22.

2.5K 232 5
                                    

Na widok Harrego w kagańcu sprawił, że na początku nie mogła się ruszyć. Była w szoku, który szybko ustąpił zimnej furii. 

- Nie rób nic głupiego - zimny oddech Leonarda owionął jej ucho. Jego szept tylko bardziej ją rozjuszył. Spróbowała się uwolnić, ale mocno ją trzymał. Sfrustrowana ponownie spojrzała na arenę i wtedy zobaczyła przeciwnika wilkołaka. 

Krzyknęła cicho nie wierząc w to co widzi. Tygrys stawiał każdy krok z dziwną elegancją, wręcz hipnotyzował widzów. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Kiedy ryknął wszystkich na sali przeszedł dreszcz. Gdy zmienni rzucili się sobie do gardeł, Ellie skorzystała z roztargnienia króla i wyrwała się z jego uścisku. Przeskoczyła przez barierkę i zaczęła zbiegać w stronę areny. Nikt nie próbował jej zatrzymać. Kiedy dostała się na wysypany piaskiem ring , krzyknęła z całej siły. 

- Przestańcie! 

 Dźwięk wzmocniony jej magią wybrzmiał w budynku, prawie tak głośno jak ryk tygrysa.  Zmienni oderwali się od siebie i spojrzeli na nią zamglonymi oczami. Choć bieg mógł zająć jej najwyżej dwie minuty,oboje byli już ciężko ranni. Wilk kulał na przednią łapę, a z szyi tygrysa ciekła krew.  

- Proszę, przemieńcie się.- Spojrzała na nich błagalnie, jednak jej słowa przyniosły efekt odwrotny od zamierzonego. Rzucili się na siebie z jeszcze większą zaciętością. Gdy spróbowała się zbliżyć usłyszała dwa strzały, a kilka sekund później obaj zmienni opadli na ziemię. Ellie chciała do nic podbiec, ale para rąk chwyciła ją w pasie. 

- To tylko środek usypiający. Jak nie będziesz spokojna, ty też dostaniesz jeden zastrzyk. -Król spróbował odciągnąć ją od dwójki zmiennych, ale zaparła się nogami. Miała całkiem inne plany.

- Nie odważysz się- warknęła, ale zdawał się tego nie słyszeć. Bez trudu ją podniósł i wyniósł na zewnątrz. Nie znosiła tego, że był taki silny. Nie miała nawet centymetra żeby móc się wyrwać.  Kiedy wyszli na zewnątrz postawił ją na ziemi. Ellie wzięła zamach i z całej siły uderzyła go w nos. Dźwięk pękającej kości wcale nie zmniejszył jej wściekłości. Chciała uderzyć go jeszcze raz, ale złapał jej nadgarstki. 

- Nie rób tego więcej - powiedział, puszczając jeden z jej przegubów. Wytarł krew wolną ręką i stłumił warknięcie. Ktoś mu za to zapłaci. Ani wilka ani tygrysa nie powinno tu być. 

- Nie będziesz mi mówił co mam robić ty pierdolony kłamco. Nienawidzę cię! - Chciała pójść i zobaczyć co stało się ze zmiennymi, ale nie mogła wyrwać się z jego uścisku. Jakby zacisnął jej ręce w imadle. 

- Uważaj co mówisz Evo...

Zbyła go rozwścieczonym prychnięciem i całą uwagę skupiła na zmiennych wynoszonych z budynku. Wilkołaka włożono na tył jednej z terenówek, ale tygrys był zbyt duży by jechać w środku. Położono go na pace kolejnego samochodu. 

- Puść mnie! - Krzyknęła, gdy jeden z samochodów ruszył. 

- Nie pojedziesz z nimi...

- Nie masz prawa mówić mi co mam robić! Kiedy zabiorę ich ze sobą, nie odezwę się do ciebie przez najbliższe tysiąc lat! - Wyszarpała się z jego uścisku i pobiegła do auta, w którym leżał Harry. Trzasnęła drzwiami i skuliła się w wolnej przestrzeni pomiędzy złożonymi tylnymi siedzeniami, a miejscem pasażera. Dwójka wampirów popatrzyła na nią z obawą, ale kazała im ruszać. Powiedziała im, że mają zawieść ich do najbliższej posiadłości należącej do króla. Słuchała jak wyższy z siedzących w aucie mężczyzn przekazał jej słowa do ekipy wiozącej tygrysa. Ellie zanurzyła dłoń w futrze wilka i stłumiła płacz. Nie mogła pozwolić sobie na słabość dopóki wszystko się nie wyjaśni. 

Nie całe dwadzieścia minut później zatrzymali się przed dużym, wiktoriańskim domem. Znajdował się na kompletnym odludziu. Ellie wysiadła z samochodu i podeszła do drzwi. Były otwarte. Poleciła aby zanieść zmiennych do dwóch odmiennych sypialni, a sama weszła do środka. Kiedy tylko to zrobiła do jej nosa doleciał jego zapach. Z furią wpadła do pokoju dziennego i zobaczyła, że król siedzi na sofie. 

- Co ty tu robisz?  

- Evo, biegam szybciej od samochodów. 

Miała ochotę uderzyć go jeszcze raz. A właściwie to bić dopóki z jego twarzy nie zniknie wyraz całkowitej niewinności. 

- Nawet nie próbuj się do nich zbliżyć. Bo złamie ci coś więcej niż nos. 

Nie zdążył jej odpowiedzieć. Wybiegła z salonu i wspięła się na piętro. Wampiry, które przyniosły zmiennych stały na korytarzu ze wzrokiem wbitym w ziemię. 

- Przynieście jakieś ubrania. 

Nie czekając na ich reakcje, weszła do pokoju po lewej stronie. Z ulgą zauważyła, że Harry przemienił się już w człowieka. Jego obrażenia nie były aż tak poważne. Usiadła obok niego i odgarnęła mu włosy z czoła. Nadal był nieprzytomny, ale oddychał równo i spokojnie. Pocałowała go w czoło i przykryła kołdrą. Posiedziała przy nim jeszcze przez chwilę, zbierając się na odwagę. Wzięła głęboki oddech i wstała.

Wchodząc do pokoju, znajdującego się na przeciwko zauważyła, że tygrys nie zmieścił się na łóżku. Leżał na podłodze, a krew utworzyła na dywanie rdzawą plamę. Ellie zachlipała cicho i uklęknęła obok. Zanurzyła dłonie w jego futrze i zaczęła oceniać urazy. Miał kilka poważnych ran w okolicach szyi i brzucha, ale to te pierwsze bardziej krwawiły. Kobieta wstała i pobiegła do łazienki. Zdjęła z wieszaka ręczniki i wróciła do tygrysa. Zaczęła tamować krwawienie jednocześnie szepcąc wszystkie zaklęcia uzdrawiające jakie znała. Niestety, jej moc nie działała tak dobrze na zmiennych. 

Jednak po kilkunastu minutach napięcia zwierzę przemieniło się w człowieka. Eva wydała z siebie dźwięk pomiędzy westchnieniem i  zawołała jednego z wampirów. Ten zjawił się z ubraniami w jednej ręce. Odłożył je na bok. Kazała mu położyć mężczyznę na łóżku, więc bez wahania wykonał jej polecenie. Gdy zamknęły się za nim drzwi, Ellie cała drżąc usiadła obok zmiennego. 

Wyglądał trochę inaczej niż wtedy gdy widziała go ostatnio. Jego ciemnorude włosy były dłuższe a na całym ciele miał więcej blizn. Był też zdecydowanie bardziej umięśniony, a wcześniejsza smukłość gdzieś się zatraciła. Jej złość zniknęła jak ucięta nożem. Ellie była teraz tylko zmęczona. Położyła się obok mężczyzny i otarła łzy jakie spłynęły jej po policzku.  Nie miała za grosz zaufania do króla i wiedziała, że powinna czuwać. Jednak nic z tego nie wyszło. Zasnęła prawie od razu. Obudziła się, gdy poczuła że ktoś głaszcze ją po głowie. Przez chwilę leżała bez ruchu nie chcąc otworzyć oczu. Ciepło bijące od jego ciała i obezwładniający zapach świerku nie wystarczały żeby ją przekonać. 

- Otworzysz oczy, moja najmilsza? 

 Na przekór jego słowom zacisnęła powieki jeszcze mocniej. 

- Boję się, że  jak to zrobię to znikniesz - wyszeptała, obawiając się że wszystko było tylko snem.  

- Spróbuj.

Kiedy uniosła powieki, nie mogła uwierzyć w to co widzi. Byłe pewna, że nie śpi. Jednak on był przy niej. 

- Nadal tu jestem i nigdzie się nie wybieram.

UcieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz