25.

2.6K 215 7
                                    

- Zaśpiewasz dla mnie? - Głos Ivana wybudził ją z zamyślenia. Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem, a ona nie mogła mu odmówić.

 Zaczęła od tego co lubił najbardziej, czyli od Verdiego. Później przechodziła do coraz nowszych piosenek. Poprzez jazzowe kawałki Elli Fitzgerald, utwory Franka Sinatry czy Arethy Franklin po Whitney Houston i Adele. Nie przestawała przez prawie trzy godziny, więc kiedy Harry wjechał na ulicę prowadzącą do ich domu prawie ochrypła. 

- Nie wiedziałem, że umiesz śpiewać. - Harry zaparkował przed ich domem i wyłączył silnik.  

- Umie śpiewać? Była solistką w operze w Petersburgu.- Głos Ivana nabrał melancholijnej nuty.

- Tylko jeden sezon  - mruknęła, wysiadając z samochodu. Westchnęła z ulgi, gdy wyprostowała nogi. Powstrzymywała się przed wbiegnięciem do domu i rzuceniem na łóżko. Harry podszedł do drzwi i otworzył je. Klucz przez cały czas schowany był pod jedną z desek na ganku. 

Eva od razu weszła do kuchni i  nastawiła wodę na herbatę. 

- Harry mógłbyś nas zostawić samych na moment. 

Zmienny wglądał jakby nie miał na to najmniejszej ochoty, ale kiwnął głową. 

- Pójdę się wykąpać. 

- Wiem, że to dla ciebie kłopot. Nie musiałaś mnie przyjmować do swojego domu. - Ivan poczekał aż zmienny wejdzie na górę. Mówił szeptem, aby jego rywal go nie podsłuchał. 

Eva podeszła do niego i położyła mu dłoń na piersi. 

- Jesteś moją bratnią duszą. Nie mogłam cię zostawić - była zaskoczona, że coś takiego w ogóle przyszło mu do głowy. 

 - Jestem dla ciebie problemem. Nie mam nawet gdzie spać. 

- Ivan, zostaniesz ze mną. Jest na parterze jeden wolny pokój, wstawimy tam łóżko. Pojedziemy do sklepu i kupimy ci jakieś ubrania.

Przerwał jej tyradę kładąc palec na jej ustach. 

- W porządku, tylko nie płacz. 

Nawet nie zdawała sobie sprawy, że z jej oczu płyną łzy.

- Chodź na górę, też musimy się wykąpać. 

Ivan usiadł na jej łóżku, a sama zaczęła szukać czegoś do ubrania. Najbardziej na wierzchu leżały biała spódnica i granatowy podkoszulek. Z walizki wyciągnęła kosmetyczkę i pomaszerowała do drugiej łazienki. Nie miała czasu na mycie głowy, więc poprzestała na szybkim prysznicu. Odświeżona i przebrana wróciła do sypialni. Ivan siedział tak jak go zostawiła, ale kiedy weszła do środka uniósł głowę. 

- Twoja kolej. 

- W porządku - mijając ją w drzwiach pocałował ją w czubek głowy. 

Kiedy wyszedł, do jej sypialni wszedł Harry. Jego włosy nadal były wilgotne. Obrzucił ją uważnym spojrzeniem. 

- Jedziesz gdzieś? 

- Tak, Ivan nie ma co na siebie włożyć. Musimy pojechać na zakupy. 

Mniej więcej dwadzieścia minut później, cała trójka, znów siedzieli w samochodzie. Harry nie miał zamiaru pozwolić im jechać samym. 

Nie mieli czasu na duże zakupy. Kiedy wysiedli z przed centrum handlowym Ivan wziął głęboki oddech i prawie niedostrzegalnie zadrżał. Od dawna nie był pośród tylu ludzi. Eva wyczuła jego niepewność i wzięła go za rękę. 

- Trochę się zmieniło, prawda? 

Gdy weszli do środka ich uszy wypełniła kakofonia dźwięków. Obok nich przemykały grupki roześmianych nastolatków, matki z płaczącymi dziećmi uginające się pod ciężarem zakupów i mężczyźni o znudzonym wyrazie twarzy obładowani torbami i tępo wpatrzeni w ekrany telefonów. Do tego ponad tym neutralna muzyka płynąca z głośników. Poczuła jak zmienny mocno ścisnął jej dłoń.  Od razu pociągnęła go w stronę sklepu z męskimi ubraniami. Nie miała zamiaru zostawać w tym miejscu dłużej niż to konieczne. Harry podążył za nimi jak cień. Eva podeszła do pierwszego wieszaka i zdjęła czarny podkoszulek. 

- Nie wiem jaki rozmiar nosisz.- Mruknęła pod nosem przykładając mu do piersi koszulkę w rozmiarze L.  

- Ja też nie - wyciągnął dłoń i założył jej kosmyk włosów za ucho.

 Eva uśmiechnęła się lekko, a wilkołak głośno chrząknął. 

- Harry, a ty jaki rozmiar nosisz? - Odwiesiła koszulkę na wieszak i sięgnęła po większy rozmiar. 

- XL, ale on jest wyższy. 

Nie trzeba było być ekspertem żeby zauważyć, że wilkołak czuje się co najmniej nieswojo. Eva popatrzyła uważnie na Harrego. Miał ponad sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu i jak każdy zmienny był solidnie umięśniony. Z kolei Ivan mierzył przynajmniej dziesięć centymetrów więcej, był też szerszy w barkach. Znalazła odpowiedni rozmiar podkoszulka i kazała Ivanowi wejść do przymierzalni. Kiedy zobaczyła, że pasował od razu wzięła też kilka koszul z długim rękawem, sweter i dwie bluzy w tym samym rozmiarze. Ekspresowe zakupy zajęły im półtorej godziny. Niewiele się do siebie odzywali. Oprócz ubrań kupili też ramę łóżka i materac oraz kilkanaście innych potrzebnych rzeczy. Kiedy weszli do domu poprosiła ich o wniesienie toreb do drugiego pokoju na parterze. Łóżko ustawili pod ścianą, a ona przebrała pościel w czyste poszewki. Ivan wyciągał swoje rzeczy z toreb, ale cały czas czuła na sobie jego wzrok. Kiedy skończyła i życzyła mu dobrej nocy, zatrzymał ją chwytając za ramię.  

- Wolałbym spać z tobą - to było jedyne o czym myślał od kilku godzin. Chciał położyć się w łóżku i mocno przytulić do siebie swoją bratnią duszę. Zasnąć, czując ciepło jej ciała i zapach. 

- Wiem, ale to nie w porządku wobec Harrego.

- Na prawdę tak myślisz?  

- Tak, śpij dobrze mój kochany. - Wspięła się na palcach i złożyła krótki pocałunek na jego ustach. Szybko oderwała się od niego i uciekła na górę. Nie wierzyła w swoją silną wolę. 

- Dobranoc - mruknął, do zamkniętych drzwi. 

Eva położyła się na swoim łóżku i zamknęła oczy. Pomimo tego, że była śmiertelnie zmęczona nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok przez kilka godzin.  W końcu zdenerwowana wyszła z łóżka i po cichu zeszła po schodach. Zmiennych obudziłby najlżejszy hałas, a było już po drugiej. Chciała pójść do ogrodu, ale Ivan spał w pokoju z wejściem na taras. Dlatego otworzyła drzwi wejściowe. Skrzywiła się, kiedy owiało ją zimne powietrze. Nie wzięła ze sobą żadnego okrycia, ale nie miała zamiaru się wracać. Weszła do ogrodu i ruszyła w stronę zaniedbanej altany. Ostrożnie stanęła na spróchniałych deskach i usiadła w kącie. Skuliła się w kłębek i wzięła do ręki liść bluszczu, który wił się po ścianie. Niebo nie było tak piękne jak w Montanie. Tam widziała każdą gwiazdę tysiąckrotnie wyraźniej. Przypominało jej to młodość, kiedy patrzenie na ciała niebieskie było jedną z niewielu rozrywek. Z Leonardem potrafili spędzać całe noce siedząc pod gwiazdami. Jednak tutaj wszystko zanieczyszczone było światłem. Tysiące lamp z metropolii tworzyło ogromną łunę. Ciemność i zimny wiatr przynosiły ukojenie jej rozbieganym myślom. W dodatku mogła odetchnąć czystym powietrzem. Dom już zaczął pachnieć jak jej dwóch zmiennych. Oparła głowę o jedną z podpór i nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła. 

UcieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz