Znaleźliśmy jedyny otwarty o tej godzinie salon tatuażu, a kosztowało nas to godzinę jazdy w poszukiwaniu go. Samo tatuowanie zajęło może dwie minuty, a chłopak, który je wykonywał nie chciał zapłaty.
- Możesz potraktować to jako zaproszenie na kawę. - mrugnął do mnie. Był niewiele mniej wytatuowany niż Oliver, ale zdecydowanie nie przypominał go pod względem wyglądu. Już miałam odpowiedzieć, że podziękuję za propozycję, gdy Oliver bezceremonialnie złożył na moich ustach soczysty pocałunek. Zbyt sugestywne, by mężczyzna nie zrozumiał aluzji.
- A, sory stary, nie wiedziałem... - wymruczał i schował się w głąb swojego gabinetu.
Byłam bardzo szczęśliwa z powodu mojego tatuażu. Ani przez chwilę nie żałowałam. Ból był nikły, prawie go nie czułam. Co więcej, z chęcią powtórzyłabym taki zabieg.
- I jak? - uniosłam kciuka do góry, ukazując Oliver'owi przez przezroczystą folię trójkącik z kropek.
- Gdzieś to już widziałem... - zażartował, a potem cmoknął mnie w policzek. - Jest piękny. Zupełnie jak ty.
Zarumieniłam się po krańce uszu.
Wsiedliśmy do samochodu i wróciliśmy do hotelu. Była godzina 2:21, a ja czułam się zupełnie rozbudzona, dlatego zapytałam: - Co robimy teraz?
Spojrzał na mnie rozbawiony.
- To, co robiliśmy przed pomysłem na tatuaż, było całkiem przyjemne.
Zachichotałam cicho. Tak, mnie też bardzo się to podobało, ale nie chciałam robić tego całą noc (jak źle by to nie brzmiało).
Wychodziłam z założenia, że przyjemności należy sobie dawkować, żeby były przyjemne przez dłuższy czas.
- Możemy pojeździć... - zaproponowałam nieśmiało. Oliver nie odpowiedział, tylko od razu wcisnął gaz, sprawiając, że jego samochód zawarczał. Ten dźwięk był niemal magiczny, choć nie wiedziałam, co czyni go tak cudownym.
Oliver włączył radio, a z głośników wyrwały się jakieś skrzekliwe dźwięki bliżej niezidentyfikowanej piosenki.
- Jezu, co to? - ściszyłam je machinalnie.
- Bring me the horizon, a co? - zaśmiał się.
- Nie, to nie wy. Słyszałam was, gracie zupełnie inaczej.
- Nie żartuję, przysięgam. To, co słyszałaś to nasza najnowsza płyta. Ta jest starsza.
Podgłośniłam, próbując doszukać się w krzyczanych słowach jakiegokolwiek sensu. Nie udało mi się to.
- W skali od jeden do dziesięć? - zapytał po chwili.
- Minus jeden. - powiedziałam, a on zaśmiał się cicho. - Dlaczego w ogóle tego słuchasz? To narcystyczne.
- A kto powiedział, że nie jestem narcyzem? - uniósł przesadnie brew i przeczesał dłonią włosy. Spojrzałam na niego z powątpieniem.
- Żartuję. Po prostu szukam inspiracji. Producenci chcą, żeby nowa płyta była... Delikatniejsza. Jesteśmy pieprzonym zespołem metalowym, jak mamy być delikatniejsi? - jego pytanie zawisło w powietrzu, ale czułam że jeszcze nie skończył. - Włączam tą płytę, żeby przypomnieć sobie, od czego to wszystko się zaczęło. A zaczęło się od tego, co słyszysz - darcia pizdy bez większego sensu. Ale ludziom się to podobało.
- Teraz też się podoba. - stwierdziłam, przypominając sobie tamten pamiętny koncert.
- Tak, chyba tak. A tobie?
- Podoba mi się... To trochę nienormalne, bo zwykle nie słucham takiej muzyki, ale wasza jest inna. Szczególnie Don't Go zapadło mi w pamięć. Ty pisałeś tekst?
Zauważyłam, że jego dłonie mocniej ściskają kierownicę. Pokiwał głową.
- Jest piękna. I bolesna. Dlaczego ją napisałeś? - wiedziałam, że igram z ogniem, ale chciałam to wiedzieć. Być może znów odzywała się we mnie ta część, która chciała usłyszeć, że nie napisał tego dla żadnej dziewczyny. A nawet jeśli... I tak chciałam to wiedzieć
- Nie chcę o tym gadać. - mięśnie jego szczęki poruszyły się pod cienką skórą.
- Ale dlaczego?
- Jezu, bo nie.
- Aha. - odwróciłam się, wkurzona. Nawet nie chodziło o to, że nie odpowiedział. Zdenerwował mnie fakt, że ja opowiedziałam mu niemal całe swoje życie w ciągu tych kilku dni, a on nie chciał mi zdradzić historii tekstu swojej piosenki. Pogłośniłam radio i starałam się na niego nie patrzeć. Muzyka była okropna, ale jej szarpliwe, gwałtowne dźwięki pozwalały wyprzeć z mojej głowy natarczywe myśli.
- Em?
Nie odpowiedziałam. Udałam, że niedamowicie zainteresowała mnie reklama maskary, rozciągająca się niemal na całym bloku.
Maksymalny efekt sztucznych rzęs!
Pieprzenie. Po prostu kup sobie cholerne sztuczne rzęsy i nie katuj swoich naturalnych. Nie rób kurwy z logiki.
- Em... - powtórzył, tym razem mocniej.
- Co? - odburknęłam.
- Nie bądź zła... Przepraszam.
- No i? - co mi po przeprosinach, skoro dał mi wyraźnie do zrozumienia, że mi nie ufa.
- To kawałek o moim ojcu. Zadowolona?
Zamurowało mnie. Mówił coś, że zostawił go, kiedy był na samym dnie, ale nic więcej.
- Ja... Nie pomyślałabym nawet...
- Co? Myślałaś, że to łzawy kawałek o jakiejś lasce? - zarumieniłam się, bo tak właśnie pomyślałam. - Prawda jest taka, że nigdy nie miałem normalnej dziewczyny, Em. Każda była ze mną dla pieniędzy, fotografów, pieprzonej sławy. Ale spoko, wcale ich nie kochałem. Zresztą, co za różnica...
Przyjrzałam mu się przez chwilę. Był taki zmęczony - sławą, przeszłością, samym sobą. Przez chwilę zrobiło mi się go żal. Ale on był silniejszy, niż mogłam przypuszczać.
- Żadnej przed tobą. - wymamrotał tak cicho, że nieomal go nie usłyszałam. Nie wiedziałam dokładnie jak zinterpretować te słowa - czy chodziło mu o to, że żadnej przede mną nie kochał (co byłoby szaleństwem, bo znaliśmy się niecały tydzień), czy o to że nie miał przede mną normalnej dziewczyny, a jeśli tak, to czy byłam wtedy jego dziewczyną? W każdym razie te słowa znaczyły coś wyjątkowego i sprawiły, że całe moje ciało zawrzało, a w moim brzuchu całe stado motylków wzbiło się w powietrze.___________________________
Jestem tak podjarana, że muszę to napisać - jadę dziś na Woodstock i będę bliżej naszego Olivera niż kiedykolwiek w życiu ❤❤ będziemy ODDYCHAĆ TYM SAMYM POWIETRZEM. Być może nie będą to tak namiętne kontakty jakie mają Emma i Oli, ale to i tak ok. 10000km mniej odległości między nami niż zwykle... Także po powrocie będę miała masę weny do pisania tej historii :D
A Wy będziecie? Dajcie znać, to może się spotkamy ^^ buziaki!
CZYTASZ
She is my new drug [[Oli Sykes FF]]
FanficEmma jest córką narkomanki i prostytutki - jej życie nie jest kolorowe. Nienawidzi narkotyków, pijaństwa i wszystkiego, co przypomina dramat jej matki. Jak zatem narkotyki sprawiły, że drogi Emmy i Olivera się skrzyżowały? Jeden koncert nieznanego j...