Prolog

10.3K 376 20
                                    

Paryż, 1970

- Proszę, posłuchaj mnie! - Krzyknął, biegnąc za nią. Prawie udało mu się ją złapać, ale w ostatniej chwili uciekła. - Wiesz, że nie możesz odejść! 

- Nie mogę?!- Zatrzymała się na kilka kroków przed wejściem i odwróciła w jego stronę. - Ja nie mogę? Przez tyle lat mówiłeś, że nie mogę a jednak mogę!-  Była tak wściekła, że plątał się jej język. Nigdy nie była aż tak rozsierdzona. Gdyby mogła to by go zabiła. - I  teraz właśnie to robię. Odchodzę, Leonardzie. Twoje plany mnie nie interesują. 

- Jesteśmy za nich odpowiedzialni...

- Nie! To ty będziesz odpowiedzialny za to co się stanie!

Z rozmachem otworzyła drzwi i wybiegła na zewnątrz. Leonard stanął w progu i coś do niej powiedział. Nie usłyszała go, ponieważ od razu zaczęła biec w dół ulicy. 

- Taxi!- Zamachała ręką na nadjeżdżające auto. Gdyby nie to, że mieszkali praktycznie w centrum złapanie taksówki graniczyło by z cudem. Kiedy tylko samochód się zatrzymał wsiadła do środka trzaskając drzwiami.

- L' aeroport s'il vous plait. - Musiała włożyć całą siłę woli żeby nie nawrzeszczeć na taksówkarza. Czuła jak krew gotuje się w żyłach. Gdy dowiedziała się co planuje Leonard nie mogła w to uwierzyć. Myślała, że to tylko bujdy, ale kiedy przyznał się przed nią do tego nie wytrzymała. Powiedziała, że odejdzie jeśli nie zmieni zdania. Tym sposobem znalazła się w taksówce mając w kieszeni tylko dwieście franków. 

- Bien sur, madame. Ou vous volez

Była tak zatopiona we własnych myślach, że nie usłyszała pytania taksówkarza. Musiał powtórzyć je drugi raz. Nie miała czasu zastanowić się nad tym gdzie pojedzie. Dlatego powiedziała to co pierwsze przyszło jej do głowy. 

- Les États-Unis.







- L' aeroport s'il vous plait-  Proszę na lotnisko

Bien sur, madame- Oczywiście, proszę pani

Ou vous volez? - Gdzie pani jedzie. 

-Les États-Unis. - Do Stanów Zjednoczonych   

UcieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz