiłem coś tak, kurwa głupiego i przez to ona cierpi. Ja cierpię! - krzyczałem, rozkładając ręce i nie dbając o to, czy ktoś za ścianami nas słyszy.
- Nie zaprzeczam, że jesteś idiotą, bo jesteś strasznym idiotą. Ale teraz musisz wybrać - ona albo my. Jeśli teraz do niej pojedziesz, spierdolisz wszystko, na co pracowaliśmy. A wtedy nie masz po co wracać.
- Jesteś, kurwa, poważny? Nie możesz kazać mi wybierać! To nienormalne!
- Oliver, po prostu do niej zadzwoń. Pojedziesz do niej za dwa tygodnie albo ubłagaj ją żeby ona przyjechała. Nie zostawiaj nas teraz.

Spojrzałem w dół, na swoją walizkę. Może to rzeczywiście nie było rozwiązanie? Może najpierw powinienem pozwolić jej oswoić się z moją zdradą? Jeśli pojechałbym tam tylko po to, żeby pocałować klamkę (a zdecydowanie wolałbym pocałować pełne usta Emmy), zaprzepaściłbym nie tylko nasz związek, ale też zespół. I zostałbym z niczym, jak kiedyś.
Pokiwalem powoli głową i zawróciłem, z powrotem otwierając drzwi pokoju.
- Dobra decyzja. - Matt poklepał mnie po ramieniu, gdy obok niego przechodziłem.
Będąc już w pokoju, chwyciłem za telefon i szybko wybrałem numer Emmy. Odebrała po kilku sygnałach.
- Em?
Odpowiedziała mi cisza, choć wiedziałem, że tam jest.
- Możemy porozmawiać? - zapytałem cicho.
- Nie mam ci nic do powiedzenia. - jej głos mimo słyszalnej w nim złości, podziałał na mnie kojąco. Jak to możliwe, że wytrzymałem tyle czasu, nie słysząc go?
- Ale ja mam. - odparowałem. - Nie musisz nic mówić, tylko mnie wysłuchaj i nie rozłączaj się, ok? Po prostu mnie wysłuchaj. - odpowiedziało mi krótkie "mhm". Wziąłem głęboki oddech i pozwoliłem słowom płynąć. - Po pierwsze, nic z tego, co się wydarzyło, nie pamiętam. Nie znam tej dziewczyny, nie znam nawet jej imienia. Może się domyślasz, a może nie... - zrobiłem chwilę przerwy. - Ale nie byłem wtedy trzeźwy. Wypiłem, dużo wypiłem i Jordan dał mi tabletki, chyba ekstazy. Nie wiem dokładnie. Wszystko zlało mi się w jedną wielką plamę, nie myślałem wtedy o niczym, a już na pewno nie o tobie, bo wtedy bym tego nie zrobił. To się po prostu stało, ok? I mam ochotę się przez to zabić. Możesz być na mnie zła... Wściekła. Możesz mnie nienawidzić tylko Em, błagam, nie zrywaj ze mną. Nie trzymam się bez ciebie. Sama widzisz... Gdybyś odeszła, nie poradziłbym sobie. To, że cię kocham... Jest jedyną motywacją w tym wszystkim, w tym całym jebanym gównie. Kocham cię, kocham cię, Em, kocham cię. Ta jedna noc tego nie zmieniła... Nie wiem, jak u ciebie... Przepraszam. Przepraszam, że znów zjebałem. - przez moment obawiałem się, że brzmię zbyt poetycko i że pomyśli, że to tylko taka gra. A to nie była gra, kurwa, to było życie. Mogłem to zupełnie spieprzyć tylko dlatego, że źle zabrzmiałem. I ta przedłużająca się w słuchawce cisza przerażała mnie i doprowadzała do szaleństwa.
- Wszystko to już słyszałam, Oliver. Jesteś pieprzonym dzieciakiem. I mówię to ja, jako osiemnastolatka. Może kiedyś, jak dojrzejesz... Wtedy do mnie zadzwoń. Cześć.
- Emma nie rozłączaj się, błagam!
- Pa, Oliver.
- Kurwa mać Emma, posłuchaj mnie! Zostań! Posłuchaj mnie, proszę! Poczekaj! - zacząłem krzyczeć w akcie desperacji. Gdyby tylko wtedy przy mnie była, gdybym tylko mógł ją wtedy przytulić... Spojrzałem szybko na wyświetlacz. Nadal tam była.
- Jestem idiotą. Wiem, ja pierdole, wiem to! No, wykrzycz to! Jestem idiotą!
- Jesteś jebanym idiotą. - odpowiedziała mi, a jej głos nagle stał się zachrypnięty. - Jesteś jebanym idiotą! - płakała.
- Dobrze. - pochwaliłem ją. - Ale, kurwa, kocham cię najbardziej na świecie. To mało? Za mało dla ciebie? - zapytałem z wyrzutem.
- To nie rozwiązuje wszystkich problemów, Oliver. - powiedziała cicho.
- A ty? Kochasz mnie?
- Oliver... - westchnęła. Starała się wymigać, ale nie pozwoliłem jej. Przyparłem ją do muru, bo musiałem wiedzieć, po prostu musiałem.
- Tak czy nie?
- Tak. - wyszeptała, a mnie zalała fala ulgi. Nie wszystko stracone.
- Tyle chciałem wiedzieć. - powiedziałem i na chwilę zapadła cisza. - Tooo... - zacząłem, nie bardzo wiedząc, co powinienem powiedzieć. - Dobranoc. Do jutra.
- Oliver, jest dziewiętnasta. - prawie widziałem, jak uśmiecha się tylko kącikiem ust, jak zawsze, kiedy wraca jej humor po kłótni ze mną.
- Cóż, u mnie dwudziesta druga... - znów zapanowała cisza, ale już nie tak pełna napięcia. W końcu się odezwałem: - To miłego wieczoru, Em.
- Wzajemnie.
- Zadzwonię jutro.
- Wiem.
- Kocham cię.
- Dobranoc, Oliver. - rozłączyła się.
Ta rozmowa była dla mnie czymś więcej, niż mogłem oczekiwać i nie mogłem doczekać się jutra, kiedy znów miałem usłyszeć jej słodki głos. Z tą świadomością spało mi się lepiej, niż kiedykolwiek.

She is my new drug [[Oli Sykes FF]]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz