21.

2.6K 230 4
                                    

Kiedy zaparkowała przed jego apartamentowcem, nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.  Na początku chciała tam wejść i zmusić go do podania miejsca, w którym odbędą się walki. Ale zrezygnowała, miała czas do zachodu słońca. Pojedynki nie rozpoczną się bez widowni. 

 Nie mogła zrozumieć, że Leonard mógł być tak lekkomyślny aby porwać Harrego i wystawić go w walce. Chyba, że to miało jakieś drugie dno, o którym nie miała pojęcia. Czekała cierpliwie aż nadejdzie wieczór. W między czasie kupiła sobie kanapkę i kawę w pobliskiej kawiarni. Kilka minut przed zachodem słońca, Ellie weszła do budynku i wjechała windą na ostatnie piętro. Drzwi do mieszkania Leonarda były otwarte, a on sam stał przy oknie. 

- Dlaczego czekałaś w samochodzie? Mogłaś wejść do środka.

- Nie chciałam widzieć cię dłużej niż to konieczne.

- Evo...

- Zabierz mnie do Harrego - gdy siedziała w samochodzie wydawało jej się, że jest opanowana. Jednak teraz, gdy widziała jego minę miała ochotę rzucić się mu do gardła. 

- Nie wiem gdzie on jest.

- Nie wiesz gdzie dzisiaj odbywają się walki? Błagam cię, nie bądź śmieszny. - Widziała, że był zaskoczony. Jednak szybko jego twarz znów zaczęła przypominać nieruchomą maskę. 

- Walki? - Nie spodziewał się, że Eva się o tym dowie. 

 - Seth, nie baw się ze mną w kotka i myszkę. 

Przygryzł dolną wargę, słysząc jak użyła jego pierwszego imienia. Porzucił je jeszcze zanim się poznali. Oboje mieli po kilka tysięcy lat i często zmieniali swoje imiona. 

Król robił to co najmniej trzykrotnie. Kiedy go spotkała był Leonidasem, a po kilku wiekach Leonardem. Jednak to jego pierwsze imię oddawało w całości jego charakter. Nie bez przyczyny Egipcjanie nazwali po nim boga chaosu i ciemności. To do tego imienia miał największy sentyment. Tylko niewielu o nim wiedziało, a Eva używała go tylko w bardzo szczególnych przypadkach. 

- Walki, Evo? Na prawdę myślisz, że zabrałbym twojego nowego chłopaka w takie miejsce? Jaki były cel? Gdyby oczywiście, walki nadal się odbywały. 

 - Arthur mi powiedział, więc przestań gadać bzdury. 

Król przez chwilę zastanawiał się jak to możliwe. Arthur nie mógł rozmawiać z Evą na ten temat. Nie dawno się obudził, a cała afera z wilkołakiem rozpoczęła się po zakończeniu przyjęcia. Chyba, że królowa skorzystała ze swojej mocy. 

- Jak mógł ci powiedzieć cokolwiek na ten temat? 

-  Obudziłam go. 

Słysząc jej odpowiedź, wiedział że dalsza gra nie ma sensu. Żaden wampir by jej nie okłamał. 

- Na prawdę chcesz jechać na miejsce walk?

- Tak, bo wiem że zajdę tam Harrego. - Chciał coś powiedzieć, ale Ellie uniosła dłoń. - Więc mnie tam zawieziesz. Do tej chwili nie zadzwonisz do nikogo ani nie będziesz z nikim rozmawiał. Nie zaryzykuje, że mnie oszukasz. 

- Dobrze - podszedł do drzwi i sięgnął po leżące na niewielkim stoliku kluczyki. Uwielbiał jeździć samochodem, praktycznie odkąd je wynaleziono. Wyciągnął dłoń w jej kierunku, ale Ellie minęła go i zaczekała aż zamknie mieszkanie.

Kiedy wsiedli do windy starała utrzymać dystans, lecz jej się to nie udało. Na dziesiątym piętrze dołączył do nich jakiś mężczyzna. Król odruchowo położył ręce na jej biodrach i przysunął się stanowczo za blisko. Nie chciała się z nim szarpać przy świadkach, więc w milczeniu zjechali na podziemny parking. Leonard podszedł do swojego samochodu. Ellie zajęła miejsce pasażera i od razu zaczęła wpatrywać się w okno ignorując króla. Jechali dobre pół godziny, kiedy nagle zadzwonił jej telefon. Przez chwilę miała nadzieję, że to Harry, lecz gdy sprawdziła wyświetlacz westchnęła. 

- Cześć Rebecco, co słychać. - Jej głos brzmiał aż nienaturalnie radośnie. 

Król odwrócił wzrok od jezdni i uniósł jedną brew. Ellie miała nadzieję, że to z czym dzwoni prawniczka jest na prawdę ważne. 

- Potrzebuje twojej pomocy. Kilku osadzonych za morderstwa chce odwołać się od wyroku. Twierdzą, że to nie oni popełnili te zbrodnie tylko istoty nadprzyrodzone. Kiedy wrócisz? 

- Nie wiem. Jestem teraz trochę zajęta - nie potrafiłaby się skupić na jakiejkolwiek pracy. 

- Spędzasz czas z królem?- Zapytała z żywym zainteresowaniem. 

- Skąd ci to przyszło do głowy?

- Widziałam w wiadomościach relacje z wczorajszego przyjęcia. 

Leonard parsknął pod nosem, a Ellie zgromiła go wzrokiem. Mógł chociaż udawać, że nie podsłuchuje. 

- Można tak powiedzieć. Dam ci znać jak wrócę do domu. - Rozłączyła się i schowała telefon w kieszeni. 

- Pani Woods ogląda stanowczo zbyt dużo portali plotkarskich. 

Odwróciła się w stronę króla i zgromiła go wzrokiem. 

- A ty stanowczo za dużo czasu poświęcasz moim znajomym. Zostaw ich w spokoju. - Skoro dowiedział się  o Harrym to również inni nie umknęli jego uwadze. 

Król nie odpowiedział tylko wyjechał na autostradę. Zjechali na najbliższym zjeździe. Później wykonał tyle skrętów, że całkowicie straciła orientację. Gdy zaparkował, Ellie głośno odetchnęła. Przez sporej wielkości budynkiem, zgromadziło się mnóstwo wampirów. 

- Widzę, że prymitywna rozrywka nadal jest popularna.

- Tak samo jak zawsze.

 Skrzywiła się, gdy chciał objąć ją ramieniem. 

- No dobrze, chodź za mną. 

Poszła za nim i po chwili znalazła się we wnętrzu budynku. Wielka hala pogrążona była w ciemności, a całe światło skupiało się na arenie na środku. Przypominało trochę koloseum tylko kilkanaście razy mniejsze. Król poprowadził ją na najwyższą trybunę odgrodzoną od innych żelazna barierką. Stało tam kilka foteli i stolik zaopatrzony butelkami krwi i alkoholem. Musiał tu często bywać. 

- Gdzie on jest?

 Wampir rozejrzał się po loży i sięgnął po butelkę z krwią. 

- Leonardzie! Chyba nie wystawisz go do walki.

 Coś w jego oczach sprawiło, że podeszła do barierki i mocno ją chwyciła. Król uśmiechnął się do niej, ale szybko przestał. Na arenę wprowadzono szarego wilka w kagańcu. Stanął za Evą i objął ją w pasie. Zaczęła się szarpać, ale pomimo całej swojej siły, nie miała z nim szans. 

- Nie rób nic głupiego-  wszeptał, nachylając się do jej ucha. Nagle na widowni rozległy się szmery. Mocniej przytrzymał Evę, lecz nadal się wyrywała. Tego wilkołaka miało dzisiaj tu nie być. Wydał odpowiednie instrukcje zanim ją tu zabrał. Jednak sprawy się skomplikowały. Nie tylko dlatego, że Harry Levitt w srebrnym kagańcu warczał na prowadzące go wampiry. Było jeszcze gorzej. 

Pierwszy raz od wieków stanął jak skamieniały.  Eva wydała z siebie stłumiony okrzyk. Z drugiej strony na arenę powolnym krokiem wszedł ogromny tygrys. Poruszał się z gracją, potężnego drapieżnika. Bez trudu można było zobaczyć mięśnie, które poruszały się pod skórą. Najwspanialsza maszyna do zabijania. Stanął na przeciwko wilkołaka i ryknął tak głośno, że wzdrygnęli się wszyscy obecni. Kaganiec opadł, a wampiry które przytrzymywały zmiennego uciekły w bezpieczne miejsce. Wilk i tygrys zaczęły krążyć wokół siebie, a po chwili rzuciły się do walki. Eva wyrwała się z jego uścisku, kiedy halę wypełnił głośny skowyt. Nie próbował jej zatrzymać, kiedy wbiegła pomiędzy walczące zwierzęta. 

UcieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz