W ciągu czterogodzinneg lotu miałam okazję opowiedzieć Tom'owi całą moją historię od początku. Słuchał uważnie, czasem pytając o szczegóły. Sama się dziwiłam, że mówienie o tym przychodzi mi z taką lekkością. Najwidoczniej, gdy przestało to być moją codziennością, nabrałam do dawnego życia dystansu.
- Z tego, co mówisz wychodzi na to, że twoja matka i siostra to straszne suki. - podsumował. - Oczywiście, nie chcę ich obrażać, czy coś. Po prostu tak to wygląda.
- Też tak myślałam. Ale zrozumiałam coś ważnego.
- Co takiego? - widziałam kątem oka, że mi się przypatruje, ale ja trzymałam swój wzrok na wysokości siedzenia przede mną.
- Że sama nigdy nie byłam lepsza. Byłam taką samą suką, jak one. Jeśli nie większą.
- Daj spokój, nie wierzę w to. - prychnął.
- Tom, znam się ledwie dwa dni. Skąd wiesz, że nie jestem jakaś psychiczna? Że nie mam jakiś dziwnych nawyków? - uniosłam brwi, spoglądając na niego poważnie. Zaśmiał się cicho.
- Na przykład jakich?
- No nie wiem... Że nie słucham Joy Division w techno remixach i tańczę nago w kuchni?
Znów zaczął się śmiać, a ja nie wytrzymałam i dołączyłam do niego.
O godzinie 00:16 byliśmy na miejscu. Godzina jazdy taksówką i staliśmy już pod moim blokiem. Poczułam dziwny ucisk w klatce, na jego widok. Nie byłam w domu już przeszło miesiąc, to pierwszy raz naszej tak długiej rozłąki.
Nagle wszystko wydało mi się takie piękne. Tak pięknie znajome. Czy to możliwe, żebym po tych wszystkich nocach w luksusowych hotelach zatęskniła za swoim obskórnym mieszkaniem na czwartym piętrze? Najwidoczniej tak.
Tom wniósł na górę moją walizkę, sam wziął ze sobą jedynie niewielką, sportową torbę.
Weszliśmy po cichu do mieszkania.
- Witam w moich skromnych progach. - wyszeptałam, uśmiechając się lekko. Staraliśmy się narobić jak najmniej hałasu, obawiając się, że zbudzimy Alis. Ale kiedy obeszłam mieszkanie odkryłam, że wcale jej nie ma.
- Musi być w szpitalu u matki. - stwierdziłam. - Jesteś głodny?
- Niekoniecznie. Najchętniej poszedłbym spać. - jego niebieskie oczy lśniły mocno w otaczających nas ciemnościach. Dziwne, ale żadne z nas nie chciało zapalać światła, ta atmosfera nocnego spokoju była przyjemnie kojąca.
Pokiwałam głową i przeszłam do salonu, gdzie z szafy wyciągnęłam dmuchany materac i pomopkę, a także komplet dodatkowej pościeli, którą używałam zawsze kiedy nocowała u mnie Kay (co zdarzało się w naprawdę wyjątkowych przypadkach).
W milczeniu Tom napompował w moim pokoju materac, a potem pomogłam mu go zaścielić.
- Gdzie masz łazienkę? Chcę ubrać piżamę. - zapytał, gdy skończyliśmy.
- Pierwsze drzwi po lewo.
- Dzięki.
Wyszperał z torby bokserki i koszulkę, po czym wyszedł z pokoju, a ja zaczęłam ścielić swoje łóżko.
Dobrze było znów być w domu. Sto razy lepiej byłoby, gdyby był jeszcze przy mnie Oliver, ale mimo wszystko ze świadomością, że to nie będzie długa rozłąka, nie cierpiałam tak bardzo.
Skończyłam z pościelą i sama postanowiłam się przebrać. Usiadłam na łóżku i zdjęłam przez głowę koszulkę. Zaraz po niej stanik. I wtedy usłyszałam skrzypienie otwieranych drzwi.***
Tom
Kiedy wszedłem do jej pokoju i pierwszym, co zobaczyłem były jej nagie plecy pomyślałem - kurwa. Kuwa, kurwa, kurwa.
Jasne, to nie było wiele, ale dla mnie wystarczająco.
Nie dość, że spodobała mi się od pierwszego spotkania, to teraz byłem z nią sam w mieszkaniu, w jej pokoju, ona zawstydzona szybko nakładała na siebie koszulkę, a ja stałem jak debil czekając, aż skończy. Ja pierdole.
I dobra, nie chodziło tylko o to, że była naprawdę śliczna. Przede wszystkim strasznie pociągała mnie jej osobowość.Jezu, gdyby Oliver usłyszał moje myśli w tamtym momencie, zajebał by mnie gołymi rękami. Gołymi jak jej gładkie plecy. Gołymi jak jej smukła szyja.
Chyba sam powinienem się zajebać.
***
- Yy, przepraszam. - usłyszałam za sobą, ale nie odwróciłam się. Naciągnęłam szybko koszulkę i rzuciłam zawstydzona: - Nic nie szkodzi.
Zresztą to uczucie zażenowania w ogóle często powracało w obecności Tom'a, wszystko co przy nim mówiłam i robiłam wydawało mi się się takie niezdarne... Przy Oliverze nigdy się tak nie czułam, wręcz przeciwnie.Położył się na swoim materacu, a ja naciągnęłam na siebie kołdrę, zapadając się w swoim łóżku, po samą szyję, wciągając jej przyjemny zapach, który był tak znajomy, że aż nierzeczywisty.
Po raz pierwszy od wielu tygodni spałam sama, bez ciepła Olivera obok. I gdyby nie późna pora i zmęczenie, pewnie przeszkadzałoby mi to w zaśnięciu. Całe szczęście, sen nadszedł szybko i nieświadomie, wyzwalając mój umysł od wszelkich trosk. Nie śniło mi się zupełnie nic.Zbudził mnie wibrujący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz - była godzina 11:48, a tuż pod spodem widniał napis "Oli❤❤". Odebrałam szybko, przesuwając palcem po ekranie.
- Cześć, piękna. - jego głos był radosny i miękki. Moje ciało aż zawibrowało na jego dźwięk.
- Cześć, Oli. - uśmiechnęłam się.
- Pusto tu bez ciebie. Musiałem dziś spać z Lee, bo nie miałem się do kogo przytulić.
Zachichotałam.
- Zgaduję, że nie był tym zachwycony.
- Zdecydowanie nie. W dodatku nie pachnie jak ty. - nie musiałam go widzieć żeby wiedzieć, że się uśmiechał. W myślach przywołałam obraz jego uśmiechu - jak najpierw unoszą się kąciki jego ust, a zaraz potem rozciąga się górna warga, która jest nieco mniejsza niż dolna, ukazując wszystkie idealnie równe, górne zęby i różowe dziąsła. Nie żebym gorliwie mu się przyglądała gdy się uśmiechał. Nawet nie wiem dlaczego zapamiętałam to z taką szczegółowością - może tak się właśnie dzieje, gdy kogoś kochasz.
- Jak minęła wam podróż?
- Nie najgorzej. Siedziałam koło jakiegoś dzieciaka, który cały czas drapał się po jajach. Ohyda. - położyłam głowę na płaskich poduszkach, wpatrując się w sufit, a ręką, która nie trzymała telefonu, bawiłam się łańcuszkiem. - A wy co robiliście?
- My... My, no cóż, nic takiego. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy... - mówił z małym przekonaniem.
- Okeeej. Ale byliście gdzieś, czy... - zostawiłam przerwę, pozwalając mu dokończyć.
- No tak, siedzieliśmy w barze hotelowym.
- Chłopaki pili?
- Niewiele. - jego głos stał się o ton bardziej piskliwy. - Ale nie mówmy tyle o mnie. Co będziesz dziś robić?
- Jak Tom się obudzi, pojedziemy do szpitala. Potem zobaczymy. Może spotkam się z Kay...
- Tym chłopakiem, z którym mnie zdradzasz? - zażartował, przypominając historię z początków naszej znajomości.
- Dokładnie z tym samym. - uśmiechnęłam się i przygryzłam łańcuszek. Rozmawialiśmy jeszcze piętnaście minut, póki Tom nie przypomniał o swojej obecności, przeciągając się głośno.
- Dzień dobry, aniołeczku. Z kim rozmawiasz? - wydawał się tak zaspany, że niemal nieprzytomny. Poruszyłam ustami bezgłośnie, coś na kształt "Oliver".
- Kto to? - zapytał, najwyraźniej słysząc brata.
- Tom. Zadzwonisz potem?
- Jasne. - zrobił chwilę przerwy, a potem powiedział niskim, ciepłym głosem wprost do słuchawki, jakby mówił bezpośrednio do mojego ucha. - Kocham cię.
- Kocham cię. A, Oliver! - zawołałam nim się rozłączył, bo właśnie coś sobie przypomniałam. - Rozmawiałeś z ojcem?
- Nie. Jeszcze nie.
- To znaczy?
- Ma przyjść po południu. - wymamrotał, jakby opowiadał o czymś bardzo wstydliwym.
- No to świetnie! - wykrzyknęłam, ucieszona. Pomyślałam, że może jeszcze nie wszystko stracone, że jeszcze będą potrafili się dogadać.
- Taa...
- Będzie dobrze. Naprawdę.
- Wiem. - powiedział cicho.
- Kocham cię. Powodzenia. Zadzwoń potem.
- Okej, kocham cię.
Rozłączył się, a mnie zrobiło się nagle pusto, jakby Oliver niedawno zmaterializował się przede mną, a teraz równie szybko deportował się z powrotem daleko ode mnie.
Spojrzałam na Toma, który patrzył na mnie z tajemniczym uśmieszkiem na ustach.
- Co?
- Nic... - odwrócił wzrok i znów przybrał obojętny wyraz. - Głodna?
- Jak wilk.
- Zamawiamy coś? - wstał i przeczesał dłonią i tak już roztrzepane włosy. Oczy nieco zapuchły mu od snu i zabawnie było go widzieć w takiej nie do końca rozgarniętej postaci.
- Zwariowałeś? Jestem mistrzynią śniadaniowych naleśników. - także wstałam i naciągnęłam koszulkę na krótkie spodenki od piżamy.
- Kolacyjnych już nie? - uśmiechnął się lekko. Był zdecydowanie zbyt spostrzegawczy i zawsze trafiał w samo sedno. To było dziwne i interesujące zarazem. I nie mogę powiedzieć, że tego nie polubiłam.
- Oliver powiedział, że spotyka się dziś z ojcem. - powiedziałam, gdy staliśmy przy blacie z gorącymi kubkami kawy w rękach.
- Jezu, mam nadzieję, że będą mieli jakiś świadków. Boję się o nich obu.
- Więc ty nie masz nic do swojego ojca? - zapytałam, łapiąc z nim krótki kontakt wzrokowy.
- W sensie?
- Czy nie żywisz do niego o nic urazy? Nie macie na pieńku, nie drzecie prześcieradeł, nie idziecie na noże, nie skaczecie sobie do oczu i takie tam.
Mój wywód najwyraźniej go rozbawił, ale zagryzł wnętrze policzka i odpowiedział najpoważniej jak potrafił: - Cóż, nie. Nie do końca. Kiedyś byłem w tym samym stopniu rozgoryczenia, co Oliver. Ale... Wyszedłem z tego.
- Jak?
- Nienawiść w niczym nie pomaga, nic mi nie daje. Nie ma sensu się w niej zatracać.
- Och, jakie to głębokie. - przewróciłam żartobliwie oczami. Jednocześnie mocno rozważyłam te słowa. Było w nich coś, co odnosiło się bezpośrednio do mojej aktualnej sytuacji. Im dłużej o tym myślałam, tym bardziej nie mogłam doczekać się spotkania z matką.
CZYTASZ
She is my new drug [[Oli Sykes FF]]
FanfictionEmma jest córką narkomanki i prostytutki - jej życie nie jest kolorowe. Nienawidzi narkotyków, pijaństwa i wszystkiego, co przypomina dramat jej matki. Jak zatem narkotyki sprawiły, że drogi Emmy i Olivera się skrzyżowały? Jeden koncert nieznanego j...