Rozdział dwudziesty czwarty

754 95 16
                                    

Oliver
- Gdzie ona jest? - zapytałem Tobiego, bo jako jedyny miał wgląd do autobusu. Najadłem się niemałego strachu, gdy odkryłem, że Em gdzieś zniknęła.
- Odzwiozłem ją. - Tobi wzruszył ramionami jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- Ty... Co kurwa? Jak to odwiozłeś?
- Och, Oliver, naprawdę powinieneś czasem pomyśleć o kimś innym niż o sobie.
- Ale o co ci teraz chodzi? - oprałem łokcie o kolana i miałem nadzieję, że gapiąc się na niego intensywnie, zmuszę go do mówienia.
- Dlaczego jej nie powiedziałeś? - skrzyżował ręce na piersi i spojrzał mi w oczy.
Dosłownie zdrętwiały mi dłonie z nagłego zaniepokojenia.
- Ale o czym? - udałem niewiniątko, choć domyślałem się o czym mówił. I nie myliłem się.
- No o wyjeździe! Nie rozumiem, dlaczego to był dla ciebie taki problem.
- A ty jej powiedziałeś, tak? - teraz już czułem tylko wściekłość wzbierającą pod skórą.
Wściekłoś na Tobiego, że był takim wścibskim idiotą.
Wściekłość na Jordana, bo powiedział jej o narkotykach.
Wściekłość na siebie, bo byłem samolubnym, pierdolonym intelektualnym niedorozwojem.
Wściekłość na Emmę, bo tym swoim nieskazitelnym uśmiechem i najpiękniejszymi oczami, i tym poczuciem humoru i każdym milimetrem siebie... zupełnie mną zawładnęła. I nie chciałem jej opuszczać, nigdy przenigdy.
To była pierwsza dziewczyna, o której pomyślałem, że codziennie mógłbym się przy niej budzić i wypijać z nią rano kawę. Tak po prostu - ona, ja i dwa kubki parującej kawy. Przeczesałaby mi włosy, a ja trzymałbym ją za rękę. Kiedy o tym pomyślałem, coś zabolało mnie pod żebrami.
- Jest w domu? - zapytałem, gdy jego milczenie uznałem za jednoznaczną odpowiedź.
- Tak. Nie wiem, czy teraz będzie chciała z tobą rozmawiać... A poza tym masz teraz wywiad. - przypomniał, a ja zacząłem szybko kręcić głową.
- Pierdolę ten wywiad! Zawieź mnie do niej. - poprosiłem, niemal błagałem. Spojrzałem na chłopaków, ale mieli spuszczony wzrok, jakby i tak było im wszystko jedno.
Tobi westchnął i uniósł ręce w geście kapitulacji. Wymamrotał coś w stylu Miłość czy młodość rządzi się swoimi prawami i wsiadł za kółko.
Dłonie trzęsły mi się przez całą drogę, układałem w głowie jakąś przemowę, coś, co pozwoliłoby mi ją choć trochę ułagodnić. Ale kiedy stanąłem przed jej drzwiami - cały misterny plan poszedł w pizdu. Kiedy otworzyła mi z zapuchniętymi oczami, nawet nie wiedziałem jak się nazywam.
- Em... - brzmiało to raczej jak westchnienie, ale widok jej w takim stanie (i to z mojego powodu) sprawiał, że gardło ścisnęło mi się nieznośnie.
- Em. - powtórzyłem i odchrząknąłem. Jej oczy wydawały się ciemniejsze, kiedy jej białka były przekrwione. - Porozmawiajmy.
Emma prychnęła urywanym, płaczliwym śmiechem.
- A o czym? O narkotykach czy wyjeździe? Choć jedno z drugim jest mocno powiązane.
Wyciągnąłem rękę by dotknąć jej dłoni, ale odsunęła się.
Auć.
Ale wykorzystując sytację, że zrobiła trochę więcej przestrzeni, wślizgnąłem się do jej mieszaknia.
- Nie, Oliver. Wyjdź.
- Nie, Emmo. Porozmawiamy i wyjdę.
- Może od razu po rozmowie wyjedź do swojego cudownego Bostonu. - przerwóciła oczami i odeszła w głąb mieszaknia, do kuchni.
- Czyli zgadzasz się na rozmowę? - zakiełkowała we mnie nadzieja. Stała tyłem do mnie, odwrócona przodem do blatu zaparzała herbatę. A kiedy zwróciła się w moją stronę, na jej ustach błąkał się smutny uśmiech.
- I tak nie mam już nic do stracenia. Wszystko, co mam stracić, stracę za mniej niż 48 godzin. - w jej oczach stanęły łzy i coś jakby zdumienie, że powiedziała mi coś takiego.
- Kurwa, Em, a myślisz że ja przy tym niczego nie tracę? Myślisz, że to dla mnie tak zajebiście łatwe? Nie. - podeszłem do niej i chwyciłem ją za nadgarstek. W górę mojej ręki poszybował dreszcz. Tęskniłem za jej ciepłem, bo przez te kilka godziny byliśmy od siebie dalej niż zwykle, choć fizycznie nadal blisko. Uniosła głowę i z jej oka popłynęła łza, którą starłem opuszkiem kciuka.
- Nie mówiłem ci, bo sam nie chciałem w to wierzyć. Tak bardzo chciałbym móc wziąć cię ze sobą.
- To dlaczego nie możesz? - zapytała cicho.
- Em, nie wiem, czy chcesz to przeżywać... Codziennie musiałabyś na mnie czekać, a i tak nie miałbym dla ciebie wiele czasu. Do tego pismaki, fotografowie, którzy będą na tobie żerować jak na padilnie. Byłabyś sensacją. Zresztą, widziałaś już jak to działa. Chciałbym spędzać z tobą każdy dzień mojego pieprzonego życia. Ale nie jeśli ty będziesz cierpieć z tego powodu. Rozumiesz? To byłoby dla ciebie i dla całego zespołu strasznie ciężkie.
Obserwowałem jej twarz, gdy mówiłem to wszystko, ale ona miała kamienny wyraz. Gdy zamilkłem, po chwili ciszy uniosła głowę i spojrzała mi w oczy. Założyłem jej włosy za ucho, bo miałem ogromną potrzebę jej dotknąć.
- Nie sądzę żeby było nam ciężko póki będziemy razem. - powiedziała cicho, niemal wyszeptała. - Nie boję się pismaków, w końcu dadzą nam spokój. A to, że będę miała cię na chwilę, jest lepsze niż nie mieć cię wcale. Oliver, to może się udać, chyba jestem gotowa. Ale jeśli boisz się o zespół, że mogę zaszkodzić... W porządku, nie będę naciskać. Ja... Ja chcę tylko żeby wszystko się ułożyło i... - nie dokończyła, bo zaniosła się szlochem. Przygarnąłem ją do siebie, odczuwając ogromną ulgę.

Będzie ciężko. Będzie kurewsko ciężko. Ale ma rację - wolę mieć ją na chwilę, niż w ogóle. Boję się, ale uda się. Wiem, że się uda.

Odsunąłem Em lekko i nadal ją obejmując spojrzałem w jej oczy.
- Emmo Elisabeth Walker, czy pojedziesz ze mną do Bostonu? - zapytałem, znając odpowiedź, choć nadal trochę niepewny.
Jej oczy rozszerzyły się, a twarz pojaśniała.
- Ja... Oczywiście, że pojadę z tobą do Bostonu! - uśmiechnęła się i rzuciła mi na szyję. Przez długą chwilę staliśmy tak i chłonęliśmy swoje ciepło. Nie potrafiłbym jej opuścić, wtedy to do mnie dotarło.Oboje podjęliśmy dobrą decyzję.
Tak mi się przynajmniej zadawało.

_______________________
Rozdział dłuższy niż zwykle, ale nadrabiam zaległości:)
Jak tam na wakacjach? Dobrze się bawicie? Coraz bliżej koniec :( trzeba korzystać w stu procentach!
Buziaaki ❤

She is my new drug [[Oli Sykes FF]]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz