2.

5.9K 355 14
                                    

Wilk od razu przemienił się w mężczyznę. Alfa wydawał się zaskoczony jej spokojem. Każda normalna osoba powinna być przynajmniej wtrącona z równowagi tym, że w ciemnym lesie zastąpiła jej drogę wataha wilków. Ellie była trochę zdenerwowana, ale nie wystraszona. 

- Kim jesteś?

- Wiedźmą - przygotowała sobie tą odpowiedź lata temu. Była na tyle prawdopodobna, że wystarczała większości nadprzyrodzonych stworzeń. 

- Harry jest tobą oczarowany.

Na te słowa zza jej pleców wyszedł kolejny wilkołak. Miał jasnoszare futro i bursztynowe oczy. Różnica wielkości pomiędzy nim, a alfą była prawie niedostrzegalna. Szary wilk obwąchał ją dokładnie. Ellie mogła tylko przewrócić oczami. Wiedziała, że pod tym futrem znajdował się człowiek, ale teraz zachowywał się on wyłącznie jak zwierzę. 

- Bardzo w to wątpię - wzdrygnęła się gdy mokry nos wilkołaka dotknął jej dłoni. Wilki mogły być oczarowane kobietami tylko w jednym przypadku. - Mam już bratnią duszę. 

Te słowa wywarły wrażenie na całej watasze. Wilki zastrzygły uszami, a Harry przemienił się i stanął za swoim alfą. Gdzieś wśród jego przodków musiał być jakiś rdzenny mieszkaniec kontynentu. Miał czarne włosy i skórę która miała lekki odcień brązu. Jednak to jego pełne usta przyciągnęły jej uwagę, zawsze miała do nich słabość. 

- To nie możliwe, nic nie czuję. -Przywódca stada zbliżył się do niej, a jego nozdrza lekko się rozchyliły. W chwili gdy zmienny oznaczał swoją partnerkę ich dusze się łączyły. Bez trudu można było to wyczytać w zapachu każdej osoby. Jednak trud alfy był daremny. 

- On nie żyje- od tego czasu upłynęło tak wiele czasu, a te słowa nadal z trudem przechodziły jej przez gardło. Myślała o nim każdego dnia i upływ lat wcale nie łagodził bólu i tęsknoty. 

- Przykro mi.

Mogła powiedzieć, że na prawdę żałował że poruszył ten temat. Sam miał bratnią duszę. Ból jaki odczuwało się po ich śmieci był niewyobrażalnych. Większość ludzi popełniała samobójstwa, nie mogąc znieść ciągłego uczucia pustki. 

- Nie będziemy cię już niepokoić. Harry idziemy. 

Harry uporczywie wpatrywał się w Ellie i nie wyglądał jakby chciał odejść. 

- Mieszkacie w okolicy?- Zapytała, ignorując spojrzenie młodego wilkołaka. 

- Wprowadziliśmy się do White Springs dwa dni temu. Szukaliśmy miejsca na spędzenie pełni.

- Jesteście mile widziani w tych lasach - uniosła wysoko głowę i popatrzyła alfie prosto w oczy. - Jeżeli zachowacie dystans. 

- Dziękuję - alfa przemienił się w swoją wilczą formę i warknął na Harrego. Ten niechętnie poszedł w jego ślady. 

Ellie odetchnęła głęboko, dopiero gdy cała wataha zniknęła w głębi lasu. Ciarki zatrzęsły całym jej ciałem. Dawno się tak nie zdenerwowała. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu, dlatego pobiegła najszybciej jak umiała. Gdy weszła do domu dwa razy upewniła się, że drzwi są zamknięte. Rozpaliła ogień w kominku i nalała sobie pełen kieliszek czerwonego wina. Włączyła telewizor i zatrzymała się na jednym z kanałów informacyjnych. Na innych były filmy i seriale, które już oglądała albo ich nie lubiła. Spiker skończył właśnie mówić na temat wizyty prezydenta Francji w Waszyngtonie, a Ellie dolała sobie więcej alkoholu. Powoli czuła jak opuszcza ją napięcie. 

- Departament bezpieczeństwa krajowego ma powołać specjalny zespół, który zajmować się będzie istotami nadprzyrodzonymi...

Ellie odłożyła kieliszek na stolik i zamknęła oczy. W pokoju zrobiło się przyjemnie ciepło, a ona poczuła że odpływa. 

Wiedziała, że to sen zazwyczaj śniła świadomie. Wiedziała, że przed chwilą była w swoim domu w Montanie, a teraz krążyła po ciemnym lochu. Chłód przenikał całe jej ciało, a pod bosymi stopami czuła wilgotny, chropowaty kamień. Coś pchało ją w kierunku najbardziej oddalonej celi. Zignorowała krzyki i wycie dobiegające zza zamkniętych drzwi. W końcu zatrzymała się na końcu korytarza i weszła do jedynej celi, która była otwarta. Na ziemi leżał mężczyzna. Z ulokowanego u góry okna wpadało mało intensywne światło, ale to wystarczyło jej by go rozpoznać. 

- Och, mój kochany - podbiegła do niego i upadła na kolana. Dopiero teraz zobaczyła grube łańcuchy, które obejmowały jego ręce i nogi. - Ivan?  - Drżały jej ręce, gdy dotknęła jego twarzy. 

- Evo. 

To było bardzo okrutne. Nie wiedziała, dlaczego jej podświadomość jej to robi. Już od tak dawna o nim nie śniła. Zwłaszcza, że gdy otworzył oczy były one tak pełne życia. Nawet w tak przytłumionym świetle dokładnie widziała ich szarozieloną barwę. Nie mogła na to patrzeć, dlatego odwróciła wzrok. 

- Dlaczego na mnie nie spojrzysz?

Dzielnie powstrzymywała łzy, ale jego głos całkowicie ją załamał. 

- Bo boję, że znikniesz jak to zrobię. 

- Spróbuj

Usłyszała szczęk łańcuchów i domyśliła się, że Ivan podniósł się z podłogi. Głośno odetchnęła i odwróciła głowę. 

- Nadal tu jestem - uśmiechnął się, unosząc lekko lewy kącik ust. 

Nikt nie mógł jej powstrzymać. Nachyliła się i pocałowała go. To był błąd, wiedziała o tym. Nie będzie mogła dojść do siebie po przebudzeniu, ale to było warte wszystkiego.  Jeszcze raz poczuć jego zapach i smak jego ust. 

- Chcę z tobą zostać  - wyszeptała, płaczliwym głosem. 

Ivan zamruczał i zanurzył jedną z dłoni w jej włosach. 

- Ja z tobą zostanę, najdroższa.

Chciała pocałować go jeszcze raz, ale obudziła ją dzwoniąca komórka. Głośno pociągnęła nosem i spojrzała na wyświetlacz. Dochodziła ósma rano, była bardzo spóźniona. Miała w planach wyjazd do Great Falls, po zakupy na cały tydzień. Jedyny  sklep jaki był w Neihart nie zapewniał zaopatrzenia do restauracji. Jednak teraz musiała odebrać telefon. 

 - Halo?- Usiadła i otarła łzy z policzków. Czuła się okropnie, nie tylko przez spędzenie całej nocy na sofie. 

- Ellie, dzwonię do ciebie od godziny. Gdzie jesteś? - Sam brzmiał na zdenerwowanego. Nie zdarzało jej się spóźniać ani nie odbierać telefonów. 

- Cześć, jestem w domu. Zaspałam. Bardzo cię przepraszam. Coś się stało?

- Po prostu chciałem się upewnić, że wszystko w porządku. Dziś rano znalazłem ślady wilków w naszej okolicy. 

- Wilki nie polują na ludzi, zwłaszcza w maju.- Wstała z sofy i przeciągnęła zastane stawy.Wilki z reguły trzymały się z daleka od ludzi. Co prawda pamiętała kilka przypadków ataków na ludzi, ale działo się to tylko zimą. 

- Ale to były bardzo duże ślady myślę, że mogły to być no wiesz... wilkołaki.- Wypowiedział te słowa z bardzo dużym zapałem. Pomimo, że minęły już trzy lata odkąd wszystkie istoty się ujawniły niektórzy wciąż nie mogli uwierzyć w ich istnienie. Zwłaszcza na tak odległych terenach. Sam miał wręcz obsesję na tym punkcie. 

- Co ty na to żeby spotkać się ze mną w południe i to omówić?  Muszę jeszcze jechać po zakupy.

- Świetnie, będę czekał. 

Rozłączył się a ona ruszyła pod prysznic. Umyła się i ubrała najszybciej jak potrafiła, ale i tak wiedziała że nie zdąży otworzyć restauracji przed południem. Co najmniej dwie godziny straci na sam dojazd, nie mówiąc już o samych zakupach. Wrzuciła do torebki portfel i kluczyki do samochodu i praktycznie wybiegła z domu. Była tak rozkojarzona, że początkowo nie zauważyła, że coś jest nie tak. Dopiero po kilkunastu metrach zrozumiała czego jej brakuje.Nie śpiewał żaden ptak. Tak działo się gdy w pobliżu był drapieżnik. 

UcieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz